Dziś minie już 10 dni od momentu rozpoczęcia strajku głodowego lekarzy rezydentów w hallu Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie. Domagają się oni znacznego podniesienia wydatków na służbę zdrowia, zwiększenia liczby pracowników medycznych, poprawy jakości pracy i podniesienia wysokości wynagrodzeń. Czy sytuacja młodych lekarzy jest rzeczywiście tak dramatyczna, by podejmowane przez nich radykalne kroki uznać za uzasadnione?
Rezydenci przekonują, że w gruncie rzeczy chodzi im o naprawę całego systemu, a postulat dotyczący ich pensji nie jest wcale priorytetowy. W rozmowie z Interią rzeczniczka prasowa Porozumienia Rezydentów OZZL Joanna Matecka powiedziała:
Próbuje się sprowadzać nasze działania tylko do chęci uzyskania przez rezydentów poprawy sytuacji finansowej. Dla nas jednak oczywiste jest to, że jeżeli wzrosną nakłady na ochronę zdrowia, to poprawi się przede wszystkim sytuacja polskiego pacjenta, a w konsekwencji tego nastąpi poprawa naszych warunków pracy i płacy.
Choć problemy systemu ochrony zdrowia są widoczne niemal w każdym aspekcie jego funkcjonowania i w mniejszym lub większym stopniu dotykają wszystkich zainteresowanych, to właśnie lekarze rezydenci wykazują się obecnie największą determinacją w domaganiu się zmian.
Odrzucona propozycja ministra zdrowia
Z protestującymi spotkał się już minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Przedstawił nawet konkretną propozycję – 1200 zł dodatku do pensji; tyle, że na podwyżkę „od zaraz” mogliby liczyć tylko lekarze rozpoczynający rezydenturę w wybranych przez resort specjalizacjach – tych, w których obecnie najbardziej brakuje lekarzy.
Protestujący nie przystali na propozycję ministra zdrowia, tłumacząc, że z podwyżki skorzystałoby zaledwie kilkuset z 22 tysięcy lekarzy rezydentów w Polsce. Zresztą proponowana wysokość dodatku i tak nie jest nawet zbliżona do żądań młodych lekarzy. Na spotkaniu z ministrem padł postulat ustalenia wysokości podstawowego wynagrodzenia na poziomie dwukrotności średniej krajowej.
Przypomnę, to jest kwota 9200 złotych miesięcznie pensji podstawowej – to jest zupełnie nie do zrealizowania w obecnym czasie. […] W ramach kompromisu […] proponują, aby od zaraz było to 6400 złotych minimum, a dla tych, którzy realizują tak zwane deficytowe, priorytetowe specjalności – 8100 złotych. To też środki – mówimy o młodych osobach, które są tuż po ukończeniu studiów i stażu podyplomowego – które, jak się wydaje, trudno byłoby zaakceptować
– mówił po rozmowie z protestującymi Radziwiłł.
Wczoraj doszło natomiast do spotkania rezydentów z marszałkiem Senatu Stanisławem Karczewskim i ministrem Henrykiem Kowalczykiem. Jak przyznawali przedstawiciele Porozumienia, rozmowy przebiegały w przyjaznej atmosferze. Kowalczyk przekazał lekarzom list od premier Beaty Szydło, w którym szefowa rządu zadeklarowała chęć spotkania.
Szanujemy i doceniamy dobrą wolę i chęć dialogu. Chcemy okazać również dobrą wolę, dlatego zdecydowaliśmy, że jutro od godziny ósmej rano zawieszamy protest głodowy do czasu podjęcia rozmów z panią premier [spotkanie zaplanowano na godzinę 13.00 w środę – red.]
– oświadczył wiceprzewodniczący Porozumienia Łukasz Jankowski.
Co, zdaniem rezydentów, wymaga poprawy?
Zanim poruszymy kwestię wynagrodzeń, warto przedstawić postulaty młodych lekarzy dotyczące sposobu funkcjonowania całego systemu.
Zwiększenie nakładów na opiekę zdrowotną to najprostsze rozwiązanie, które mogłoby przynieść poprawę jej jakości i dostępności – szczególnie w sytuacji, gdy rząd nieustannie chwali się dobrą kondycją polskiej gospodarki. Jak wynika z raportu Komisji Europejskiej i OECD, w 2015 roku roczne wydatki w przeliczeniu na jednego mieszkańca wyniosły w Polsce ok. 1250 euro – ponad dwukrotnie mniej, niż wynosi średnia unijna. Na ochronę zdrowia przeznaczyliśmy wówczas z budżetu równowartość 4,5% PKB. Rezydenci chcą, by ta wartość w ciągu 3 lat osiągnęła poziom 6,8%, a w perspektywie 10 lat – nawet 9% PKB.
