
Muszyna, konferencja „Strategia dla Polski” – to właśnie tam z ust Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców Adama Abramowicza padła kilka dni temu propozycja wprowadzenia dobrowolności składek na ZUS. Na ile ułatwiłoby to prowadzenie działalności gospodarczej w Polsce?
Składki ubezpieczeniowe są, w opinii wielu przedsiębiorców, największym hamulcowym rozwoju działalności. Rzecznik MŚP uważa, że ich opłacanie powinno odbywać się na zasadzie dobrowolności. Swoje stanowisko tłumaczy w ten sposób:
W Polsce ryczałtowy ZUS jest zabójcą miejsc pracy. Przedsiębiorcy mówią wprost, że niekiedy uniemożliwia im pracę. Przypomnę: mały ZUS jest od przychodu, ale przedsiębiorcy mówią, że ich dochód czasem nie pozwala na zapłacenie tak wysokiej składki i wtedy albo się zadłuża, albo zamyka działalność.
Od kiedy składki miałyby być dobrowolne? Abramowicz zadeklarował, że oficjalną propozycję przedstawi rządowi najpóźniej w maju. Przypomnijmy, że instytucja Rzecznika MŚP została utworzona bardzo niedawno, jako wypełnienie postulatu zapisanego w tzw. Konstytucji dla biznesu.
Wzorem Niemców
Dobrowolny ZUS dla firm obowiązuje np. w Niemczech, co skłania wielu naszych rodaków do rejestracji działalności za zachodnią granicą. Trudno się dziwić, bo w Polsce łączna wysokość składek w przypadku jednoosobowej działalności gospodarczej to ok. 1,3 tys. zł. Nie trzeba dodawać, że dla niektórych firm jest to wydatek nawet nie tyle odczuwalny, co po prostu – nawiązując do słów Abramowicza – „zabójczy”.
O zaletach dobrowolnego ZUS-u nie ma sensu się rozpisywać. Jasne jest, że jeśli składki mają w rezultacie doprowadzić do zamknięcia firmy, to lepiej, by przedsiębiorcy mieli możliwość ich uniknięcia. „To znakomicie działa” – chwali niemieckie podejście Abramowicz.
„Ciemna strona” dobrowolności składek
Problem w tym, że w kraju naszych zachodnich sąsiadów dobrowolność składek nie przez wszystkich jest przyjmowana z aprobatą. Wynika to z dość oczywistych względów. Po pierwsze, większość Niemców oszczędza na emeryturę we własnym zakresie, z pominięciem państwowego systemu. Składek na niemiecki odpowiednik ZUS-u unikają również dobrze zarabiający przedsiębiorcy, którzy z pewnością byliby w stanie je płacić bez większego uszczerbku na prowadzonej działalności. Efekt? Do systemu emerytalnego wpływa znacznie mniej pieniędzy.
Z możliwości uniknięcia płacenia składek coraz chętniej korzystają też zwykli pracownicy zatrudnieni na umowy o pracę, którzy po dogadaniu się z pracodawcą przechodzą na samozatrudnienie. Zresztą podobne zjawisko obserwujemy także u nas, więc można przypuszczać, że ewentualne wprowadzenie dobrowolności składek dodatkowo by je nasiliło. Samozatrudnieni muszą zadbać o emeryturę na własną rękę, bo w przeciwnym razie po kilkudziesięciu latach mogą obudzić się z tą samą ręką w nocniku – nie mówiąc o tym, że teraz podjęta decyzja o niepłaceniu składek uderza tak naprawdę również w obecnych emerytów.
Podejście w stylu „co w Niemczech, to i w Polsce” ma zasadniczą wadę – to dwa zupełnie różne systemy ubezpieczeń. Wystarczy wspomnieć, że za zachodnią granicą składki są ustalane indywidualnie (pod uwagę brany jest dochód przedsiębiorcy), a w Polsce stawki są zasadniczo ujednolicone. Kolejna różnica polega na tym, że co prawda Niemiec nie musi płacić składki na ubezpieczenia społeczne, ale już ubezpieczenie zdrowotne jest obowiązkowe. Z tą „dobrowolnością” u sąsiadów wcale nie jest więc tak, jak mogłoby się początkowo wydawać.
Mniejsze wpływy do FUS-u to nie problem
Rzecznik MŚP przyznał, że gdyby wszyscy przedsiębiorcy zrezygnowali z płacenia składek, do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych trafiałoby rocznie o ok. 11 mld zł mniej. Ostatecznie kwota ta byłaby oczywiście niższa, bo trudno przypuszczać, by z możliwości skorzystało 100% firm. Mimo to perspektywę niższych wpływów do systemu należy bezwzględnie wkalkulować.
Abramowicz twierdzi jednak, że nie powinna mieć ona decydującego znaczenia: „To [11 mld zł – red.] dużo i mało, ale przypomnę, że jak trzeba było obniżyć ceny prądu, to od razu znalazło się 14 mld zł”.
Nie tylko składki na ZUS. Co jeszcze wymaga poprawy?
Celem wprowadzenia dobrowolności składek jest uczynienie z Polski kraju bardziej przyjaznego przedsiębiorcom. Choć zdecydowanie warto temu przyklasnąć, to sprowadzanie problemów firm (zwłaszcza małych i średnich) wyłącznie do kwestii obowiązkowych ubezpieczeń byłoby niedopuszczalnym uproszczeniem.
Całkiem niedawno portal Aleo.com opublikował swój ranking „Europejskie Perspektywy Przedsiębiorczości”. Jakby na potwierdzenie wcześniejszych słów, Polska wypadła w nim dramatycznie. W rankingu opartym m.in. o dane Banku Światowego wzięto pod uwagę:
- średni czas potrzebny na założenie firmy,
- koszt założenia firmy oraz
- „Multi Wskaźnik Gospodarczy” wyliczony przez autorów zestawienia na podstawie pozycji krajów w innych rankingach, np. Index of Economic Freedom.
Przedstawmy pokrótce wnioski z rankingu. Założenie firmy w Polsce trwa średnio 37 dni – najdłużej spośród wszystkich 30 państw ujętych w zestawieniu (UE + Szwajcaria i Norwegia) i, uwaga, 10 razy dłużej niż we Francji, w Danii, Holandii i Estonii. Pod względem kosztów założenia działalności (tutaj ujętych jako % dochodu narodowego per capita) gorzej niż w Polsce jest tylko na Cyprze i we Włoszech. Po podsumowaniu wszystkich wskaźników zajęliśmy przedostatnie miejsce w Europie…
Co myślicie o propozycji dobrowolności składek ZUS? Jakie inne problemy związane z prowadzeniem działalności gospodarczej w Polsce wymagają Waszym zdaniem najpilniejszej naprawy?
Dodaj komentarz
2 komentarzy do "Składki na ZUS dla firm będą wkrótce dobrowolne? Propozycja Rzecznika MŚP"
Popieram. Nie przekonają mnie żadne argumenty przeciw dobrowolnosci. A już na pewno nie ten, że jak ktoś nie płaci składek, to nie uzbiera na emeryture. Jego życie, jego problem. Poza tym liczenie na to że ZUS zapewni godną starość to skrajna naiwność. Tylko obecnych emerytów trochę szkoda.
Jestem za! Zdrowotne obowiązkowo, żeby utrzymać system medyczny, ale już część związaną z samą emeryturą wolałbym przelewac na konto oszczędnościowe lub chować do skarpety ( co i tak już robię )