Kwestia budowy elektrowni atomowej budzi nie mniejszy spór niż prawo do posiadania broni lub do aborcji. Czy jednak powody do obaw są słuszne? Czy grozi nam kolejna Fukushima? A może energia z atomu jest bezpieczniejsza i czystsza niż węglowa?
Energię elektryczną można produkować na wiele sposobów. Najpopularniejszym źródłem energii są paliwa kopalne – węgiel kamienny i brunatny, ropa naftowa i gaz ziemny. Coraz większą popularność zyskują jednak OZE – odnawialne źródła energii: energia wodna, wiatrowa czy geotermalna. Najbardziej kontrowersyjna od lat pozostaje jednak energia jądrowa.
Strukturę produkcji energii na świecie przedstawia wykres:
W poniższym tekście pokażemy, jak wygląda atomowa mapa świata oraz pokrótce przedstawimy historię elektrowni jądrowych w Polsce. Następnie zaprezentujemy wybrane argumenty wysuwane przez zwolenników oraz przeciwników budowy elektrowni atomowej na terenie naszego kraju.
Rozwój elektrowni jądrowych i elektrownie jądrowe na świecie
Pierwsza elektrownia jądrowa (stosuje się też nazwę „elektrownia atomowa”) powstała dopiero w 1954 r. w Obnińsku (dawny ZSRR). W początkowych latach reaktory nie miały jednak na celu generowania energii, a produkcję materiałów rozszczepialnych do broni atomowej. Energetyka jądrowa zyskała na popularności dopiero 2-3 dekady później, głównie na skutek pierwszych pozytywnych doświadczeń z prawie bezawaryjną pracą reaktorów.
Po dwóch poważnych awariach – w Three Mile Island w 1979 r. i w Czarnobylu w 1986 r. – sporo krajów wycofało się, całkowicie lub częściowo, z energetyki atomowej, jednak w XXI w. nastąpiło odwrócenie tego trendu. Katastrofa w Fukushimie w 2011 r. ponownie przyniosła zwiększoną niechęć do tej formy pozyskiwania energii. Mimo to elektrownie atomowe odbudowały zaufanie znacznie szybciej niż po doświadczeniach z Czarnobyla.
W 2017 r. na świecie funkcjonowało ponad 430 reaktorów jądrowych, przede wszystkim w Azji, Europie i Ameryce Północnej. Tam też buduje się kolejne instalacje, choć energetyka atomowa zaczyna docierać również na biedniejsze kontynenty – Afrykę czy Amerykę Południową.
Aż 150 jednostek znajduje się w Europie – i to na prawie całym kontynencie. Pozbawione elektrowni są przede wszystkim kraje dawnej Jugosławii oraz Polska. Wszyscy nasi sąsiedzi (z wyjątkiem Białorusi, gdzie postępuje jednak budowa obiektu w Ostrowcu, i Litwy, gdzie elektrownia została zamknięta) posiadają już reaktory energetyczne. Stanowimy więc swoistą wyspę na atomowej mapie Europy.
Jak szacuje Komisja Europejska, elektrownie jądrowe odpowiadają za blisko 30% energii produkowanej w Unii Europejskiej. Niekwestionowanym liderem jest tu Francja z 21 czynnymi elektrowniami energetycznymi.
Krótka historia elektrowni jądrowej w Polsce
W Polsce nie ma obecnie elektrowni jądrowych, a jedynym działającym reaktorem jądrowym jest badawczy reaktor Maria w Świerku, zarządzany przez Instytut Energii Atomowej. W latach 80. XX wieku realizowano dwa projekty: Elektrowni Jądrowej Żarnowiec w miejscu dawnej wsi Kartoszyno oraz Elektrowni Jądrowej Warta w Klempiczu. Budowa obu, na skutek protestów mieszkańców i obaw po katastrofie reaktora w Czarnobylu, została ostatecznie wstrzymana w końcówce dekady.
Przez długi czas na tym polu panowała stagnacja, przerwana dopiero po wejściu Polski do Unii Europejskiej.
