Jakie czynniki decydują, że czujemy się naprawdę szczęśliwi? W najnowszym artykule bierzemy pod lupę społeczne, psychologiczne, biologiczne i kulturowe uwarunkowania szczęścia oraz pokazujemy siatkę ich wzajemnych powiązań i współzależności. Sprawdź, co nauka mówi o szczęściu i skonfrontuj wnioski badaczy z własnymi obserwacjami.
Od czego zależy poczucie szczęścia?
Przedstawiciele nauki od dawna szukali odpowiedzi na pytanie, czy istnieją jakieś wewnętrzne lub zewnętrzne bodźce, które determinują nasze odczuwanie szczęścia. Punktem wyjścia do tych badań było banalne w sumie stwierdzenie, że ludzie reagują w odmienny sposób na życiowe klęski. Jedni skutecznie radzą sobie z przeciwnościami losu i nie tracą pogody ducha w najbardziej trudnych momentach. Inni – nawet na drobne porażki i niepowodzenia reagują dużym deficytem szczęścia. Co więc tak naprawdę warunkuje nasz psychiczny dobrostan – czy zależy on wyłącznie od czysto zewnętrznych okoliczności? A może – zastanawiali się naukowcy – sposób, w jaki przeżywamy szczęście, jest uzależniony od innych, bardziej złożonych czynników?
Podjęte w wielu ośrodkach badania potwierdziły słuszność tego przypuszczenia. Wykazały, że szczęście może być w pewien sposób uwarunkowane przez płeć, wiek, osobowość, kulturę, a nawet… geny.
Adaptacja hedonistyczna i jej konsekwencje
Czy nasza skłonność do pesymizmu lub optymizmu ma wrodzony charakter? Czy – niezależnie od losowych wydarzeń – możemy osiągnąć trwałe i głębokie szczęście? Na te pytania próbowała odpowiedzieć w latach 60. ubiegłego wieku grupka amerykańskich badaczy, reprezentujących nurt psychologii pozytywnej.
Zdaniem naukowców, nasza zdolność do przeżywania i odczuwania szczęścia tylko w 10% zależy od zewnętrznych okoliczności, w 40% – jest uzależniona od wewnętrznego nastawienia (będącego pochodną osobowości i doświadczeń życiowych), natomiast w pozostałych 50% jest zdeterminowana genetycznie. Do takiego wniosku doszli Ken Sheldon, David Lykken i Sonja Lyubomirsky na podstawie obserwacji życiowych postaw bliźniąt jednojajowych wychowujących się w różnym otoczeniu. Okazało się, że rozdzielone we wczesnym dzieciństwie rodzeństwo – niezależnie od późniejszych doświadczeń życiowych – cechował zbliżony poziom odczuwanego szczęścia.
Także obserwacje innych badaczy potwierdziły, że każdy z nas ma swój własny, indywidualny, niezależny od zewnętrznych czynników próg szczęścia. Systematyczne badania nad osobami, które wygrały na loterii, wykazują, że wraz z upływem czasu powracają one do swojego podstawowego poziomu dobrostanu. Awans w pracy traci wpływ na nasze odczuwanie szczęścia w czasie krótszym niż trzy miesiące, jeszcze krócej, bo zaledwie trzy tygodnie, cieszymy się nowymi dobrami materialnymi.
Z drugiej strony osoby, które przeżyły w życiu traumę (wypadek, bolesny rozwód, kalectwo), po pewnym czasie niwelują negatywne odczucia związane z tymi wydarzeniami i czują się przeciętnie trochę mniej szczęśliwe od grupy kontrolnej (aż 84% osób z porażeniem czterech kończyn uważa swoje życie za mieszczące się w granicach średniej bądź powyżej).
To zjawisko nosi w psychologii miano adaptacji hedonistycznej. Polega ona na tym, że niezależnie od tego, co spotkało nas w życiu, wcześniej czy później przystosowujemy się do nowych okoliczności, a nasz poziom szczęścia wraca do pierwotnego natężenia.
Piotr Michoń, doktor nauk ekonomicznych zajmujący się ekonomią szczęścia, ujmuje ten proces następująco:
Bez względu na to, jak zmieni się nasza sytuacja, znacząco czy raczej niewiele, pogorszy czy polepszy, po pewnym okresie od tego zdarzenia, wskazówka szczęściomierza wskaże typowy dla nas poziom szczęścia. (…) W efekcie zawsze wracamy do naszego stałego punktu na skali szczęśliwości.
Badacze odkryli, że jedną z niewielu rzeczy, która przez długie lata albo wcale nie poddaje się działaniu hedonistycznej adaptacji, jest kontakt z naturą. Obcowanie z przyrodą, nawet w takiej formie jak zamieszkanie blisko parku czy lasu, jest sposobem na stałe podniesienie poczucia ogólnego szczęścia.
