Choć wydaje się to nieprawdopodobne, z terytorium Polski wyłoniło się nowe „państwo”. Mieszko Makowski, prezes Fundacji Uroboros, założył je na terenie prywatnej posesji pod Radomiem.
Królestwo Kabuto – tak brzmi nazwa państwa, którego głównym terytorium jest obszar morski (72 km²) położony przy zachodnim wybrzeżu Kanady. Makowski postanowił utworzyć kolonię działającą na zasadach „państwa stowarzyszonego”. W tym celu wykupił na terenie gminy Wieniawa działkę o powierzchni 2 tysięcy m².
Sama nazwa „Kabuto” oznacza „japoński hełm”. Chodziło o to, żeby nazwa z jednej strony kojarzona była z czymś pokojowym, z pewnego rodzaju ochroną, a z drugiej strony – by brzmiała egzotycznie
– tłumaczy.
Założycielowi Kabuto nie bez przyczyny zależy na tym, by nazwę jego „państwa” kojarzono z ochroną. Na co dzień prowadzona przez niego fundacja pomaga niepełnosprawnym oraz świadczy darmową pomoc prawną osobom mniej zamożnym.
Kabuto jest monarchią ze stolicą w Quiet Depth. Ma już skromną administrację, flagę, herb, a nawet motto: „Audaces Fortuna Iuvat” (łac. „Szczęście sprzyja odważnym”).
Do tej pory obywatelstwa Kabuto udzielono 611 osobom. Motywy jego powstania, poza chęcią pomocy niepełnosprawnym, założyciel zdradził „Gazecie Wyborczej”:
Powstanie Kabuto to w pewnym sensie sprzeciw wobec tego, co obecnie dzieje się w Polsce.
Kabuto nie jest jedyną inicjatywą 30-letniego radomianina. Niedawno ogłosił się on… „właścicielem zaświatów”, w związku z czym zaczął sprzedawać działki w niebie, piekle i czyśćcu. Większa część z zysków ze sprzedaży pokryła koszty rehabilitacji podopiecznych fundacji.
Trochę hejtu się pojawia, ale jeśli rzeczywiście Bóg jest właścicielem zaświatów, a nie ja, to rozumiem, że może tu przyjść i okazać mi akt własności. Jeśli tego nie zrobi, no to przykro mi
– ironizował wówczas Makowski.
Mikronacje w Europie
Mikronacją nazywamy takie terytorium, które deklaruje niepodległość, choć nie jest uznawane przez społeczność międzynarodową. Kabuto nie jest pierwszym tego typu tworem. Tylko w samej Europie możemy wyróżnić kilkadziesiąt mikronacji.
W zeszłym roku duży rozgłos zyskała inicjatywa czeskiego aktywisty Víta Jedlički, który na „ziemi niczyjej” na pograniczu chorwacko-serbskim utworzył „państwo” Liberland. Czech ogłosił się prezydentem nowo powstałej republiki, której powierzchnia to 7 km². Jej ustrój to, mówiąc precyzyjnie, republika konstytucyjna z elementami demokracji bezpośredniej. Liberland posiada nawet własną walutę (merit). Choć czeskie MSZ określiło działalność Jedlički mianem „nieodpowiedniej” i „potencjalnie szkodliwej”, to gorąco kibicowali mu przedstawiciele ruchów wolnościowych z całej Europy. Liberland jest bowiem spełnieniem marzeń libertarian o państwie bez podatków i wszelkich ograniczeń nakładanych przez administrację.
Znacznie dłużej istnieje Sealand – „księstwo” założone w latach 60. przez Roya Batesa na platformie przeciwlotniczej z czasów II wojny światowej, położonej nieopodal wschodniego wybrzeża Wielkiej Brytanii. Jej powierzchnia to… 0,0056 km². Obecnie głową „państwa” jest syn Roya, książę Michael.
Innymi przykładami europejskich mikronacji są Seborga (zamieszkana obecnie przez około 300 osób) oraz Królestwo Elleore, które stanowi parodię duńskiej administracji.
Jak stworzyć własne państwo?
Na chwilę obecną krajobraz Kabuto nie wygląda szczególnie malowniczo, a teren kolonii jest praktycznie niezagospodarowany. Plany Mieszka Makowskiego są jednak dalekosiężne – już w przyszłym roku ma tam powstać strzelnica i infrastruktura sportowa przystosowana do potrzeb niepełnosprawnych. Choć w pierwszym odruchu informacja o Kabuto wywołuje uśmiech, to jednak cel jego istnienia jest szczytny. Czy inicjatywę Makowskiego należy zatem traktować poważnie?
