
Wprowadzenie nowej opłaty środowiskowej to dla gmin, spółdzielni mieszkaniowych i prywatnych przedsiębiorców poważny powód do niepokoju. Nie wszyscy jednak muszą się nią przejmować – z opłaty zwolnione zostały bowiem związki wyznaniowe.
Wysokość opłaty będzie uzależniona od powierzchni nieruchomości. Argumentem za jej wprowadzeniem jest zmniejszenie zdolności gruntu do wchłaniania deszczówki, m.in. z powodu inwestycji budowlanych. Oprócz związków wyznaniowych unikną jej także niektórzy inwestorzy budujący infrastrukturę kolejową i drogową, ale tylko po spełnieniu określonych warunków.
Innych przedsiębiorców opłata może skutecznie odstraszyć. Najbardziej obawiają się tego władze tych gmin, które do tej pory przyciągały licznych inwestorów, także z zagranicy.
Gminy zwracają też uwagę na nierówne traktowanie podmiotów:
Mamy wątpliwości, dlaczego tylko pewna grupa jest zwolniona z opłat. Artykuł 32 konstytucji stwierdza wprost, że wszyscy są równi wobec prawa
– zauważa wiceprezydent Sopotu Marcin Skwierawski w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”.
Tym bardziej, że w rękach samego Kościoła katolickiego jest w Polsce aż 160 tysięcy hektarów gruntów, a prowadzone przez niego inwestycje coraz częściej mają „nie-sakralny” charakter (wystarczy wspomnieć o planowanej przez ojca Tadeusza Rydzyka budowie Term Toruńskich). Zwolnienie z opłaty środowiskowej faworyzuje wszelkie inicjatywy kościołów, choćby dotyczyły one projektów czysto komercyjnych. Wystarczy, że powstają na gruntach należących do duchownych.
Na jakie przywileje mogą liczyć związki wyznaniowe?
To nie pierwszy przejaw uprzywilejowanej pozycji Kościołów w Polsce. Całkiem niedawno próbowano zagwarantować związkom wyznaniowym (w projekcie nowelizacji ustawy o zgromadzeniach) pierwszeństwo w organizowaniu manifestacji. Dopiero poprawki Senatu spowodowały wykreślenie odpowiednich zapisów.
Nie zmienia to faktu, że kościoły i inne związki wyznaniowe w Polsce są traktowane szczególnie. Trudno wskazać inny podmiot, który byłby tak mocno uprzywilejowany; i to nie tylko w kwestiach finansowych, choć to one wysuwają się na pierwszy plan.
Duchownych obowiązują minimalne podatki. W teorii działalność gospodarcza księży jest oczywiście opodatkowana podatkiem CIT, tak jak w przypadku każdego innego przedsiębiorcy. Księża korzystają jednak z olbrzymiej ilości ulg (na cele kultowe, kulturalne, wychowawcze i inne), które czynią z CIT-u opłatę raczej symboliczną. Korzystne dla duchownych są także niskie stawki ryczałtu, których wysokość ustala co roku naczelnik miejscowego urzędu skarbowego.
Całkowicie zwolnione z podatku są natomiast dochody z tzw. tacy i „usług kościelnych”: ślubów, pogrzebów i chrzcin. Duchowni nie płacą także podatku od nieruchomości wykorzystywanych w celach kultu. Ulgi obowiązują też w przypadku darowizn na działalność Kościoła o charakterze dobroczynnym.
Kontrowersje budzi instytucja Funduszu Kościelnego, która stanowi – mówiąc wprost – państwową dotację na związki wyznaniowe. Środki z Funduszu w przeważającej części pokrywają koszt ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych księży. Choć w przeszłości postulowano już jego likwidację (proponowano zastąpienie go mechanizmem przekazywania przez podatników 0,5% podatku na wybrany kościół), to funkcjonuje on do dziś. W ubiegłym roku zwiększono nawet sumę dotacji z budżetu o 8 milionów złotych.
Ograniczyć wpływy kleru?
Przywileje Kościołów w Polsce (zwłaszcza katolickiego, ze względu na dominującą pozycję) od czasu do czasu stają się tematem debaty publicznej. Najgorętszym zwolennikiem ich odebrania był swego czasu antyklerykalny Ruch Palikota. Jego posłowie domagali się w poprzedniej kadencji parlamentu nie tylko likwidacji Funduszu Kościelnego, ale także zerwania wszelkich powiązań między administracją państwa a instytucjami kościelnymi.