Szczęście jest jak cebula
Ciekawym uzupełnieniem koncepcji sformułowanej przez S. Lyubomirsky jest teoria Janusza Czapińskiego, polskiego psychologa społecznego, twórcy „Diagnozy Społecznej”. Uczony ten wprowadził pojęcie „cebuli dobrostanu” – mechanizmu psychologicznego, wyjaśniającego zależność między subiektywnym poczuciem szczęścia a zewnętrznymi okolicznościami i cechami charakteru. J. Czapiński stwierdził, że szczęście – podobnie jak cebula – posiada różne warstwy.
Najgłębszą i najmniej wrażliwą na czynniki zewnętrzne strukturą jest wola życia, czyli ogólny poziom szczęścia odczuwany przez konkretnego człowieka. U niektórych osób jest on wyższy, u niektórych niższy, jednak przez całe życie oscyluje wokół tego samego pułapu. Dzieje się tak dlatego, ponieważ warstwa ta jest zaprogramowana genetycznie i funkcjonuje poza kontrolą naszej świadomości – nie jesteśmy w stanie jej zmienić ani na nią wpłynąć. Warto jednak w tym miejscu dodać, że nie wszyscy badacze zgadzają się z tym stanowiskiem – niektórzy z nich, np. Ed Diener i Robert Biswas-Diener – sugerują, że oprócz genów istotną rolę odgrywa środowisko, które potrafi ów gen szczęścia „włączyć” lub „wyłączyć”. Jeżeli więc jesteśmy genetycznie uwarunkowani do popadania w depresję w stresujących warunkach, lecz nauczymy się unikać takich sytuacji, warstwa ta nie znajdzie przełożenia na nasze życie i na nasze odczuwanie szczęścia.
Poziom pośredni stanowi dobrostan subiektywny. Odpowiada on poczuciu szczęścia, które postrzegamy świadomie. Najogólniej można go opisać jako poczucie zadowolenia z fizycznego, psychicznego i społecznego stanu naszego życia.
Natomiast trzecia warstwa cebuli – określana mianem satysfakcji cząstkowych – zależy ściśle od zewnętrznych okoliczności, np. od poziomu dochodów, stanu cywilnego czy też innych obiektywnych zmiennych. Struktura ta jest najbardziej nietrwała i podatna na zmiany.
Gen zadowolenia naprawdę istnieje
Mimo iż teoria o genetycznym uwarunkowaniu szczęścia zyskała w środowisku naukowym sporą popularność, przez wiele lat stanowiła jedynie hipotezę. Jednak gwałtowny postęp w dziedzinie badań genetycznych, który nastąpił na przełomie XX i XXI wieku, sprawił, że spekulacja ta znalazła swoje potwierdzenie.
Przeprowadzone przez Jana-Emmanuela De Neve z London School of Economics and Political Science badania – obejmujące 2574 amerykańskich nastolatków – wykazały, że istnieją dwa warianty genu, który wpływa na zadowolenie (bądź niezadowolenie) ze swojego losu. Gen 5-HTTLPR odpowiada za transport w mózgu serotoniny, neuroprzekaźnika mającego wpływ między innymi na nasz nastrój. Osoby z dwiema długimi wersjami genu (każda z nich jest dziedziczona po jednym z rodziców) są zwykle częściej deklarują, że są „bardzo zadowolone” z życia, w porównaniu z osobami mającymi dwie krótkie wersje. Do podobnych wniosków doszła również Elaine Fox Z University of Essex. Uczona zauważyła, że osoby z długą wersją 5-HTT mają większą tendencję do koncentrowania się na pozytywnych aspektach życia i rzadziej popadają w depresję lub ciepią na poważne problemy psychiczne.
Prawdopodobnie jednak nie tylko gen 5-HTTLPR odpowiada za poziom naszego dobrostanu. Zespół naukowców z Uniwersytetu w Warnie i Politechniki w Hongkongu wziął pod lupę dane dotyczące struktury genetycznej oraz poziomu satysfakcji życiowej wśród obywateli różnych krajów i zauważył ciekawą prawidłowość: najwięcej szczęśliwych ludzi mieszka w rejonach o najczęstszym występowaniu określonego allelu genu kodującego hydrolazę amidów kwasów tłuszczowych (FAAH).
Gen FAAH hamuje rozpad anandamidu – związku należącego do grupy naturalnych kannabinoidów – i w ten sposób zwiększa odczucie zmysłowej przyjemności i ogranicza wrażenia bólowe.
Okazało się, że ów wariant genu jest najczęściej obserwowany u mieszkańców Afryki Zachodniej (np. Ghany i Nigerii), państw północnej części Ameryki Łacińskiej (np. Meksyku i Kolumbii) oraz wśród narodów Europy Północnej (np. Szwecji i Danii) – krajów, których obywatele uważają się za najszczęśliwszych. Natomiast najrzadziej pojawia się u mieszkańców krajów arabskich, np. Iraku i Jordanii, oraz narodów Azji Południowo-Wschodniej (Chin, Tajlandii, czy Tajwanu), którzy jednocześnie deklarują dość niski poziom satysfakcji życiowej.
