Temat ograniczenia bądź całkowitego zakazu handlu w niedzielę obecny jest w debacie publicznej nie od dziś. W ostatnim czasie dyskusja odżyła za sprawą projektu ustawy powstałego z inicjatywy NSZZ „Solidarność”. Poniżej przeanalizujemy postulaty związków zawodowych i ocenimy możliwe konsekwencje ich wejścia w życie. Przyjrzymy się także przyzwyczajeniom zakupowym Polaków i ich poglądom. Przedstawimy stan prawny w innych krajach europejskich oraz omówimy argumenty zwolenników i przeciwników wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę.
Jak to wygląda w chwili obecnej?
Aktualnie polskie prawo nie reguluje w żaden sposób kwestii handlu w niedzielę. Choć wielu właścicieli decyduje się na zamknięcie sklepu tego dnia, to w niedzielę wciąż działają na przykład sklepy wielkopowierzchniowe. Uregulowany został jedynie problem niektórych świąt w roku, które uznano za „ustawowo wolne od pracy”.
Większość osób zatrudnionych w sektorze handlu, którzy pracują w niedzielę, wyraża swoje poparcie dla projektu. Mają dość tego, że brakuje im czasu dla rodziny i przyjaciół, a czasem po prostu sił.
Popieram zdecydowanie zakaz handlu w niedziele. Jestem pracownikiem marketu budowlanego i pomimo, że niedziele są więcej płatne chciałbym mieć wolne w tym dniu. Praca w niedziele jest bardzo męcząca i wyczerpująca i nie mam czasu dla rodziny. Od kilku lat obserwuję ludzi, którzy robią zakupy w niedziele i widzę, że zdecydowanie bardziej od zakupów klienci szukają w marketach rozrywki. Oni nie potrafią inaczej spędzać wolnego czasu. Spacerują po markecie całymi rodzinami (nawet z małymi dziećmi) nierzadko po kilka godzin, robiąc niewielkie zakupy. Kupują zazwyczaj drobiazgi, które bez problemu mogliby kupić w tygodniu. Market jest dla nich jedyną formą rozrywki, a dla pracowników niestety taka praca jest bardzo dużym obciążeniem, kosztem zdrowia i rodziny.
„Gość”, kontakt24.tvn24.pl
Niektórzy czują się nierówno traktowani, gdy słyszą, że pracownicy w innych krajach mogą liczyć na wolną niedzielę. Pozostaje jednak pytanie – czy na pewno zdają sobie oni sprawę z możliwych konsekwencji zmiany przepisów?
Przeciwnikami wprowadzenia ograniczeń są rzecz jasna właściciele sklepów (szczególnie tych największych) oraz większość ekonomistów. Z ich strony padają argumenty natury ekonomicznej – straszą oni spadkiem zysków oraz wzrostem bezrobocia.
Jakich zmian chce „Solidarność”?
Projekt związkowców mówi nie o „zakazie”, a jedynie o „ograniczeniu” handlu w niedzielę. W praktyce oznacza to, iż autorzy przewidują liczne wyjątki od zakazu.
Oprócz niedziel projekt zakłada uregulowanie kwestii handlu w wigilię Bożego Narodzenia oraz Wielką Sobotę (handel w te dni miałby być dozwolony jedynie do godziny 14:00). Nowe prawo, oprócz zatrudnionych w sprzedaży, dotyczyłoby także osób wykonujących pracę związaną pośrednio z handlem (np. przy magazynowaniu i pakowaniu).
Autorzy zaznaczają, iż zmiana przepisów powinna dotyczyć wszystkich zatrudnionych, niezależnie od formy umowy zawartej z pracodawcą. Projekt odnosi się zarówno do handlu prowadzonego na terenie Polski, jak i działalności polskich podmiotów za granicą.
W koncepcji autorów z zakazu wyłączone powinny być m.in. stacje benzynowe, apteki, hotele oraz niektóre placówki służby zdrowia.
W katalogu sankcji proponowanych przez „Solidarność” znalazła się kara grzywny, ograniczenia wolności, a w przypadku recydywy – nawet ograniczenia wolności do dwóch lat.
Zakupy w niedzielę – co na to Europa?
Analizując stan prawny dotyczący handlu w niedzielę w krajach Unii Europejskiej, możemy dojść do wniosku, że pomysł jego ograniczenia nie jest niczym nadzwyczajnym. Choć podobne przepisy nie obowiązują nawet w połowie krajów UE, to rozwiązania proponowane przez „Solidarność” w pewnym stopniu przyjęli już najsilniejsi europejscy gracze: Niemcy, Francja i Wielka Brytania.