W styczniu 2005 r. przyjęty został dokument „Polityka energetyczna Polski do 2025 roku”, w którym uznano znaczenie elektrowni atomowych dla państwa:
ze względu na konieczność dywersyfikacji nośników energii pierwotnej oraz potrzebę ograniczenia emisji gazów cieplarnianych do atmosfery, uzasadnione staje się wprowadzenie do krajowego systemu energetyki jądrowej.
Choć inwestycje miały dotyczyć okresu 2015-2025, wskazano na konieczność jak najszybszego uzyskania społecznej aprobaty dla budowy tego typu obiektów. Potwierdził to również dokument „Polityka energetyczna Polski do 2030 roku”:
w związku z przewidywanym rozwojem energetyki jądrowej, w 2020 r. w strukturze energii pierwotnej pojawi się energia jądrowa, której udział w całości energii pierwotnej osiągnie w roku 2030 około 6,5%.
O potrzebie przynajmniej częściowego uniezależnienia polskiej energetyki od węgla mówił też w swoim exposé Jarosław Kaczyński:
Przyjdzie taki czas, w którym nasza, oparta głównie o węgiel brunatny, energetyka będzie już bardzo trudna do przyjęcia w Unii Europejskiej ze względu na ochronę środowiska. Czy nie powinniśmy już dzisiaj myśleć o energetyce atomowej? W Unii Europejskiej jest odpowiednia technologia, dysponują nią przede wszystkim Francuzi. Opada powoli histeria wokół tej energetyki i są wszelkie szanse, żebyśmy w tej sprawie nie byli ciągle z tyłu, byśmy nie byli tylko zawsze imitatorami.
W 2007 r. powstała z kolei komisja sejmowa ds. energetyki jądrowej, a dwa lata wcześniej Polskie Sieci Elektroenergetyczne S.A. wystąpiły z inicjatywą opracowania programu energetyki atomowej w kraju.
W 2011 r. wskazano trzy potencjalne lokalizacje elektrowni jądrowej w Polsce: Choczewo, Gąski i Krokową (Żarnowiec). Gąski zostały odrzucone w czerwcu 2016 r. jako miejsce najmniej przystosowane do inwestycji. Za realizację budowy ma odpowiadać założona w 2010 r. spółka celowa PGE EJ1.
W styczniowym wywiadzie dla RMF FM minister energii, Krzysztof Tchórzewski, przyznał, że projekt został zawieszony, ponieważ dotychczasowy tzw. mechanizm różnicowy nie spełniał oczekiwań inwestora. Dodał jednak, że w ciągu 10 lat w Polsce powstanie elektrownia jądrowa. Do tej pory projekt pochłonął już ponad 200 milionów złotych.
Argumenty przeciw budowie elektrowni w Polsce
Opinie na temat budowy elektrowni jądrowej w Polsce wciąż są podzielone. Poniżej przedstawiamy po pięć z najczęściej podejmowanych argumentów „za” i „przeciw”. Nie skupiamy się wyłącznie na kwestiach społecznych, ale patrzymy również na uwarunkowania ekonomiczne czy geopolityczne.
Wysoki koszt budowy
To jeden z najczęściej podejmowanych argumentów ekonomicznych. O ile można dyskutować z kosztami funkcjonowania elektrowni jądrowej, to nie ulega wątpliwości, że samo wybudowanie obiektu pochłania ogromne ilości środków finansowych. Szacuje się, że każdy megawat zainstalowanej mocy to wydatek ok. 4,5 miliona euro. Zgodnie z założeniami „Polityki energetycznej Polski do 2030 roku” w kraju miałyby funkcjonować trzy bloki jądrowe o sumarycznej mocy brutto 4800 MW, co przekłada się na koszt w wysokości ponad 21 miliardów euro. Dla porównania, budowa elektrowni węglowej bez urządzeń do usuwania CO2 generuje dwuipółkrotnie mniejsze wydatki.
Kompleksowość projektu
Drugim problemem jest wielkość samej inwestycji – elektrownie jądrowe to potężne budowle, wymagające sprawnej współpracy wielu podmiotów gospodarczych, a także państwa. Złożoność projektu sprawia, że znacznie łatwiej tu o opóźnienia w oddaniu do użytku czy nawet o fiasko całej budowy. Warto tu wspomnieć o fińskim reaktorze Olkiluoto 3 – pierwotnie jego rozruch miał odbyć się w 2009 r., obecnie data samej budowy przesunięta została (już po raz kolejny) na 2018 r., a więc 13 lat po jej rozpoczęciu. Koszty Olkiluoto 3 osiągnęły już poziom 8,5 miliarda euro, choć projektowana cena była trzykrotnie niższa.
