
Polska zanotowała awans w najnowszej edycji rankingu europejskich systemów opieki zdrowotnej. Trudno jednak o euforię, gdy na 35 państw zajmujemy dopiero 31. miejsce.
Kraje, od których wypadliśmy lepiej, można więc wyliczyć na palcach jednej ręki. Są nimi: Albania, Bułgaria, Czarnogóra i Rumunia. A przecież 10 lat temu w tym samym rankingu zameldowaliśmy się na 26. pozycji.
Czy oznacza to, że jakość polskiej opieki zdrowotnej pogarsza się? Nie, ale inne europejskie państwa poczyniły w tym czasie o wiele większe postępy. Problemy, z którymi jeszcze kilka lat temu borykała się cała Europa, dawno zostały w większości krajów rozwiązane. Ale nie u nas.
Poziom polskiej służby zdrowia oceniono zaledwie na 564 punkty, co i tak stanowi sporą poprawę (w poprzedniej edycji przyznano nam 523 punkty). Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż należymy do grona europejskich outsiderów.
Wschód Europy daleko w tyle
Aż trudno uwierzyć, że między krajami UE może istnieć taka przepaść w jakości i dostępności usług opieki zdrowotnej. Pierwsza w zestawieniu Holandia uzyskała 927 punktów na 1000 możliwych do zdobycia. Oznacza to, że holenderska służba zdrowia działa niemal idealnie. Ostatnia w rankingu Rumunia otrzymała 497 punktów. Polsce niestety znacznie bliżej do tej drugiej, niż do ścisłej czołówki.
Nie dziwi za to fakt, że znacznie więcej problemów z opieką zdrowotną mają generalnie kraje Europy Środkowej i Wschodniej; jak i ten, że najwyżej w rankingu plasują się kraje Beneluksu, Szwajcarzy, Niemcy, Francuzi i Skandynawowie.
Ustępujemy nie tylko bogatym krajom
Niepokojące jest to, że poziom usług polskiej służby zdrowia jest znacznie niższy nie tylko od holenderskiego czy niemieckiego. Zdecydowanie wyprzedzają nas również kraje o podobnym potencjale ekonomicznym. Szczególnie wyraźnie widać to na przykładzie Czech, które w rankingu uzyskały aż 780 punktów (tylko o 6 mniej niż Szwecja!).
Autorzy raportu podkreślają, że Czesi stanowią wyjątek wśród państw byłego bloku komunistycznego. Jako jedyni z tej grupy osiągnęli już poziom krajów zachodniej Europy.
Podczas gdy minister zdrowia Konstanty Radziwiłł proponuje przyjęcie rozwiązań na wzór brytyjski czy hiszpański (chodzi m.in. o przeniesienie ciężaru odpowiedzialności za finansowanie systemu ochrony zdrowia na budżet państwa), Czesi zdążyli już przegonić w rankingu oba wymienione kraje.
W ramach unijnej dyrektywy transgranicznej Polacy najczęściej korzystają z usług medycznych właśnie u naszych południowych sąsiadów. Zwykle dotyczy to operacji zaćmy, na którą w Polsce czeka się nawet 2-3 lata.
W czym tkwi problem?
Nasze „osiągnięcia” w dziedzinie ochrony zdrowia wyglądają blado właściwie na każdym polu.
Na 100 tys. mieszkańców przypada u nas 220 lekarzy – tyle samo, co w Rumunii (dla porównania: Czechy – 370, Austria – 515). W Polsce, podobnie jak w przypadku reszty państw z końca stawki, wciąż nie ma możliwości umówienia się na wizytę lekarską on-line ani otrzymania elektronicznej recepty. Na badanie tomografem komputerowym pacjenci w Szwajcarii, Holandii i (znów!) w Czechach czekają nie dłużej niż tydzień; w Polsce – co najmniej 3 tygodnie.
Nawet jeśli niektóre dane dostarczają nam nieco większych powodów do optymizmu, to dają nam one co najwyżej pozycję w połowie stawki. Zajmujemy m.in. 17 miejsce w kategoriach: „prawo do bezpłatnego zasięgnięcia opinii innego lekarza” oraz „bezpośredni dostęp do specjalisty” (chodzi o wizytę bez skierowania od lekarza pierwszego kontaktu).
Konieczność przeprowadzenia radykalnych reform?
Autorzy raportu mówią wprost – przyczyną tego stanu rzeczy jest bierna postawa rządu.
Na końcu rankingu znalazły się kraje, które wydają na ochronę zdrowia o wiele za dużo biorąc pod uwagę uzyskiwane rezultaty […] W Rumunii i Bułgarii dominuje problem zbyt długiego czasu kosztochłonnych hospitalizacji, z kolei największą słabością Polski i Węgier jest zaprzeczanie istnienia potrzeby przeprowadzenia radykalnych reform
– twierdzi prof. Arne Bjornberg.
Kontrowersyjna argumentacja
Autorzy nie szczędzili Polakom i Węgrom krytyki – także tej niekoniecznie związanej z sytuacją służby zdrowia (tłum. własne):
W ostatnich latach rządy Węgier i Polski koncentrowały się raczej na innych sprawach, niż rozwój państwa. Węgrzy – na przyjęciu 1200 uchodźców, co, swoją drogą, stanowi żałosną liczbę. Polacy – na zabijaniu wolności prasy i zakazywaniu aborcji […]
Działania te mają – w przekonaniu autorów – odciągać uwagę rządów Polski i Węgier od rozwiązywania problemów systemu opieki zdrowotnej.
Tego typu argumentacja nie wszystkim przypadła do gustu. Korespondentka RMF FM w Brukseli, Katarzyna Szymańska-Borginon, stwierdziła nawet, że „tak upolitycznione argumenty i lewicowa retoryka podważają wiarygodność raportu”.
Czy słaba pozycja Polski w EHCI 2016 odzwierciedla rzeczywistą sytuację polskiej służby zdrowia?
Dodaj komentarz
Bądź pierwszy!