Szczególnie restrykcyjne prawo stosuje się u naszych zachodnich sąsiadów i w Austrii. Utarł się tam zwrot „Sonntagsruhe”, który oznacza „niedzielną ciszę”. Niemieckie i austriackie przepisy dopuszczają możliwość prowadzenia handlu w niedzielę jedynie w sklepikach znajdujących się przy dworcach kolejowych, na stacjach benzynowych oraz punktach mieszczących się w sąsiedztwie atrakcji turystycznych. Liczne ograniczenia odnajdziemy też w prawie dwóch krajów spoza UE – Szwajcarii i Norwegii.
W Holandii i Hiszpanii kwestie dotyczące handlu w niedzielę pozostawiono władzom lokalnym. W tych rejonach Kraju Tulipanów, które zostały zdominowane przez konserwatystów, obowiązuje tego dnia tygodnia całkowity zakaz handlu.
Swoje ograniczenia wprowadziły również takie kraje jak Szwecja (w niedzielę zabroniona jest sprzedaż alkoholu) i Grecja. Węgrzy, po wprowadzeniu w zeszłym roku częściowego zakazu, ostatecznie odeszli od tego pomysłu, gdyż nie zyskał on społecznego poparcia. W Chorwacji, pomimo braku ustawowych restrykcji zdecydowana większość sklepów jest w niedzielę nieczynna. Niektóre z nich są otwierane jedynie po południu i to tylko na kilka godzin.
Spoglądając na działania krajów Unii Europejskiej, można dojść do wniosku, że projekt „Solidarności” nie tylko nie jest innowacyjny w skali Europy, ale wręcz domaga się wyrównania sytuacji pracowników w Polsce i na zachodzie. Być może niepotrzebnie obawiamy się skutków wprowadzenia ustawy, skoro podobne restrykcje z powodzeniem obowiązują w najbardziej rozwiniętych krajach UE? Oddajmy na chwilę głos naszym rodakom.
Handel w niedzielę oczami przeciętnego Polaka
Według badań CBOS-u przeprowadzonych we wrześniu tego roku niemal połowa z nas robi niedzielne zakupy przynajmniej od czasu do czasu. Kolejne 31% przyznaje się do rzadkiego dokonywania zakupów w niedzielę. Jedynie co piąty Polak deklaruje, że nigdy tego dnia nie chodzi do sklepów.
Jak często bywają takie sytuacje, że robi Pan(i) zakupy w niedzielę? | |
Dość często | 17% |
Czasami | 31% |
Niezbyt często | 31% |
Nigdy | 21% |
Badanie CBOS, wrzesień 2016.
Autorzy raportu podsumowującego badania wskazują również na złożoność przyczyn, które warunkują naszą zakupową aktywność w niedzielę. Czynniki kształtujące nasze zachowania w tym zakresie można podzielić na te, które wynikają z uwarunkowań demograficznych (wiek, status zatrudnienia, miejsce zamieszkania i powiązana z nim dostępność dóbr i usług) oraz kulturowych (w tym przypadku chodzi o światopogląd i przywiązanie do wartości religijnych).
Wszystko to powoduje, że nieraz mamy ograniczony wpływ na nasze przyzwyczajenia dotyczące zakupów w niedziele. Choć osoby wierzące, biorące udział w praktykach religijnych robią niedzielne zakupy rzadziej od osób niepraktykujących, to także im się to zdarza. Zmusza ich do tego brak wolnego czasu w ciągu reszty tygodnia. Trzeba również pamiętać, że zrobienie dużych zakupów dla osób z mniejszych miast i wsi często wiąże się z wydłużonym dojazdem do sklepu, na co nie zawsze znajdują one czas w dni robocze.
Z drugiej strony, częściej zakupów w niedzielę dokonują mieszkańcy większych miast. Tłumaczyć to można olbrzymią dostępnością usług w mieście. Dużo łatwiej jest pójść nawet na małe, wcześniej niezaplanowane zakupy, gdy sklep mijamy niemal na każdym kroku. Co więcej, niedzielna wyprawa do hipermarketu stała się dla wielu mieszkańców miast elementem tzw. „miejskiego stylu życia”.
Czy zatem Polacy wyrażają chęć utrzymania panującego status quo, a tym samym i swoich niedzielnych przyzwyczajeń zakupowych? Okazuje się, że niekoniecznie.