Zwiększenie liczby pracowników medycznych to postulat, który miałby zwiększyć dostępność do świadczeń i skrócić czas oczekiwania na konsultacje i zabiegi. Tu też nie wypadamy korzystnie. Na 1000 mieszkańców Polski przypada statystycznie 2,33 lekarzy, co oznacza, że jeden lekarz ma pod opieką średnio 435 osób. Dla porównania, 1000 Niemców „obsługuje” 4 lekarzy, a 1000 Austriaków – aż 5.
Wynagrodzenie młodego lekarza
Absolwenci studiów medycznych (które trwają nie 5, a 6 lat) odbywają w szpitalach trzynastomiesięczne staże, gdzie otrzymują wynagrodzenie w wysokości 2007 zł brutto. „Na rękę” zostaje więc ok. 1500 zł. Po stażu zyskują prawo do wykonywania zawodu i rozpoczynają specjalizację. Ze względu na wydłużone studia i konieczność odbycia stażu rezydenci to zazwyczaj osoby, które ukończyły 26. rok życia. Trudno się zatem dziwić, że duża część z nich myśli wówczas o założeniu rodziny.
I tu pojawia się problem – wynagrodzenie rezydenta w pierwszym roku specjalizacji to ok. 2300 zł netto. Później jest ono nieznacznie wyższe i wynosi ok. 2500 zł netto, czyli na chwilę obecną 75% średniej krajowej. W warunkach stale rosnącej średniej pensji zarobki młodych lekarzy pozostają niezmienne od lat. Okres rezydentury kończy się, gdy lekarz jest już tuż przed 40-tką (średni wiek ukończenia specjalizacji to 37 lat).
Rezydent może podnieść swoją pensję, pełniąc nocne dyżury. Lekarze stają więc przed dylematem – albo praca za niewielkie wynagrodzenie, albo harówka po 300 godzin w miesiącu, oczywiście kosztem życia prywatnego. W obu przypadkach warunki do realizacji życiowych planów są niezbyt sprzyjające. W ostateczności pozostaje jeszcze rozwiązanie radykalne, czyli decyzja o wyjeździe za granicę. Statystyki już teraz są dla nas bezlitosne, a bierność rządu w obliczu kolejnych wyjazdów lekarzy z Polski może się okazać wyjątkowo ryzykowna.
Aktualnie czekamy na wynik rozmów lekarzy z szefową rządu. Ze strony premier Szydło padły już pewne obietnice, m.in. wprowadzenie ustawy gwarantującej zwiększenie nakładów na służbę zdrowia do 6% PKB oraz wzrost puli na wynagrodzenia dla rezydentów i stażystów o 40%. Podczas posiedzenia Rady Dialogu Społecznego Szydło zadeklarowała, że na koniec 2021 roku lekarze rezydenci będą zarabiali co najmniej 5251 zł.
Co myślicie o sytuacji lekarzy rezydentów? Zgadzacie się z ich postulatami?
Dodaj komentarz
1 Komentarz do "Ile zarabiają młodzi lekarze? Trwa protest lekarzy rezydentów"
Znów kolejna grupa pracowników opłacanych przez państwo przyjechała szantażować rząd. Nie to, żeby nie mieli pewnej racji, te 2500 netto dla lekarza to niedużo, ale żądać 9200 brutto? To prawie 11 000 w kosztach pracy, a to już gruba przesada.
Może by tak choć częściowo urynkowić służbę zdrowia? Podobnie też zrobić z kopalniami, czy edukacją. Szkoły i szpitale mogą być prywatne, a państwo będzie wciąż finansować edukację i zdrowie poprzez np. bony edukacyjne, czy bycie jedynie społecznym ubezpieczycielem, a niekoniecznie właścicielem całej służby zdrowia i pracodawcą dla setek tysięcy ludzi opłacanych z publicznych pieniędzy. Nie mówiąc już o górnictwie, obniżyć jego opodatkowanie i sprywatyzować. Nie będą mogli wtedy szantażować rządu, żeby im dał więcej pieniędzy odebranych siłą reszcie społeczeństwa. (Ps. Nawet jeśli rzeczywiście wydaje się, że zarabiają mniej niż powinni to kto ma ocenić ile im płacić? Minister? Premier? Oni sami? Wszystko i tak byłoby odgórne i pod przymusem.)
Ps. Ps. Te postulaty o „dwukrotności średniej krajowej”, czy „6% PKB” są źle skonstruowane, bo jeśli podnieś płacę ustawowo lekarzom to ustawowo wpłyniemy też na podniesienie średniej i w następnym roku znowu trzeba by podnieść płace. Podobnie z PKB, jeśli coś już jest częścią pewnej danej statystycznej to zmiana tego zmieni wynik do którego się odnosi.