Jak sam deklaruje pomysłodawca, państwo powstało legalnie na podstawie traktatu z Montevideo z 1993 roku oraz zgody udzielonej przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Jedną z podstaw prawnych jest traktat z Montevideo. Ale on dotyczy tylko zajęcia ziemi niczyjej – w przypadku zajęcia terytorium na terenie Polski jest trudniej. Musiałem przejść przez szereg procedur – proklamację, akcesję, plebiscyt terytorialny, odłączenie państwa, pismo do prezydenta, który w odpowiedzi odesłał mnie po potwierdzenie do MSW, że nie naruszono integralności terytorialnej. To nie było tak proste jak w przypadku Liberlandu, gdzie wystarczyło wbić flagę w ziemię i powiedzieć „moje”. Ale się udało
– tłumaczył w rozmowie z Grzegorzem Burtanem (Inn:Poland).
Problem w tym, że MSWiA zaprzecza, jakoby udzielało Makowskiemu jakiejkolwiek odpowiedzi w tej sprawie, o wydaniu zgody nie wspominając. Wątpliwości co do całej procedury ma również konstytucjonalista, prof. Marek Chmaj. Swoją opinią podzielił się z portalem Inn:Poland:
Nie jest możliwe założenie państwa z kilku względów. Po pierwsze, terytorium tego państwa leży na terenie Rzeczypospolitej Polskiej. Jeżeli ktoś chciałby odrywać jakiś fragment, to ta osoba popełniłaby zbrodnię, określoną przez Kodeks Karny. Po drugie, państwo może być tworzone, kiedy posiada trzy cechy: terytorium, ludność oraz władzę. To terytorium nie jest suwerenne. (…) Rzeczpospolita Polska zgodnie z konstytucją jest państwem jednolitym. I nie ma nikogo, kto mógłby decydować o tworzeniu państwa. (…) Błędne jest też myślenie, że milczenia ministerstwa wyrażało zgodę. Możliwe, że potraktowano ten wniosek jak żart.
Makowski kontrargumentuje, że „zbrodnią” jest zawłaszczanie przez inne państwo terytorium Rzeczpospolitej Polskiej jedynie w przypadku użycia siły. W Kabuto przeprowadzono zaś plebiscyt terytorialny, a wniosek o jego utworzenie miał charakter obywatelski.
Teoretycznie wystarczyłyby tylko podpisy osób zamieszkujących terytorium, ale złożyliśmy kilkaset podpisów
– zaznacza.
Dodaje, że MSWiA wniosek przyjęło (co potwierdza spełnienie przez wnioskodawcę warunków formalnych), zaś brak odpowiedzi w ciągu 30 dni od złożenia dokumentów jest równoznaczny z udzieleniem zgody.
Co sądzicie o idei tworzenia mikronacji?
Dodaj komentarz
3 komentarzy do "Królestwo Kabuto, czyli polska odpowiedź na Liberland. Jak stworzyć własne państwo? "
Wątek MSWiA wskazywałby, że pan Makowski jest przede wszystkim trollem, a potencjał trollingu opiera się przede wszystkim na braku świadomości prawnej i funkcjonujących mitach dotyczących prawa (milcząca zgoda organu nie jest zasadą, ale wynika z konkretnych przepisów).
W ogóle mam takie małe marzenie, żeby stworzyć stronę (albo przynajmniej profil na FB), który rozprawiałby się z różnymi mitami prawnymi (typu „centymetry noża” itp.), ale czasu brak…
Marek Chmaj chyba żartuje twierdząc, że MSWiA potraktowało wniosek Pana Mieszka jako żart. Skoro jest konstytucjonalistą to zapewne ma profesurę z prawa. A skoro ma profesurę z prawa powinien znać art. 122a, 122b, 122c Kpa. I tu żartów nie ma.
Jednak jeśli korporacja uważa wnioski za żart to dlaczego społeczeństwo nie miałoby uważać ustaw ograniczających ich wolność za żart.
Nieprawdaż Marku CHMAJ?
Prawnik się myli. W Polsce funkcjonują oddzielne byty państwowe i są to Prowincje Diecezjalne. Posiadają oddzielny byt prawny i strukturę administracyjną. Posiadają majątek na terenie RP ale od niej odrębny prawnie. RP może co prawda zająć kościół ale nie może zająć siedziby diecezji. Wyjątków jest nieco więcej. Np. Korporacja to też odrębny byt. A że jest to prawda, wystarczy wspomnieć jakie trudności ma Państwo Polskie z ich opodatkowaniem. Nie ma też jurysdykcji w sprawowaniu nadzoru nad funkcjonowaniem takiego jednego czy drugiego bytu. Problemem ewentualnych władców, jest brak ich znajomości prawa międzynarodowego i struktur finansujących takie państwo.