Na razie nie wiadomo, ile genów może odpowiadać za nasze poczucie szczęścia. – Geny nie działają prawie nigdy pojedynczo i w odosobnieniu. Za tak prostą cechę jak wzrost odpowiada ich ponad dwieście. A co dopiero, gdy zaczynamy mówić o cechach osobowości – twierdzi prof. Paweł Golik z Instytutu Genetyki i Biotechnologii Wydziału Biologii UW. – To złożone sieci, których działania nie potrafimy na razie zrozumieć.
Zarówno psycholodzy, jak i przedstawiciele nauk medycznych podkreślają, że choć geny odpowiadają za różnice w odczuwaniu szczęścia, to jednak stanowią tylko jeden z korelatów dobrostanu i nie mogą samodzielnie decydować o naszym samopoczuciu. Oznacza to, że nie jesteśmy genetycznie skazani na życiowy pesymizm lub optymizm. Nasze odczuwanie szczęścia w 40% zależy od osobowość – a więc sfery, którą możemy świadomie kształtować.
Wpływ naszej osobowości na odczuwanie szczęścia
Badania prowadzone w różnych ośrodkach naukowych wykazały, że do psychologicznych uwarunkowań dobrostanu należy zaliczyć określone cechy osobowości, na które z kolei duży wpływ mogą mieć czynniki kulturowe. Ustalono, że osoby ekstrawertyczne, otwarte na ludzi i doświadczenia, statystycznie częściej czują się bardziej szczęśliwe niż zamknięci w sobie introwertycy i neurotycy. Dr David Myers, psycholog specjalizujący się w psychologii pozytywnej, stworzył nawet listę cech warunkujących bardziej intensywne odczuwanie szczęścia. Należą do nich:
- samoakceptacja i samorealizacja,
- kreatywność,
- optymizm,
- duchowość (badania pokazały, że ludzie uduchowieni są dwa razy szczęśliwsi niż ci, którzy w nic nie wierzą),
- szczodrość,
- umiejętność nawiązywania bliskich relacji z innymi,
- zbilansowane życie (ludzie szczęśliwi potrafią podzielić swój czas pomiędzy pracę, zabawę, rodzinę i życie duchowe).
Choć naukowcy uważają, że nie potrafimy całkowicie zmienić swojej osobowości, możemy korygować jej różne niepożądane aspekty. Dzięki psychoterapii możemy wyeliminować lub złagodzić nieprawidłowe cechy osobowościowe, które często przeszkadzają nam w odczuwaniu zadowolenia z życia. Jest to proces trudny, długotrwały, nierzadko bolesny, jednak wart włożonego w niego wysiłku. W ostatecznym rezultacie pozwala nam osiągnąć wewnętrzną równowagę, żyć w harmonii z sobą i otoczeniem – słowem, osiągnąć wyższy poziom szczęścia.
Jak być szczęśliwym? Wnioski płynące z badań genetyków i psychologów
Odkrycie mechanizmu hedonistycznej adaptacji pozwoliło uczonym na sformułowanie następujących wniosków:
- Fałszywe jest przekonanie, że pomyślne zdarzenia losowe automatycznie zapewnią nam radość i długotrwałe szczęście. Jeśli wierzymy, że nowa praca, operacja plastyczna, wygrana w totolotka czy podróż życia uszczęśliwią nas znacząco i na zawsze, z pewnością tak nie będzie – twierdzi Sonja Lyubomirsky w książce „Mity o szczęściu”. Dlatego warto jak najszybciej rozstać się z tym złudzeniem i skupić na rozwijaniu pozytywnego nastawienia do życia.
- Jeżeli mamy skłonność do popadania w pesymizm, powinniśmy świadomie unikać sytuacji, które mogłyby wzmocnić tę postawę i pogłębić negatywne emocje. Powinniśmy również popracować nad swoją osobowością i postrzeganiem świata – dzięki temu złagodzimy skutki genetycznego uwarunkowania i zyskamy większą kontrolę nad własnym szczęściem.
Czy kobiety są szczęśliwsze od mężczyzn?
Prowadzone przez uczonych badania na temat związku między płcią a poczuciem szczęścia nie pozwalają na wyciągnięcie jednoznacznych wniosków. Co prawda, kobiety statystycznie częściej deklarują odczuwanie szczęścia niż mężczyźni, jednak ten fakt można tłumaczyć normą kulturową (panowie znacznie oszczędniej od pań wyrażają swoje uczucia, co prowadzi do mylnej interpretacji, że przeżywają szczęście w mniejszym stopniu niż one).
Ponieważ próba wyjaśnienia, która płeć czerpie większą radość z życia, nie dała zadowalających rezultatów, naukowcy postanowili sprawdzić, jakie aspekty życia sprawiają, że kobiety i mężczyźni czują się szczęśliwi. Badania potwierdziły obiegową prawdę, że kobiety czerpią większe zadowolenie z harmonijnych relacji interpersonalnych (zwłaszcza z członkami najbliższej rodziny), natomiast mężczyźni znajdują większą satysfakcję w osiąganiu celów materialnych i dążeniu do sukcesów w sferze zawodowej.
