19.09.2017
Aktualizacja: 19.09.2017

Hormon miłości lekarstwem na ksenofobię? Zaskakujące wyniki badań niemieckich naukowców

Wpływ oksytocyny na stosunek do uchodźców.
© Lunghammer/fotolia

Hemofobia, nyktofobia, akrofobia, arachnofobia… wiele ze znanych w psychiatrii fobii można zwalczyć przy pomocy psychoterapii czy odpowiednio dobranych leków. Czy podobnie jest w przypadku fobii o charakterze społecznym – tych wynikających nie z zaburzeń psychicznych, a raczej z określonego światopoglądu?

Badanie przeprowadzone przez naukowców z Bonn, Tulsy i Lubeki miało na celu określenie wpływu oksytocyny na… stosunek do uchodźców (imigrantów). Choć brzmi to co najmniej dziwnie (a po dłuższej refleksji – wręcz groźnie), to wnioski z badań opublikowano w prestiżowym czasopiśmie naukowym „Proceedings of the National Academy of Sciences”.

Oksytocyna – hormon miłości

Oksytocyna to nic innego jak hormon wytwarzany przez podwzgórze, czyli część mózgu odpowiedzialną za produkcję neurohormonów, łączącą ośrodkowy układ nerwowy (mózg i rdzeń kręgowy) z układem wewnątrzwydzielniczym. Wzmożona produkcja oksytocyny następuje w trakcie intymnego kontaktu, dlatego związek ten bywa określany mianem „hormonu miłości”. Jego rolą jest stymulowanie uczucia uległości, ufności, szczodrości oraz chęci do współpracy.

W zasadzie jedynym zastosowaniem oksytocyny podawanej „z zewnątrz” jest obecnie przyspieszenie porodu poprzez wzmocnienie skurczów macicy. Mowa oczywiście o zastosowaniach medycznych, bo – jak wskazuje Mariusz Agnosiewicz z Racjonalista.pl – oksytocyna bywa na świecie wykorzystywana także do złych celów:

W Indiach rolnicy szprycują oksytocyną krowy, by dawały więcej mleka. W Bangladeszu oksytocynę podaje się nieletnim dziewczynkom przeznaczanym do prostytucji.

Ksenofobia „uleczalna”?

W badaniu niemieckich naukowców wzięły udział 183 osoby. Spośród nich wyodrębniono te, które wykazywały sympatię w stosunku do uchodźców, jak i te, które przejawiały postawy ksenofobiczne. Każdy badany otrzymał na wstępie 50 euro, które mógł przeznaczyć albo na pomoc rodowitym Niemcom, albo na wsparcie dla uchodźców. Pieniądze można było również zatrzymać dla siebie.

W pierwszym eksperymencie pozwolono dokonać badanym wyboru bez wpływu oksytocyny. Okazało się, że wartość datków na rzecz uchodźców była 20% wyższa niż w przypadku pomocy dla potrzebujących rodaków.

W drugim etapie podano oksytocynę połowie badanych, podczas gdy reszta otrzymała jedynie placebo. Efekt? Osoby przychylne uchodźcom podwoiły swoje datki na ich rzecz, zaś wśród badanych wykazujących wobec nich niechęć podobnej zmiany nie zaobserwowano.

Oksytocyna podziałała na grupę „ksenofobów” dopiero w trakcie trzeciego eksperymentu; i to nie samodzielnie, lecz w połączeniu ze świadomością o skali pomocy udzielanej przez innych. Gdy badani zostali poinformowani o tym, ile na wsparcie przeznaczyli inni uczestnicy badania, chęć do pomocy wzrosła także wśród osób nieprzychylnych uchodźcom. Wartość ich datków wzrosła aż o 74%. O ile więc wśród osób tolerancyjnych wobec uchodźców oksytocyna zadziałała od razu, o tyle w przypadku „ksenofobów” efekty przyniosło dopiero jednoczesne wywieranie pewnego rodzaju presji społecznej.

„Leczenie” ksenofobii – realny scenariusz?

Wnioski z niemieckich badań moglibyśmy potraktować jako zwykłą ciekawostkę naukową; tyle że sami naukowcy zdają się podchodzić do nich bardzo poważnie. Określenie wpływu oksytocyny na stosunek do uchodźców przedstawiają tak, jakby właśnie odkryli lekarstwo na niezwykle groźną, dotąd nieuleczalną chorobę.

Naukowcy wyraźnie nakreślają kontekst przeprowadzonych badań: „Bieżące konflikty, prześladowania i ubóstwo na Bliskim Wschodzie i w Afryce przyczyniły się do kontynuacji wymuszonych przesiedleń ponad 65 milionów osób od 2015 roku”. W opracowaniu czytamy też, że okoliczności „wymagają od rdzennej ludności dostosowania się do gwałtownego wzrostu różnorodności etnicznej, pluralizmu religijnego i zróżnicowania kulturowego”.

Prof. Rene Hurlemann stwierdził w wyniku obserwacji wyników eksperymentu, że „w odpowiednich warunkach oksytocyna może wspomóc akceptację i integrację migrantów w kulturach zachodnich”.

Oksytocyna wyraźnie zwiększa szczodrość wobec potrzebujących, jednakże jeśli zawczasu jest brak takiej altruistycznej podstawowej postawy, to sam hormon jej nie wytworzy

– dodaje psychiatra.

Niektórym trudno oprzeć się wrażeniu, że już wkrótce rządy państw europejskich, chcąc wymusić na obywatelach zmianę nastawienia do uchodźców, będą chciały wykorzystać w tym celu odkrycie niemieckich naukowców. „Szykują nam Nowy Wspaniały Świat…” kończy swój tekst Agnosiewicz, nawiązując do huxleyowskiej antyutopii. Czy to w ogóle możliwe? Z całą pewnością wiadomo tylko, że podobne badania stanowią doskonałą pożywkę dla wielu zwolenników teorii spiskowych; lub po prostu dla tych, którzy w napływie uchodźców (imigrantów) widzą zagrożenie dla świata zachodniego.

Co myślicie o eksperymencie z oksytocyną w kontekście „leczenia” ksenofobii?

Dodaj komentarz

Bądź pierwszy!

avatar
wpDiscuz