Niezwykle radykalny w swej retoryce był zwłaszcza poseł Armand Ryfiński:
Hierarchowie, biskupi, to są terroryści. Terroryści postępują w taki sam sposób. Tak jakby terrorysta zajął samolot, tak oni bezprawnie biorą pieniądze z Funduszu Kościelnego. I mówią: my chcemy coś w zamian. Tak jak terroryści: zwolnimy samolot, ale chcemy uwolnienia więźniów albo miliony dolarów. Episkopat robi tak samo.
Choć Ruchu Palikota już w parlamencie nie ma, to rozdział państwa od Kościoła jest wciąż aktualnym postulatem ugrupowań lewicowych i centrowych.
Argumentem przeciwników finansowania związków wyznaniowych jest fakt, że stosunkowo niewielka część wierzących uczestniczy aktywnie w praktykach religijnych. Mimo, iż ponad 90% Polaków deklaruje przynależność do Kościoła katolickiego, to na niedzielną Mszę Świętą (obowiązkową dla katolików) regularnie uczęszcza jedynie 40% wierzących.
Czy Kościołom należy się wsparcie?
Z drugiej strony, równie mocno słyszalny jest głos zwolenników utrzymania finansowania Kościołów:
Sprawa relacji państwo-kościół jest regulowana stosownymi przepisami (…), wiele spraw związanych z finansowaniem Kościoła jest zapisane chociażby w konkordacie. Trzeba przy tym powiedzieć, co Kościół wniósł w państwowość polską przez 1000 lat, trzeba pamiętać chociażby o początkach szkolnictwa, które rozwijał Kościół, mamy wiele zabytków, które są w posiadaniu Kościoła
– mówił podczas debaty w TOK FM poseł PiS-u Piotr Ćwik.
Filip Pazderski, ekspert Instytutu Spraw Publicznych, zwraca uwagę na niełatwy los Kościoła katolickiego w PRL-u, co jest zresztą często powtarzanym argumentem zwolenników jego wspierania:
Kościół w Polsce ze względu na perturbacje w czasach komunizmu utracił sporą część zgromadzonych wcześniej dóbr, z których obecnie mógłby czerpać dochody i wykorzystywać je na finansowanie swojej działalności. […] Ponieważ jednak duża część majątku została Kościołowi odebrana przez władze komunistyczne, współfinansowanie tej instytucji przez państwo jest teraz de facto gwarancją możliwości jej działania.
Ponadto należy dodać, że rozwiązania zbliżone do istniejącego w Polsce Funduszu Kościelnego funkcjonują też w innych krajach Europy: także w tych, w których odsetek uczestnictwa w praktykach religijnych jest niższy niż w Polsce. Wsparcie od państwa otrzymują m.in. związki wyznaniowe w Belgii, Szwecji, Czechach i Danii, choć nawet co trzeci mieszkaniec tych krajów deklaruje ateizm.
Czy państwo słusznie finansuje działalność Kościołów? Czy ulgi podatkowe dla duchowieństwa stanowią łamanie zasady równości?
Dodaj komentarz
2 komentarzy do "Duchowni traktowani ulgowo. Czy Kościół jest w Polsce faworyzowany? "
Czy fundusz kościelny, czy nasze 0,5% podatku, tego raczej nie przeskoczymy (niestety). Jakaś kasa z budżetu zawsze do nich trafi… Jestem wierząca i praktykująca ale niestety ta kwestia zawsze wzbudzała we mnie kontrowersje. Najwięcej pieniędzy to mają właśnie ze chrzcin, ślubów i pogrzebów. A później jeżdżą sobie nowymi pachnącymi audicami….
No ale pieniądze ze ślubów itp. są uzależnione od tego, czy ludzie chcą im coś dać. Jeśli mam ochotę, to mogę dać swoje pieniądze komu tylko chcę. Mogę dać cały majątek na kościół, jeśli jestem wierząca i to dla mnie ważne. Mogę wspomóc konkretną parafię, jeśli tam są prawdziwi księża z powołania, którzy dobrze traktują ludzi. I mogę nie dać ani grosza, jeśli ksiądz się wg mnie nie nadaje na tę funkcję bo np. pije albo nie dba o parafian.
A pieniądze od państwa dostają wszyscy księża, bo „im się należą”. Niezależnie od wszystkiego. To jest różnica. Może gdyby byli bardziej uzależnieni od tego ile dają im ludzie, to bardziej by się starali. A tak to mają to gdzieś.
No a zwolnienie z podatków tylko dlatego, że inwestor jest księdzem, niezależnie od tego czy buduje kościół czy burdel – to jakiś żart. Rozumiem ulgi przy rzeczach ściśle związanych z kultem religijnym, ale ksiądz nie może być świętą krową, która stoi ponad prawem. To może jeszcze zwolnijmy ich z mandatów?