Czy popiera Pan(i) wprowadzenie zakazu handlu w niedziele [na zasadach zawartych w projekcie ustawy – przyp. red.], czy jest Pan(i) temu przeciwny(a)? | |
Zdecydowanie popieram | 34% |
Raczej popieram | 27% |
Raczej jestem przeciwny | 17% |
Zdecydowanie jestem przeciwny | 15% |
Trudno powiedzieć | 7% |
Wyniki badań CBOS-u wskazują, iż postulat wprowadzenia ograniczenia handlu w niedzielę ma szerokie poparcie społeczne. W sumie aż 61% ankietowanych deklaruje swoją aprobatę dla projektu ustawy i to pomimo użycia w pytaniu słowa „zakaz” zamiast „ograniczenie”. Co ciekawe, zwolennicy wprowadzenia nowych przepisów często mają przewagę nawet wśród tych grup społecznych, którym najczęściej zdarza się w niedzielę odwiedzać sklepy. Nie wzbudza sensacji fakt, iż wśród osób popierających zmianę prawa najliczniej reprezentowani są pracownicy usług (81%).
Istnieje też wyraźna zależność między częstotliwością uczestnictwa w praktykach religijnych a stosunkiem do propozycji ograniczenia handlu w niedziele. Aż 93% osób głęboko wierzących deklaruje poparcie dla projektu. Dla porównania: odsetek ten w przypadku osób niepraktykujących wynosi 46%.
Niezależnie od wyników badań warto zastanowić się, jakie argumenty przemawiają za wprowadzeniem reformy, a jakie zagrożenia dostrzegają jej przeciwnicy.
Argumenty za wprowdzeniem zakazu handlu w niedzielę
W sprawie głos zabrali najbardziej zainteresowani ewentualnymi konsekwencjami wprowadzenia zmian, czyli handlowcy i zatrudnieni u nich pracownicy. Podział zdań jest wśród nich dokładnie tak samo wyraźny, jak to przedstawiają badania CBOS-u dotyczące ogółu społeczeństwa.
Nawiązanie do polskich tradycji kulturowych i religijnych
Wbrew pozorom część firm działających w sektorze handlu docenia plusy propozycji związkowców. Polska Grupa Supermarketów otwarcie wyraziła swoje poparcie, zwracając uwagę na fakt, iż ustawa uszanowałaby i pogłębiła narodową tradycję. W Polsce niedziela od zawsze była dniem, w którym poświęcano czas rodzinie, co, według autorów projektu, pozytywnie wpływa na funkcjonowanie tej podstawowej komórki społecznej.
W tym miejscu należy wspomnieć o doktrynie Kościoła katolickiego, który w Polsce ukształtował tę tradycję. Nauka kościoła jest dla sporej grupy Polaków istotnym argumentem za wprowadzeniem zmian. Za podstawę nauczania w tej kwestii służy Dekalog. Trzecie Przykazanie brzmiące „pamiętaj, abyś dzień święty święcił” rozwinęli hierarchowie w Przykazaniach Kościelnych. Pierwsze z nich stanowi:
W niedzielę i święta nakazane uczestniczyć we Mszy świętej i powstrzymywać się od prac niekoniecznych.
pierwsze Przykazanie Kościelne
Mówiąc o „pracach niekoniecznych” Kościół zaznacza, iż nie potępia pracowników, którzy muszą pracować w niedzielę, by zapewnić byt sobie i swojej rodzinie. Wielu z nich nie ma szans na natychmiastową zmianę pracy, przez co są oni pozbawieni możliwości wyboru. Przykazanie jest jednak swojego rodzaju wywieraniem presji na ich chlebodawcach, by ci nie zmuszali pracowników do pracy w niedzielę.
Niektórzy handlowcy popierają postulowane ograniczenia
Co interesujące, ze strony handlowców popierających projekt padają także argumenty natury ekonomicznej, co, mogłoby się wydawać, powinno być domeną jego przeciwników.
Eugenia Rębacz, prezes PSS „Społem” w Słupsku uważa, iż w przypadku małych sklepów zysk z handlu w niedzielę jest nieraz niższy niż dniówka wypłacana pracownikowi. W związku z tym zamknięcie sklepu w ten dzień nie przyniesie ich właścicielom wymiernych strat. Jeszcze inni, jak chociażby przedstawiciele grupy GK „Specjał”, doceniają fakt, iż projekt nie zakłada wprowadzenia bezwzględnego zakazu handlu, a wprowadza jedynie ograniczenia.