Ciekawe wyniki dało dopiero skorelowanie tych danych z wiekiem respondentów. Okazało się wówczas, że statystycznie kobiety są szczęśliwsze od mężczyzn we wczesnej dorosłości, jednak z czasem poziom zadowolenia obu płci się zrównuje, a po przekroczeniu przez respondentów 48 roku życia – poziom szczęścia mężczyzn zdecydowanie przekracza poziom szczęścia kobiet.
Zdaniem naukowców, dzieje się tak dlatego, ponieważ panowie między 20. a 30 rokiem życia w mniejszym stopniu czerpią radość z życia rodzinnego i bardziej niż młode kobiety są niezadowoleni ze swojej sytuacji finansowej (przy czym źródłem frustracji są nie tyle niskie zarobki, co niezaspokojone pragnienia i aspiracje). Z biegiem czasu sytuacja finansowa i siła nabywcza mężczyzn ulega poprawie, rośnie również ich satysfakcja z życia rodzinnego. Zdaniem amerykańskich uczonych, Anke Plagnol oraz Richarda Easterlin, przełomowe dla męskiego szczęścia są następujący daty:
- 41 lat – wiek, w którym zadowolenie finansowe mężczyzn przewyższa zadowolenie kobiet;
- 48 lat – wiek, w którym ogólne zadowolenie z życia panów zaczyna być większe niż kobiet;
- 64 lat – przeciętny wiek, w którym satysfakcja z życia rodzinnego mężczyzn zaczyna być większa niż kobiet.
Tak więc chociaż kobiety startują z wyższego poziomu zadowolenia, w późniejszym okresie życia zostają „przegonione” przez mężczyzn. Ta konstatacja przeczy obiegowej prawdzie, że to słaba płeć – z racji swojej emocjonalności – jest szczęśliwsza od mężczyzn.
Czy starość musi być smutna? Niekoniecznie!
Według Michaela Argyle, jednego z najbardziej znanych angielskich psychologów społecznych, osoby w starszym wieku nie tracą zdolności do odczuwania szczęścia, chociaż przeżywają je z nieco mniejszą intensywnością i czerpią radość z innych aspektów życia.
W okresie wczesnej dorosłości (21–29 lat) ludzie doświadczają szczęścia (lub nieszczęścia), w takich obszarach jak małżeństwo, status materialny, praca i kontakty społeczne, natomiast dla osób w średnim wieku (40–49 lat) źródłem dobrostanu staje się poczucie przydatności, silne więzi międzyludzkie, dotychczasowe osiągnięcia i perspektywy na przyszłość. Z kolei osoby starsze (powyżej 65 roku życia) wskazują na takie uwarunkowania szczęścia jak zdrowie, dochody, kontakty społeczne i przeżycia religijne.
W Polsce podobne wyniki uzyskała Jolanta Bujak-Lechowicz z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Z przeprowadzonych w 2000 r. przez uczoną badań ankietowych wynika, że źródłem szczęścia dla młodych ludzi są: bogactwo, rodzina, dobro, miłość i przyjaźń, a dla osób starszych – radość z życia, rodzina, przyjaźń, miłość, wiara w Boga. Sondaż potwierdził także, że poczucie szczęścia osób młodych jest bardziej intensywne i dynamiczne.
Do nieco odmiennych wniosków doszli naukowcy z Niemiec i Ameryki. Uczeni poprosili 21 tys. mężczyzn i kobiet o określenie swojego poziomu szczęścia w skali od jednego (całkowite niezadowolenie) do siedmiu (pełne zadowolenie). Analiza danych wywołała wśród badaczy w pewną konsternację – okazało się, że najbardziej zadowoloną z życia grupą wiekową stanowią osoby powyżej siedemdziesiątego roku życia. Z przedstawionego przez uczonych wykresu wynika, że poziom szczęścia obniża się wraz z wiekiem i jest najniższy w grupie 40- 45-latków, jednak po 46 wiośnie życia krzywa zaczyna powoli rosnąć, by osiągnąć najwyższy poziom w przypadku siedemdziesięcioczterolatków.
Szukając wyjaśnienia tej prawidłowości, naukowcy zasugerowali, że osoby starsze mniej przejmują się życiowymi problemami, doceniają to, co mają i są bardziej pogodzone z życiem niż osoby młode. Jednak aby prawidłowo zinterpretować wyniki sondażu, konieczne są dalsze badania.
Czy pieniądze dają szczęście?
Relacja łącząca pieniądze i szczęście intrygowała nie tylko socjologów oraz psychologów – również ekonomiści starali odpowiedzieć na pytanie, czy istnieje związek między statusem finansowym jednostki a jej zadowoleniem z życia. Interesująca wydawała się zwłaszcza kwestia, czy przyrost dochodów automatycznie podwyższa nasz poziom ukontentowania, czy też poczucie szczęścia jest niezależne od wysokości zarobków.