Trzeba też mieć na uwadze, że nawet pojedynczy reaktor (ok. 1600 MW) znacznie przewyższa rozmiarami istniejące elektrownie w Polsce – obecnie największy funkcjonujący blok (Bełchatów II) ma dwukrotnie mniejszą moc. Budzi to obawy o stabilność infrastruktury elektroenergetycznej w wypadku nagłego odłączenia reaktora od sieci. Problemy może sprawiać również budowa odpowiedniej sieci przyłączeniowej.
Ryzyko polityczne
Częściowo wiąże się to z poprzednim punktem. Ponieważ budowa elektrowni jądrowej to ogromne przedsięwzięcie, bardzo prawdopodobne jest, że potrwa co najmniej 2-3 kadencje Sejmu. W polskich warunkach politycznych jest to wręcz równoznaczne ze zmianami opcji rządzącej, a co za tym idzie, potencjalnie ze zmianą nastawienia do energetyki atomowej. Możliwe jest więc, że plany budowy zostaną wstrzymane albo anulowane już w trakcie prowadzonych prac, a wydane środki – zmarnowane.
Często przywołuje się tu skrajny przykład austriackiej elektrowni Zwentendorf. Budynek stał już gotowy do użytku (jak piszą niektóre źródła, „wystarczyło tylko wcisnąć przycisk”), jednak w przeprowadzonym tuż przed jego uruchomieniem referendum Austriacy opowiedzieli się przeciwko energii jądrowej. Elektrownia nigdy nie została uruchomiona, a miesiąc po referendum w Austrii wprowadzono zakaz korzystania z energii atomowej.
Ograniczenia lokalizacyjne
Budowa elektrowni jądrowej musi być zrealizowana w ściśle określonym miejscu – na nieszczególnie gęsto zaludnionym terenie (głównie ze względu na procedury bezpieczeństwa, np. plany ewakuacyjne), najlepiej blisko dużego źródła wody dla celów chłodzenia, w dodatku z możliwością łatwego transportu elementów i wyprowadzenia dużej mocy. Choć wytypowano już kilka potencjalnych miejscowości (m.in. Choczewo i Krokową), decyzja o budowie zależy od wielu czynników. Niemożliwe jest np. wybudowanie reaktora na miejscu dawnej budowy w Żarnowcu – należałoby dodatkowo wykopać kanał doprowadzający wodę, co wiąże się z kolejnymi utrudnieniami i kosztami.
W ostatecznym rozrachunku może się więc okazać, że nie uda się znaleźć lokalizacji spełniającej wszystkie wymagane warunki.
Braki kadrowe
Prof. dr hab. Michael Waligórski z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN zwraca uwagę, że Polska nie ma odpowiednio wykształconych kadr do obsługi reaktora. Pracownicy z czasów budowy Żarnowca przechodzą na emeryturę, a od tamtej pory szkolenie w dziedzinie inżynierii jądrowej praktycznie zamarło. Reaktor Maria jest z kolei wyłącznie reaktorem doświadczalnym, w związku z tym jego załogę należałoby doszkolić przed ewentualnym zatrudnieniem.
Wyszkolenie nowej kadry, choć teoretycznie możliwe (studenci wykazują pewne zainteresowanie tą tematyką, pomoc zaoferowała także Francja), jest jednak czasochłonne, a do tego ryzykowne. Nie wiadomo, czy przyszli polscy inżynierowie jądrowi nie zdecydują się na emigrację zarobkową. Pracowników w reaktorach brakuje bowiem na całym świecie, a Polska nie jest w stanie konkurować płacami choćby ze wspomnianą Francją.