Zwraca się także uwagę na pewną niesprawiedliwość – olbrzymie sieci handlowe z Francji i Niemiec nakazują swoim polskim pracownikom pracować w niedzielę, podczas gdy francuscy czy niemieccy pracownicy tych samych sieci mają tego dnia wolne.
Pracownicy sektora usług chcą mieć wolne
Wcześniej przytaczane wyniki badań CBOS-u wskazują na szerokie poparcie pracowników sektora usług dla pomysłów „Solidarności”. W tym przypadku korzyści są oczywiste i nie wymagają chyba rozbudowanego komentarza – oczywistym jest, iż żądanie prawa do wolnej niedzieli zawsze spotka się z ich aprobatą.
W tym kontekście ciekawe jest także stwierdzenie dr Katarzyny Orlak, która zauważa, iż praca w niedzielę jest… niebezpieczna dla zdrowia. Argumentuje, że wywołuje ona konflikt „praca-dom” oraz niekorzystnie wpływa na psychikę, co w skrajnych przypadkach może doprowadzić do depresji.
Argumenty przeciw zakazowi handlu w niedzielę
Przyjrzyjmy się teraz stanowisku przeciwników zakazu handlu w niedzielę. Zwracają oni uwagę m.in. na straty handlowców i niższe wpływy do budżetu państwa. Myli się jednak ten, kto uważa, że zmiana przepisów nie stanowi realnego zagrożenia także dla pracowników.
Zakaz odbije się rykoszetem na pracownikach
Ograniczenie handlu w niedzielę spowoduje, iż wiele punktów handlowo-usługowych będzie pracowało w skali roku o kilkadziesiąt dni krócej. Istnieje uzasadniona obawa, że przyniesie to przykre konsekwencje w postaci likwidacji części etatów. Ci zaś, którzy utrzymają swoją pracę, a są rozliczani z ilości przepracowanych godzin, aby zachować dotychczasową pensję będą musieli pracować dłużej w ciągu tygodnia roboczego. Nie zawsze jest to możliwe – studenci dzienni, by zyskać dodatkowe źródło utrzymania, często wykorzystują czas wolny, którego najwięcej mają w weekendy. Osoby pracujące w niedzielę mają też zagwarantowaną wyższą stawkę godzinową i nieraz sami chętnie korzystają z tej dodatkowej formy zarobku. Nowe przepisy części z nich odebrałyby taką możliwość.
Co istotne, problem ten nie dotyczy jedynie osób zatrudnionych bezpośrednio w sektorze sprzedaży. W przypadku dużych centrów handlowych ucierpieć mogą chociażby pracownicy ochrony, punktów gastronomicznych bądź osoby sprzątające. W sumie zagrożonych może być nawet kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy (według różnych szacunków od 35 tys. do około 75 tys.).
Straty finansowe dla handlowców i niższe wpływy do budżetu
Proponowane zmiany dla większości handlowców oznaczają wymierne straty finansowe: Maria Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji twierdzi, że w zależności od branży i konkretnego podmiotu straty przedsiębiorców mogą wynieść od kilku do nawet kilkunastu procent.
Z perspektywy makroekonomicznej na pewno spadłyby wpływy do budżetu państwa. Ekonomiści szacują, że polska gospodarka traciłaby na każdej wolnej niedzieli ok. 2,5 mld złotych. W ciągu roku strata wyniosłaby ponad 100 mld złotych.
W tym miejscu warto także wyjaśnić dwie często pojawiające się w debacie wątpliwości:
- Dlaczego w Niemczech czy we Francji po wprowadzeniu ograniczeń nie mówi się o zmniejszonych wpływach? Należy zauważyć, że gospodarki tych państw oparte są w dużej mierze na silnym eksporcie. Wniosek z tego jest taki, że polska gospodarka, bazująca na rynku wewnętrznym, straciłaby po zmianie przepisów relatywnie więcej.
- Nie każdego przekonuje także argument zwolenników mówiący, iż po ograniczeniu handlu w niedzielę wzrosną obroty w pozostałych dniach tygodnia. O ile może znaleźć to odzwierciedlenie w rzeczywistości w przypadku artykułów spożywczych, o tyle sklepy z elektroniką czy odzieżą tradycyjnie osiągają w niedziele wysokie dzienne obroty.
Liczne problemy z dystrybucją
Kolejne wątpliwości budzi zawarty w projekcie zapis dotyczący podmiotów świadczących usługi na rzecz handlu. Według krytyków utrudnia on proces dostawy towaru, niepotrzebnie go wydłużając. Twierdzą, że nowe przepisy mogą przynieść problemy z zaopatrywaniem sklepów w poniedziałki.