Wyniki badań okazały się niejednoznaczne. Najogólniej można stwierdzić, że pieniądze faktycznie zapewniają szczęście – jednak nie wszystkim i tylko do określonej kwoty.
Prowadzone przez naukowców obserwacje ujawniły, że najniższy poziom szczęścia deklarują osoby o niezaspokojonych podstawowych potrzebach życiowych. Są to m.in. osoby długotrwale bezrobotne, dotknięte ubóstwem, ale także doświadczające przemocy czy żyjące w niewoli. Osoby o niskim statusie materialnym reagowały na przypływ gotówki ewidentnie wyższym poziomem dobrostanu (aczkolwiek po pewnym czasie u tych osób włączała się adaptacja hedonistyczna i ich poziom szczęścia ulegał nieznacznemu obniżeniu).
Naukowcy zaproponowali następujące wyjaśnienie tej zależności – co prawda, pieniądze same w sobie nie potrafią sprawić, że będziemy odczuwać stałe i głębokie szczęście, jednak stwarzają warunki do zaspokojenia potrzeb wyższego rzędu i osiągnięcia wyższej satysfakcji z życia. Tak więc w przypadku osób żyjących w niedostatku wzrost zamożności przekłada się na poziom szczęścia.
Znacznie ciekawsze okazały się wyniki badań nad poziomem szczęścia u osób średnio- i bardzo zamożnych. Prof. Richard A. Easterlin, wybitny amerykański naukowiec, przepytał swoich rodaków o dochody, codzienne stany emocjonalne i ogólne odczucia dotyczące ich życia oraz pomyślności. Wnioski, jakie wyciągnął z tych obserwacji, były zaskakujące.
Co prawda jestem bogaty, lecz moje życie nie ma sensu
Początkowo wydawało się, że badania Easterlina potwierdzają to, co i bez badań wydaje się oczywiste: mieszkańcy dowolnego kraju wraz ze wzrostem dochodów są bardziej usatysfakcjonowani i zadowoleni z życia niż ludzie o dochodach skazujących ich na nędzę. Kiedy jednak uczony dokładniej przeanalizował dane, zauważył ciekawą prawidłowość: mimo iż wewnątrz danego społeczeństwa ludzie bogatsi byli bardziej zadowoleni z życia, efekt ten nie występował pomiędzy krajami o różnych poziomach dochodów. Wydawać by się mogło, że w krajach zamożnych odsetek ludzi szczęśliwych będzie znacznie wyższy niż w krajach ubogich – tymczasem badania nie wykazały takiej zależności. R. Easterlin doszedł więc do wniosku, że chociaż poziom szczęścia rośnie wraz z awansem dochodowym, jednak tylko do określonego pułapu zamożności.
Do podobnej konkluzji doszli ekonomista Angus Deaton i Daniel Kahneman, noblista zajmujący się ekonomią i psychologią. Z ich analizy opublikowanej w 2010 r. wynikało, że w momencie, w którym dochody przeciętnego Amerykanina przekraczają poziom 75 tys. dolarów rocznie, ich dalszy wzrost nie ma już wpływu na jego samopoczucie oraz pozytywną ocenę jakości życia.
Także późniejsze badania potwierdziły, że istnieją granice zadowolenia z powodu posiadania. Np. włoscy ekonomiści Eugenio Proto i Aldo Rustichini stwierdzili, że choć przeciętnie mieszkańcy bogatych krajów europejskich są szczęśliwsi niż mieszkańcy krajów ubogich, to jednak powyżej pewnej granicy dochodu ten poziom szczęścia nie rośnie. Punkt zaniku szczęścia determinowanego pieniędzmi mieści się obecnie w Unii Europejskiej w przedziale 30–33 tysięcy dolarów PKB per capita.
Ekonomiści do dzisiaj nie potrafią przekonująco wyjaśnić paradoksu Easterlina. Istnieje wiele interpretacji tego zjawiska, jednak odwołują się one bardziej do procesów psychologicznych niż do mechanizmów stricte ekonomicznych.
Dlaczego bogactwo nie zapewnia szczęścia? Wyjaśnienie paradoksu Easterlina
Zdaniem zwolenników teorii oczekiwań nasze subiektywne poczucie dobrobytu jest uwarunkowane nie tyle tym, co posiadamy, ile tym, czy posiadamy więcej lub mniej od innych. Szczęście – jak pisał w „Sztuce życia” Zygmunt Bauman – polega na zdobywaniu rzeczy, na które inni nie mają szans ani widoków. Naturalną ludzką cechą jest porównywanie się z innymi i czerpanie satysfakcji z faktu, że wiedzie nam się lepiej. Kiedy jednak osiągamy poziom taki poziom zamożności, że możemy mieć niemal wszystko (w sensie materialnym), ten motywator szczęścia przestaje działać. Porównania z innymi nie dają satysfakcji, a dobrobyt sam w sobie nie potrafi sprawić, abyśmy się czuli zadowoleni z życia.