Argumenty za budową elektrowni w Polsce
Powszechność
Nie ulega wątpliwości, że, aby zachować konkurencyjność gospodarki, należy podążać za światowymi trendami. Elektrownie jądrowe nie są już całkowitą nowością. W 2017 r. funkcjonowało ponad 430 czynnych reaktorów jądrowych. Jak pokazuje mapa we wcześniejszym fragmencie tekstu, Polska stanowi jałową wyspę Europy, jeśli chodzi o tego typu infrastrukturę. Elektrownie atomowe działają nie tylko w krajach wysoko rozwiniętych (np. we Francji), ale także w znacznie bliższych nam gospodarczo Czechach czy Słowacji.
Energetyka jądrowa od dawna nie jest już więc technologią eksperymentalną – to rozwiązanie, które z powodzeniem funkcjonuje niemal w całej Europie. O ile za czasów planowanej budowy w Żarnowcu można było mówić o poważnym ryzyku, o tyle teraz elektrownia atomowa stała się typowym elementem infrastruktury elektroenergetycznej.
Dywersyfikacja
Ta kwestia została już podniesiona w polskich dokumentach strategicznych. Całkowite oparcie energetyki o paliwa kopalne (a w szczególności węgiel) jest nie dość, że drogie i nieefektywne, to szkodliwe dla środowiska. Na wydajne korzystanie z energii ekologicznej (wodnej czy wiatrowej) nie mamy z kolei warunków – choć w Polsce istnieją turbiny wiatrowe, to zapewniają one stosunkowo niewielki zasób energii.
Energetyka jądrowa wydaje się więc rozsądną alternatywą. Zapewnia energię czystszą niż węglowa, a jednocześnie zdecydowanie tańszą i łatwiej dostępną niż produkowana na farmach wiatrowych.
Bezpieczeństwo elektrowni
Jak już wspomnieliśmy wcześniej, elektrownie atomowe funkcjonują na całym świecie. Choć często podnosi się kwestię katastrofy w Czarnobylu i Fukushimie, należy pamiętać, że przepisy bezpieczeństwa w reaktorach są szczególnie restrykcyjne właśnie dlatego, by w przyszłości uniknąć podobnych wypadków. Przy nowoczesnych reaktorach EPR zwraca się uwagę m.in. na takie kwestie jak odporność na ataki terrorystyczne, uderzenia dużych obiektów (np. samolotów) czy trzęsienia ziemi. Same reaktory wyposażone są też w niezależne ciągi układów bezpieczeństwa czy generatory na wypadek nagłej utraty zasilania z sieci. Od czasu katastrofy w Czarnobylu poczyniono więc szereg działań mających na celu minimalizację ryzyka wypadku.
Obawy przed elektrowniami jądrowymi często porównuje się z obawami dotyczącymi lotów – choć transport lotniczy uważa się za o wiele bezpieczniejszy i wydajniejszy od drogowego, to wiadomości o zdarzających się czasem katastrofach samolotów mogą budzić irracjonalny strach. Spadek zaufania do linii lotniczych ma jednak miejsce głównie świeżo po takich wiadomościach i nie utrzymuje się zbyt długo.
Wzrost niezależności gospodarczej
Przejście na energię jądrową może w dużym stopniu uniezależnić nas od rosyjskich gazociągów. Obawy o „zakręcenie kurka” i rosnące ceny gazu (w ciągu ostatniego roku aż o ponad 60%) coraz częściej spędzają nam sen z oczu, zwłaszcza biorąc pod uwagę sytuację polityczną za naszą wschodnią granicą.
Oczywiście dalej będziemy zmuszeni do importu surowca (w tym wypadku uranu), jednak powinno odbywać się to na znacznie dogodniejszych warunkach. Transport uranu jest i tańszy, i wygodniejszy – z łatwością można zgromadzić zapasy na dłuższy okres, co jest niewykonalne w przypadku dostaw gazu. Ponieważ Polska wciąż nie dysponuje gazoportem, nie mamy też możliwości zakupu gazu z innych źródeł. Przy uranie nie ma tego problemu – na terenie Polski dokonywano już rozładowania dostawy m.in. do elektrowni czeskich.