Obawiają się też, iż zabronione będzie np. rozładowywanie i załadowywanie statków oraz pociągów towarowych w niedzielę, co pociągnie za sobą olbrzymi wzrost kosztów dystrybucji (szczególnie z powodu konieczności uiszczania opłat za postój).
Naruszenie zasad wolnej konkurencji
Nawet zawarte w projekcie ustawy wyjątki nie przekonują jego zawziętych przeciwników, a budzą wręcz kolejne kontrowersje.
Istnieje wątpliwość, czy wyłączenie spod zakazu wybranych punktów sprzedaży, takich jak stacje benzynowe czy kioski, przypadkiem nie narusza zasady wolnej konkurencji. To z kolei może odbić się czkawką u konsumentów, którzy będą zmuszeni kupować produkty po zawyżonych cenach.
Dyskryminowane mogą się też poczuć polskie podmioty działające za granicą. Będą one musiały konkurować tam ze sklepami, których zakaz nie obowiązuje.
Konsument ma prawo decydować, jak spędza czas wolny
Co z obywatelami, którzy nie prowadzą działalności handlowej ani nie są zatrudnieni w tym sektorze? Musimy zdawać sobie sprawę, że konsumentem na rynku jest każdy z nas i dla każdego skutki ewentualnej ustawy będą odczuwalne.
Pomysłodawcy twierdzą, że zakaz handlu w niedzielę spowoduje pogłębienie więzi rodzinnych. Z drugiej strony, olbrzymia część z nas spędza niedzielne popołudnie z rodziną, tyle że w kinie, restauracji czy kawiarni. Wiele rodzin decyduje się na wyprawę do galerii handlowej właśnie ze względu na usługi dostępne w takich miejscach. Samo pozostanie w domu nie gwarantuje, że rodzina rzeczywiście spędzi ze sobą czas; a nawet jeśli, to czy ktokolwiek ma prawo ograniczać innym swobodę wyboru?
Pójdźmy dalej i zadajmy kolejne (nieco prowokacyjne) pytanie: czy rodziny, które chciałyby się wybrać w niedzielę na kawę i lody mają być dyskryminowane kosztem tych siedzących w milczeniu przed telewizorem? Uzasadniona wydaje się być wątpliwość, czy tego typu próba edukowania społeczeństwa co do sposobu spędzania czasu wolnego jest w ogóle potrzebna.
W poszukiwaniu złotego środka
Ci mniej zawzięci, którzy nie zaprzeczają korzyściom wynikającym z ewentualnej zmiany przepisów, proponują ostrożność. Padają pomysły, by prawo zmieniać stopniowo, np. powoli zwiększając ilość wolnych niedziel w skali roku i uważnie obserwując skutki takiego posunięcia.
Szczególnie istotne z punktu widzenia interesu społecznego wydaje się być wprowadzenie przynajmniej wolnej wigilii Świąt Bożego Narodzenia; nie tylko ze względu na wyjątkowy charakter tego dnia w polskiej tradycji, ale także z powodu natłoku pracy, którą trzeba wykonać wówczas w domu.
Pojawiają się także propozycje, by skorzystać z doświadczeń Holendrów i Hiszpanów, tzn. pozwolić na podjęcie decyzji samorządom. Miałoby to pozwolić na porównanie konsekwencji takiej zmiany prawa, a dodatkowo wzmocnić pozycję samorządów, które jednak wciąż mają dość ograniczone kompetencje.
Spokój i chłodna kalkulacja
Mimo niewątpliwych zalet rozwiązań proponowanych przez „Solidarność” nie wolno nam zapominać o możliwych konsekwencjach ustawowego ograniczenia handlu w niedzielę. Warto jednak chociaż przedyskutować propozycję związkowców – choćby dlatego, iż zawarli w swoim projekcie liczne wyjątki nieco łagodzące potencjalne skutki zmiany przepisów. Należy mieć nadzieję, że w tym przypadku dominować będzie w debacie publicznej spokój i uczciwa analiza.