Aby wyjaśnić paradoks Easterlina, ekonomiści sięgnęli również po wnioski sformułowane przez Davida Lykkena oraz Sonyę Lyubomirsky. Ich ustalenia przyczyniły się do sformułowania teorii stabilnego poziomu szczęścia (Set Point Theory of Happiness). Tłumaczyła ona paradoks Easterlina w następujący sposób: choćbyśmy zaznali nie wiadomo jak wielkich dobrodziejstw i zdobyli nie wiadomo jak wielkie bogactwo, nasze szczęście i tak powróci do określonego przez geny poziomu.
Jeszcze inne wyjaśnienie paradoksu Easterlina zaproponował Hans Martin Staffan Burenstam Linder, szwedzki ekonomista, polityk i parlamentarzysta. Uważał on, że powyżej pewnego poziomu dochodów ludzie nie są w stanie zwiększyć poziomu swojej konsumpcji, ponieważ nie starcza im na to czasu. Ten rozdźwięk między posiadaniem coraz większej liczby dóbr materialnych a niemożnością ich efektywnego „skonsumowania” staje się z czasem źródłem frustracji.
Natomiast sam Easterlin zaproponował wytłumaczenie opierające się na założeniu, iż każdy wzrost w dochodach wywołuje u ludzi adekwatny wzrost w aspiracjach. Tym samym – dowodził Easterlin – poziom zadowolenia z życia nie zmienia się. Nawet jeśli stajemy się bardziej zamożni, to i tak wynajdujemy sobie nowe wyższe poziomy referencji, od których zaczynamy uzależniać swoje szczęście. Natomiast to, co już mamy, co już zdobyliśmy – po pewnym czasie przestaje sprawiać nam satysfakcję.
Reasumując, odpowiednio zasobny portfel zwiększa nasze poczucie sprawstwa (kontroli nad własnym życiem) oraz pozwala na samorealizację (a więc – paradoksalnie – na uwolnienie się od presji pieniądza), jednak nie jest w stanie zapewnić nam trwałego szczęścia. Badania wykazały, że frustracja, pesymizm i depresja są udziałem zarówno biedaków jak i bogaczy (zwłaszcza tych zajętych wyłącznie pomnażaniem majątku).
Natomiast osoby, dla których pieniądze są jedynie środkiem umożliwiającym realizację twórczych życiowych celów, charakteryzuje wysoki poziom zadowolenia z życia. Jeżeli więc chcemy być szczęśliwi, zadbajmy nie tylko o materialną stronę życia – zatroszczmy się również o swoje duchowe potrzeby.
Uduchowienie i religijność sprzyjają szczęściu
Kolejnym czynnikiem, który – zdaniem naukowców – w znacznym stopniu warunkuje nasze odczuwanie szczęścia, jest głęboka wiara połączona z praktyką religijną. Związek między religijnością a szczęściem został potwierdzony statystycznie, między przez psychologa społecznego, Michaela Argyle, czy profesora nauk politycznych, Ronalda Ingleharta.
W badaniu przeprowadzonym przez R. Ingleharta w latach 90. ubiegłego wieku wzięło udział 163 tys. respondentów z 14 krajów. Osoby zaangażowane religijne i regularnie uczęszczające do kościoła częściej deklarowały zadowolenie z życia niż osoby niewierzące bądź też rzadko praktykujące – w stosunku 84% do 77%.
Istnieje kilka hipotez na temat współzależności między poczuciem szczęścia a religijnością. Badacze sugerują, że osoby wierzące znajdują w religii spójny system przekonań, dzięki którym zyskują sens życia i wsparcie w walce z przeciwnościami losu. Głęboka wiara chroni je także przed depresją, stanami lękowymi i brakiem nadziei, pozwala łatwiej zaakceptować nieszczęścia i sprawniej radzić sobie ze stresem.
Ponadto zaangażowanie religijne przyczynia się do zdrowszego trybu życia (wiele religii zaleca umiarkowanie w jedzeniu i piciu), a modlitwa i medytacja polepszają subiektywny dobrostan jednostki.
Jednak zdaniem Moberga i Tavesa największy wpływ na poziom zadowolenia życia osób wierzących ma przynależność do wspólnoty. Aktywny udział w praktykach religijnych zapewnia wsparcie społeczne, co przekłada się na lepsze samopoczucie osób religijnych. Do podobnych wniosków doszedł Chaeyoon Lim, socjolog z University of Wisconsin-Madison. Zdaniem Lima:
Jedną z ważnych funkcji religii jest dawanie ludziom poczucia przynależności do wspólnoty moralnej, która opiera się na wierze. Ta wspólnota może być jednak abstrakcyjna i odległa, dopóki człowiek nie stworzy sobie kręgu bliskich przyjaciół, których łączy podobna tożsamość. Dzięki temu istnienie przyjaciół ze zgromadzenia wiernych sprawia, że wspólnota religijna staje się rzeczywista i namacalna, a to nasila u człowieka poczucie przynależności.