Poparcie społeczne
Nie da się ukryć, że społeczeństwo wciąż obawia się reaktora atomowego, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że katastrofa w Czarnobylu miała miejsce stosunkowo niedaleko (zważywszy na skalę zagrożenia) polskiej granicy. Mimo to od dłuższego czasu rośnie poparcie dla uwzględnienia tego źródła w polskiej energetyce. Z badań przeprowadzonych w kwietniu 2014 r. na zlecenie Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych wynika, że już dwóch na trzech Polaków opowiada się za wykorzystaniem energii jądrowej w naszym kraju (z tego co piąty – zdecydowanie).
Badania Greenpeace z 2016 r. na zlecenie PGE pokazują jeszcze wyższe poparcie. Wśród mieszkańców trzech miejscowości, w których potencjalnie mogłaby stanąć elektrownia atomowa (Choczewa, Gniewina i Krokowej), za budową takiego obiektu było odpowiednio 71, 72 i 66% ankietowanych. Wyniki te od dłuższego czasu oscylują na podobnym poziomie. Zauważalny jest też wzrost poparcia społecznego w miarę zdobywania wiedzy na temat tego źródła energii.
Co prawda zdarzają się też i skrajnie przeciwne głosy – badanie CBOS „Polacy o przyszłości energetycznej kraju” z 2016 r. pokazało, że tylko 24% Polaków przychylnie patrzy na bezpieczeństwo paliwa jądrowego (co było najgorszym wynikiem w zestawieniu z węglem, ropą naftową, gazem ziemnym oraz odnawialnymi źródłami energii). Jednocześnie trzeba zauważyć, że energia atomowa została oceniona w tym badaniu jako najbardziej wydajna i druga najbardziej perspektywiczna (po OZE). Aż 53% respondentów opowiedziało się również za uruchomieniem produkcji energii w elektrowniach jądrowych w perspektywie najbliższych 14 lat (tj. do 2030 r.).
Podsumowanie
Na pytanie, czy Polska powinna wybudować elektrownię jądrową, nie da się udzielić jednoznacznej odpowiedzi. I zwolennicy, i przeciwnicy tego rozwiązania mają solidne argumenty.
Z pewnością energia atomowa zyskuje coraz większą popularność nie tylko ze względu na wydajność, ale też wyższą czystość w stosunku do paliw kopalnych. Z drugiej strony koszt budowy nawet pojedynczego reaktora jest poważnym obciążeniem dla budżetu, a możliwe opóźnienia w realizacji jeszcze bardziej odstraszają potencjalnych inwestorów. W polskich warunkach problemem jest także stosunkowo chwiejna scena polityczna i brak gwarancji kontynuacji prowadzonych działań w wypadku zmiany partii rządzącej. Jednocześnie dywersyfikacja źródeł energii mogłaby zmniejszyć naszą zależność od rosyjskich dostaw gazu, co niewątpliwie byłoby poważnym krokiem naprzód.
Długoterminowe skutki ewentualnej budowy elektrowni jądrowej trudno przewidzieć. Faktem jest, że ku tej formie pozyskiwania energii (choć także ku źródłom odnawialnym) zwraca się właściwie cały cywilizowany świat, a polskie strategie energetyczne od dłuższego czasu wspominają o potrzebie uwzględnienia energii atomowej w infrastrukturze elektroenergetycznej. Choć czasem zdarzają się katastrofy, nawet 7, najwyższego stopnia w skali INES (do tej pory mieliśmy takie dwie: w Czarnobylu i w Fukushimie), to zdecydowana większość elektrowni działa bez zarzutu. Opinii społecznej – nawet jeśli momentami zbyt emocjonalnej – nie można jednak lekceważyć.
- Czy w Polsce powinniśmy zbudować elektrownię atomową?
- Jakie argumenty wysuwane przez zwolenników/przeciwników są dla Was najbardziej przekonujące?
Budowa elektrowni atomowej wiąże się z wysokimi nakładami finansowymi.
Elektrownia jądrowa jest złożonym projektem, przy którym łatwo o wieloletnie opóźnienia czy kilkukrotne przekroczenie zakładanego budżetu.
Niestabilność polskiej sceny politycznej budzi obawy, że kierunek prowadzonej polityki energetycznej zmieni się przed oddaniem elektrowni do użytku.
Elektrownię jądrową można wybudować tylko w ściśle określonym miejscu – możliwe są problemy ze znalezieniem dogodnej lokalizacji.