By dołożyć do tego swoją cegiełkę, zbierzmy w jednym miejscu argumenty zwolenników i przeciwników wprowadzenia ograniczeń handlu w niedzielę i przedstawmy je w formie przejrzystej tabeli:
Korzyści i szanse | Zagrożenia i straty |
Uszanowanie tradycji, pogłębienie domowych więzi rodzinnych, postępowanie w zgodzie z nauką Kościoła. | Niektórzy socjologowie twierdzą, że czas spędzony w supermarkecie wpływa korzystnie na więzi rodzinne. |
Brak negatywnego wpływu na budżet niektórych małych sklepów. | Wymierne straty finansowe dla większości podmiotów prowadzących handel (szczególnie tych spoza branży spożywczej) oraz zmniejszenie wpływów budżetowych. |
Dbałość o zdrowie i samopoczucie pracowników. | Możliwa redukcja zatrudnienia, także w branżach niezwiązanych bezpośrednio z handlem. |
Zwiększony popyt na pracę w pozostałe dni tygodnia. | Ograniczenie możliwości dodatkowego zarobku, np. dla studentów. |
Traktowanie pracowników polskich na równi z pracownikami z krajów, w których handel w niedzielę jest ograniczony (Niemcy, Austria, Francja). | Utrudniony dostęp do dóbr i usług. |
Naruszenie zasady wolnej konkurencji (wzmożony handel w niedzielę np. na stacjach benzynowych). | |
Kolejne restrykcje i ograniczenia dla przedsiębiorców – nawet bez tej ustawy jest ich dużo. |
Jak zwykle jesteśmy ciekawi Waszej opinii:
- Czy argumenty zwolenników ograniczenia handlu w niedzielę uzasadniają chęć zmiany prawa?
- Na ile realne są obawy przeciwników projektu?
- Czy spodziewacie się jeszcze innych, niewymienionych przez nas, skutków zmiany prawa?
- Czy w tej kwestii możliwy jest kompromis? Jeśli tak, jak mógłby wyglądać? Czy propozycja stopniowego zwiększania liczby wolnych niedziel w roku jest wystarczająca, aby zminimalizować zagrożenia? Czy pozostawienie decyzji samorządom to dobry pomysł?
Źródła:
Zanim podejmiesz pracę – o rozliczaniu pracy w dni wolne od pracy. Państwowa Inspekcja Pracy.
Zakaz handlu w niedzielę – o co tu chodzi?, Bagiński K (artykuł)
Właściciel Answear o zakazie handlu w niedzielę, Bajołek K. (artykuł)
Zakaz handlu w niedzielę zatrzyma statki i pociągi, Cieńkowski C. (artykuł)
Jak w niedzielę pracuje Europa? (artykuł)
Komunikat z badań CBOS-u nr 134/2016, Zakaz handlu w niedzielę? (PDF)
Dodaj komentarz
1 Komentarz do "Handel w niedzielę – czy powinien być prawnie zakazany? Argumenty zwolenników i przeciwników"
Pytaniem nie powinno być „Czy handel w niedziele powinien być zakazany”, tylko czy „państwo powinno regulować kiedy ludzie mają pracować”
Uważam, że im mniej państwa, im mniej jego władzy tym lepiej i tego się trzymam, odpowiadając na pytania:
1. Zwolnienia i zmniejszenie ew. wypłat w zupełności rekompensuje wolne niedziele – wole pracować w niedzielę, ale mieć tą pracę i mieć wypłatę o te 1/7 wyższą (czyli około 200 zł dla najniższej krajowej)
2. Na 100% Zawsze każda regulacja, nieważna czy z dobrych czy złych pobudek powoduje straty – wolny rynek ma być maksymalnie wolny – skoro nie spowoduje zmniejszenia zatrudnienia w handlu to może zmniejszmy wolne dni od wtorku do niedzieli, pozwólmy pracować tylko w poniedziałek – dzięki temu pracownicy będą mieć więcej czasu dla rodzin! – a nikt pracy nie straci… Rynek jest płynny – oczywiście że straci, rynek odczuwa najmniejsze zmiany, a co dopiero zabrać ludziom 15% czasu na handel!
3. Główne skutki są słusznie wymienione, kolejne będą jedynie ich konsekwencją np. obniżenie tempa wzrostu PKB – może dalej rosnąć, ale nie tak szybko jak przed ustawą.
4. Kompromis? Kompromis można sobie podjąć jak jedna osoba słodzi 5 łyżek cukru, a inna 7 – można iść na kompromis słodząc 6, ale nie można w przypadku gdy jedna słodzi 2 łyżki, a druga wcale i kompromisem słodzić jedną łyżkę! Tak samo tutaj nie można dać trochę wolnych niedziel. Nie wolno dać tego także samorządom, to czy ktoś będzie pracować w niedzielę powinna regulować umowa między pracownikiem, a pracodawcą!