Człowiek czerpie zadowolenie z relacji społecznych
W opinii psychologów to właśnie dobre relacje społeczne są jednym z najważniejszych korelatów szczęścia. – Człowiek jest zwierzęciem społecznym, a więc jego poczucie szczęścia i pełni zależy od umiejętności sprawnego kontaktowania się z innymi ludźmi – twierdzi David Jonson, autor książki „Podaj dłoń” – Ponadto cała cywilizacja opiera się na ludzkiej zdolności do współpracy z innymi i prowadzenia wspólnych działań. Ludzie są nam niezbędni do szczęścia i spełnienia, musimy też umieć z nimi współpracować, jeśli chcemy stanąć na wysokości swoich zadań, swoich upodobań.
Poczucie przynależności do szerszej wspólnoty (rodziny, grupy rówieśniczej, zawodowej) oraz wytworzenie więzi bazujących na życzliwości i zaufaniu wpływa pozytywnie na nasze samopoczucie – jak się wydaje, z dwóch istotnych powodów. Pogłębione związki z innymi dają nam poczucie wsparcia społecznego, dzięki któremu łatwiej pokonujemy życiowe trudności i radzimy sobie ze stresem, a jednocześnie podnoszą naszą samoocenę (czujemy się zrozumiani i doceniani). W budowaniu więzi społecznych decydującą rolę odgrywają cechy osobowościowe oraz – będące ich pochodną – kompetencje społeczno-emocjonalne. Pod tym pojęciem kryją się następujące umiejętności:
- empatia, trafne spostrzeganie innych, na przykład ich przeżyć lub intencji oraz rozumienie i prawidłowa ocena sytuacji społecznych;
- znajomość reguł społecznych i umiejętność odpowiedniego zachowania się w sytuacjach społecznych;
- umiejętność rozwiązywania konkretnych problemów interpersonalnych i sterowania sytuacjami społecznymi;
- radzenie sobie w sytuacjach konfliktowych i wymagających asertywności;
- efektywna autoprezentacja i umiejętność wpływania na innych;
- umiejętności komunikacyjne i kooperacyjne.
Interesujące jest to, że wysoki poziom szczęścia zależy nie tylko od głębokich i trwałych więzi łączących nas z najbliższą rodziną lub grupą przyjaciół, lecz również od relacji zawodowych i społecznych. – Więzi obywatelskie konkurują z małżeństwem i zamożnością jako wskaźniki poczucia życiowego szczęścia – twierdzi amerykański politolog, Robert David Putnam. – Regularne uczęszczanie do klubu, wolontariat, przyjmowanie gości albo chodzenie do kościoła są równoważnikami szczęścia, jakie daje ukończenie college’u lub ponad dwukrotny wzrost dochodów.
Choć umiejętności interpersonalne w dużej mierze są zależne od cech osobowości i temperamentu, można je – zdaniem naukowców – świadomie kształtować, np. ramach terapii lub szkoleń z zakresu kompetencji miękkich. Oznacza to, że możemy powiększyć nasz zasób szczęścia, ucząc się, jak harmonijnie współżyć z innymi.
Ambitna praca i czynny wypoczynek
Psychologiczne teorie motywacyjne wskazują, że szczęście i zadowolenie z życia w dużym stopniu wiążą się również z wewnętrzną motywacją, czyli z poczuciem samorealizacji. Osoby, które angażują się w realizację ambitnych i możliwych do wykonania zadań, cechuje wyższy poziom satysfakcji niż osoby, które z różnych powodów nie wykorzystują swojego potencjału. Ten mechanizm jest szczególnie widoczny w aktywności zawodowej, jednak ujawnia się on także w działaniach podejmowanych w czasie wolnym od pracy.
Zdaniem psychologów praca daje nam poczucie szczęścia, jednak tylko wtedy, gdy jest dopasowana do naszych predyspozycji i umiejętności. Badania wykazały, że najwyższe poczucie spełnienia wykazują osoby, które:
- pracują w zawodach wymagających wysokich kwalifikacji;
- posiadają dużą autonomię w podejmowaniu decyzji;
- mogą rozwijać swoje kompetencje;
- posiadają wyraźnie zdefiniowany zakres obowiązków;
- mają zapewnione bezpieczeństwo fizyczne oraz finansowe;
- utrzymują ze współpracownikami dobre kontakty interpersonalne;
- otrzymują wsparcie ze strony przełożonych.
Okazało się również, że szczęście pracowników ma wyraźne przełożenie na sukcesy firmy. Zadowolony i spełniony pracownik jest silniej zmotywowany i zaangażowany w wykonywane zadania, działa bardziej efektywnie i rzadziej zmienia pracodawcę. Z kolei pracownik nieszczęśliwy i sfrustrowany jest mało kreatywny i częściej korzysta ze zwolnień lekarskich.