Polska wciąż nie ma odpowiednio wykształconych kadr, a potencjalni pracownicy łatwo mogą zostać skuszeni wizją wyższych zarobków za granicą.
Na świecie funkcjonuje już ponad 400 reaktorów jądrowych, więc jest to technologia relatywnie powszechna i wykorzystywana na całym świecie.
Polska polityka energetyczna zakłada dywersyfikację źródeł energii, a energia atomowa wydaje się rozsądną alternatywą dla OZE.
Obecnie przepisy bezpieczeństwa w elektrowniach jądrowych są dużo bardziej restrykcyjne niż z okresu katastrof w Czarnobylu i Three Mile Island.
Przejście na energię jądrową może w znacznym stopniu uniezależnić nas od rosyjskich dostaw gazu.
Z biegiem lat rośnie poparcie społeczne dla planów budowy elektrowni jądrowej w Polsce.
Źródła:
Nie taki atom straszny…, prof. dr hab. Michael Waligórski
Instytut Fizyki Jądrowej PAN, 2013 r. (artykuł)
Raport OECD o doświadczeniach po katastrofie w Fukushimie, 2013 r. (PDF)
Polacy o przyszłości
energetycznej kraj, komunikat CBOS, 2016 r. (PDF)
Dodaj komentarz
14 komentarzy do "Czy w Polsce powinniśmy zbudować elektrownię atomową? Argumenty za i przeciw"
Brak w ankiecie odpowiedzi „nie wiem”. Najlepszych metod trepanacji czaszki też nie warto rozstrzygać w referendum. Na terenie Japonii nie powinno być żadnych elektrowni jądrowych,bowiem jest to znany region sejsmiczny. Tak jak Kamczatka.
Jak słusznie p.Sarkozy w kampanii wyborczej zauważył, dolina Rodanu terenem sejsmicznym nie jest, ale wybory z p. Hollandem, obiecującym zamykanie elektrowni jądrowych, przegrał.
Właściwym byłoby postawienie pytania: jeśli nie atom, to co?
Oczywiście zgadzam się z informacją, że budowa elektrowni węglowej (bez instalacji do oczyszczania spalin z pyłów i CO2) jest 2,5-krotnie tańsza, niż budowa elektrowni jądrowej. Ale należy zwrócić uwagę właśnie na to, co jest w nawiasie i to, czego w nim nie ujęto.
Zacznę od takiego stwierdzenia: mieszkam w Wałbrzychu, mieście, w którym przez jakieś 600 lat wydobywano węgiel. Ilość wymagających stałej opieki pozostałości po nieczynnych już dziś kopalniach to prawdziwa „studnia bez dna”. Szyby, których nie sposób zasypać, hałdy, prawdziwe „usypane góry”… To jest tylko powierzchnia. Natomiast co jest pod? Dziesiątki kilometrów wyrobisk, które prędzej czy później zaczną się zapadać. A to będzie oznaczać tąpnięcia. Takie małe, choć lokalnie całkiem silne trzęsienia ziemi. Skutki w postaci walących się czy pękających domów kiedyś przyjdą. O tych kosztach – tonach zalegającego na hałdach kamienia, pyłu węglowego, mułów autor nic nie napisał. A przecież to powinno być tak, że skoro kopalnia coś takiego na powierzchnię wydobywa i usypuje z tego góry, to później to coś trzeba zabezpieczyć, a najlepiej wsadzić z powrotem pod ziemię. Tak powinno być, ale nie jest!
Podobnie nasze prawo jest dość liberalne, jeśli chodzi o ochronę powierzchni przed skutkami prac górniczych.
Piszę o tym dlatego, aby każdy czytelnik zrozumiał jedną prawdę: może sama budowa elektrowni węglowej jest i tańsza, ale jeśli doliczyć do tego koszty budowy kopalni i dodatkowe koszty związane z nieuchronnymi skutkami eksploatacji węgla, to rachunek zaczyna się wyrównywać.