Niski poziom satysfakcji z pracy to większe prawdopodobieństwo emocjonalnego wypalenia się, gorszej samooceny, niepokoju i depresji pracowników – wynika z badania opartego na ankietach przeprowadzonych wśród 250 tys. pracowników przez prof. Cary Coopera z Lancaster University i Manchester Business School. Sondaż ujawnił, że nawet niewielki spadek satysfakcji z pracy może prowadzić do poważnych konsekwencji zdrowotnych. Depresja i stany lękowe są obecnie jedną z najczęstszych przyczyn długoterminowych urlopów zdrowotnych pracowników, wyprzedzając np. choroby kręgosłupa czy inne schorzenia somatyczne.
Ważnym elementem dobrostanu i poczucia szczęścia są również zajęcia wykonywane w czasie wolnym od pracy. Przy czym czynna rekreacja (hobby, uprawianie sportu, spotkania towarzyskie) daje więcej zadowolenia niż bierny wypoczynek. Warto jednak podkreślić, że czas wolny przyczynia się do wzrostu szczęścia jedynie w przypadku osób posiadających pracę i mających zaspokojone podstawowe potrzeby życiowe.
Wschód kontra Zachód – kulturowe uwarunkowania szczęścia
W swoich rozważaniach nad czynnikami warunkującymi odczuwanie szczęście naukowcy wykorzystali również wyniki obserwacji antropologicznych.
Antropolodzy zauważyli bowiem, że w kulturach Wschodu i Zachodu szczęście jest pojmowane w bardzo odmienny sposób, inne są również metody prowadzące do osiągnięcia pełnego dobrostanu. Np. mieszkańcy Chin i Indii utożsamiają szczęście ze stanem harmonii i spokoju, Japończycy łączą to pojęcie z życzliwością i przyjaznym nastawieniem do innych, natomiast dla przedstawicieli kultury zachodnioeuropejskiej polega ono na osiągnięciu finansowego i osobistego sukcesu (Kitayama, Mesquita, Karasawa 2006, Diener, Biswas-Diener). Ponadto ludzie Zachodu wierzą, że przy odpowiednim wysiłku szczęście można zdobyć, utrzymać i powiększyć; natomiast ludzie Wschodu twierdzą, że ta postawa jest zwykłym złudzeniem, ponieważ szczęście jest ulotnym i nietrwałym stanem.
Tak więc to, jak odczuwamy szczęście i radzimy sobie w trudnych momentach, może w znacznej mierze wynikać z uwarunkowań kulturowych.
Holistyczna teoria szczęśliwości
Zdaniem naukowców osiągnięcie chwilowego szczęścia jest zadaniem stosunkowo prostym, prawdziwym wyzwaniem jest długoterminowe utrzymanie dobrostanu. Istnieje bowiem olbrzymia liczba czynników, od których zależy nasz poziom szczęścia. Są to wartości nie tylko psychiczne i duchowe, ale też biologiczne, społeczne, ekonomiczne, kulturowe. Na niektóre z nich – np. geny, wiek czy płeć – nie mamy żadnego wpływu, jednak inne możemy samodzielnie kształtować. I choć nie zawsze jest to proste, każdy z nas może zmienić swoje życie, czyniąc je wielowymiarowym, piękniejszym i szczęśliwszym.
Ponieważ jednak zadowolenie z życia jest pochodną wielu zmiennych, trudno o uniwersalną receptę na osiągnięcie pełnego dobrostanu. Dla jednych z nas sposobem na odnalezienie szczęścia będzie nawiązanie głębokich interakcji z otoczeniem, dla innych – duchowy rozwój i wiara w Boga, dla pozostałych – praca nad niedoskonałościami własnej psychiki. Możemy także podnieść poziom szczęścia poszerzając swoje kompetencje społeczne, rozwijając własne pasje czy realizując się zawodowo. Niezależnie jednak, jaką drogą podążymy ku szczęściu – zdecydowanie warto nią wyruszyć.
Martin Seligman, twórca psychologii pozytywnej, twierdził, że szczęścia można się nauczyć.
Czy zgadzasz się z jego opinią?
Czy raczej uważasz, że szczęście jest niezależne od naszych wysiłków?
Źródła:
Sprawdź jak bardzo jesteś szczęśliwy. Zmierz swoje własne HPI. (Ankieta)
Czy jesteś szczęśliwy w pracy? (Ankieta)
THIS EMOTIONAL LIFE – film czym jest szczęście (YouTube)
Psychologiczne teorie szczęścia, W: J. Czapiński (red.), ‚Psychologia pozytywna. Nauka o szczęściu, zdrowiu, sile i cnotach człowieka’. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 2005
Koncepcje szczęścia w społeczeństwach Zachodu, J.Wróbel (artykuł)
Szczęścia można się nauczyć,, K.Obrębska (artykuł)
Dodaj komentarz
1 Komentarz do "Uwarunkowania szczęścia: jak płeć, wiek, geny, pieniądze i więzi społeczne wpływają na Twoje zadowolenie?"
„dlatego, że” a nie „dlatego, ponieważ”!