Nie ukrywajmy także, że elektrownie węglowe to zanieczyszczenie powietrza. Czyli coś, za co płacimy wszyscy pylicami, alergiami, rozedmami płuc i – a to jest najtrudniejsze – wzrastającą liczbą chorób nowotworowych. Do tego należy doliczyć koszty opieki medycznej dla samych górników – wprawdzie coraz rzadziej dochodzi do wypadków przy pracy skutkujących śmiercią lub niepełnosprawnością, ale choroby zawodowe (z pylicą na czele) są w ten zawód wpisane. I tu już powstaje wątpliwość, czy uwzględniając te koszty społeczne, rozłożone na dziesiątki lat, nadal możemy mówić o „ekonomicznym” uzasadnieniu dla utrzymywania energetyki węglowej?
Oczywiście wiem, że „równie tanią” alternatywą jest energetyka oparta o gaz ziemny lub ropę naftową, ale własnych zasobów surowcowych pozwalających nam (Polsce) przestawić energetykę z węgla na inne „węglowodory” po prostu nie posiadamy, a dalsze uzależnianie się od Rosji budzi coraz więcej wątpliwości politycznych, nie tylko w Polsce.
Z postawionych powyżej pytań odniosę się do kwestii 5. To zagrożenie dotyczy nie tylko przyszłościowej energetyki jądrowej ale większości „zawodów wymagających wyższych kwalifikacji”. Kształcimy lekarzy, którzy natychmiast po ukończeniu studiów emigrują. Kształcimy inżynierów, których zatrudniają zagraniczne firmy. Kształcimy informatyków… Z dostępnych raportów wynika, że część firm sektora IT przenosi się z Polski do Holandii czy Anglii, bo tam mają dostęp do polskich pracowników. podobnie jest z biotechnologami… Można jedynie postawić retoryczne pytanie: kiedy płace w Polsce dorównają tym na Zachodzie? Bez tego każdy „wyższej klasy” młody specjalista da się, prędzej czy później, kupić.
awaria w czarnobylu to był test i nieuwago człowieka test ponieważ wyłączono system podtrzymywania reaktora a niewiele osób wie że kraje wokół nas mają własne elektrownie atomowe
Niektóre kraje wycofują sie z elektrowni atomowej dlaczego? Może dlatego że trwają prace nad fuzja jądrowa. Może do czasu dokończenia prac nad tego typu energia stworzyć lepsze filtry węglowe nie, ryzykować odpady radioaktywne i awarie atomowe.
Żaden kraj się nie wycofuje, prezydent Francji zapowiedział jedynie zmniejszenie procentu zależności Francji od atomu ale jeszcze nie zamknął żadnej elektrowni. Fuzja jądrowa, czyli energia termojądrowa nie zastąpi energii atomowej, to tak nie działa. Do wytworzenia 500MW w elektrowni termojądrowej potrzeba 50MW co jest równe elektrowni atomowej. Filtry węglowe dla elektrowni węglowych mogą pomóc usunąć jakieś zanieczyszczenia ale nie wszystkie. W dodatku elektrownie węglowe są wyjątkowo nieefektywne w porównaniu do atomu i o wiele brudniejsze. Ryzyko o którym mówisz jest znikome. Głównie powodowane odosobnionym przypadkiem zaniedbań w Związku Radzieckim. Odpadami radioaktywnymi też nie należy się przejmować ponieważ ich przyrost nie będzie w stanie zagrozić ludzkości z powodu postępu jakim będzie stworzenie w przyszłości sfery Dysona i dostęp do energii wystarczającej aby usunąć ten problem
Nigdy w życiu nie powinno w Polsce powstać elektrownie jądrowe czy atomowe!!!!! Czy nasz rząd chce powtórki z Czarnobylu??? Na to wszystko wskazuje precz z elektrownia
Ludzie błagam nie piszcie o bezpieczeństwie elektrowni atomowych, takie po prostu nie istnieje, tak samo jak wypadki w elektrowniach węglowych dotyczą tylko pracowników węglówek, a całe rzekome jej niebezpieczeństwo opiera się na wypadkach w kopalniach. Awarie węglówek nie mają znaczenia dla środowiska, atomówek mają znaczenie niebagatelne.
Z powodu spalania węgla umiera więcej osób niż przy wypadkach w elektrowniach atomowych.
Ps. węgiel zawiera uran 🙂