18.01.2019
Aktualizacja: 18.01.2019

Jak walczyć z tzw. mową nienawiści? Reakcje po tragedii w Gdańsku i propozycje zmian

Mowa nienawiści w przestrzeni publicznej.
© bakhtiarzein/fotolia

Pierwszą reakcją opinii publicznej na tragiczną śmierć prezydenta Gdańska był szok i smutek; kolejną – głośne nawoływanie do walki z przemocą i nienawiścią. W debacie pojawia się też wątek ewentualnych zmian w prawie.

„Hejt” i „nienawiść” to słowa, które ponownie są w Polsce odmieniane przez wszystkie przypadki. Wielu uczestników debaty publicznej dostrzega w nich główną przyczynę dramatycznego zdarzenia, w wyniku którego śmierć poniósł prezydent Paweł Adamowicz.

Inna sprawa, że wiemy już o problemach psychicznych zabójcy (o kryminalnej przeszłości nie wspominając), w związku z tym kwestia motywów, którymi się kierował, jest dość niejednoznaczna. Nie ma to jednak w kontekście walki z przemocą aż tak dużego znaczenia – nawet bez roztrząsania przyczyn tragicznego w skutkach ataku szaleńca jest rzeczą zupełnie oczywistą, że hejt powinien ustąpić miejsca wzajemnemu szacunkowi.

Apele i wnioski

Media społecznościowe są w ostatnim tygodniu zalewane apelami o zaprzestanie stosowania ostrego języka w debacie publicznej, wygłaszanymi przez osoby publiczne i zwykłych obywateli. Ci ostatni dali temu wyraz także przy okazji poniedziałkowych zgromadzeń organizowanych w dużych miastach. Nie inaczej jest w przypadku polityków, którzy w obiegowej opinii najmocniej przyczyniają się do kreowania podziałów i niechęci między sympatykami poszczególnych ugrupowań.

Pojawiły się już pierwsze próby wyciągania konkretnych wniosków. Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar zasugerował na antenie TVN24, że źródłem rozprzestrzeniania się mowy nienawiści jest niedostateczna determinacja wymiaru sprawiedliwości: „Kiedy już będzie po uroczystościach pogrzebowych, wystąpię do pana prokuratora generalnego z listą różnych umorzeń, których doświadczyliśmy jako społeczeństwo w sprawach, które miały znaczenie z punktu widzenia mowy nienawiści.”

Walka z mową nienawiści: będą propozycje zmian przepisów?

Jak wskazuje dr Szymon Ossowski, politolog z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, dotychczasowa, bierna postawa organów ścigania niekoniecznie musiała wynikać ze złej woli:

Przez lata policja i prokuratura nie do końca wiedziały jak do tego podejść. Myślę, że bano się być posądzonym o ograniczenia wolności słowa. A wolność słowa to jest wolność opinii, bardzo krytycznej, ale z jednej strony mamy wolność słowa, a z drugiej godność człowieka.

Powrócił temat zmian w prawie. „Powrócił”, bo dwa lata temu Sejm głosował już nad projektem ustawy o mowie nienawiści przygotowanym przez Nowoczesną. Głównym założeniem projektu było wprowadzenie kary od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności za „przemoc lub groźbę bezprawną wobec osób z powodu przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej, z powodu bezwyznaniowości, płci, tożsamości płciowej, wieku, niepełnosprawności lub orientacji seksualnej”. Propozycję jednak odrzucono. Przeciwnicy argumentowali, że projekt ma charakter głównie ideologiczny, a obowiązujące przepisy stanowią wystarczającą ochronę jednostek i grup społecznych przed dyskryminacją.

Obecnie spekuluje się o zmianach, które miałby zaproponować rząd. Póki co jednak politycy zgodnie przyznają, że na jakikolwiek ruchy w tej sprawie jest za wcześnie, a emocje nie są sprzymierzeńcem w ustanawianiu dobrych przepisów.

Z kolei prezydencki minister Andrzej Dera przyznał, że w Kancelarii Prezydenta już w ubiegłym roku trwały prace nad nową ustawą, „która w jakiś sposób regulowałby to, co dzieje się szczególnie w Internecie”. Zawieszono je jednak z powodu równolegle prowadzonych prac w tym zakresie na poziomie unijnym. Urzędnicy w Kancelarii stwierdzili, że z krajowymi regulacjami warto poczekać do rozstrzygnięcia w Parlamencie Europejskim.

Poza tym wcale nie jest pewne, że ewentualne zmiany w przepisach spotkają się z pełnym zrozumieniem opinii publicznej. O potrzebę wprowadzenia ustawy o mowie nienawiści pytaliśmy Was na naszym facebookowym profilu i – choć ankieta jeszcze trwa (ostateczne wyniki podamy w przyszłym tygodniu) – wyraźnie widać, że Wasze opinie są mocno podzielone.

Manipulacje i fake newsy

„Zdumiewające jest, że niektórzy pomstując na obecność nienawiści w życiu publicznym, sięgają po argumenty pełne nienawiści” – napisał redaktor naczelny dziennika „Polska The Times” Paweł Siennicki. Trudno się z nim nie zgodzić. Dla części komentatorów życia publicznego zwrócenie uwagi na istotny problem było raczej jedynie pretekstem do mniej lub bardziej dyskretnego wskazywania „winnych” zamachu na Pawła Adamowicza.

Mieliśmy już do czynienia chociażby z krytykowanym materiałem w „Wiadomościach” TVP, którym jako przykłady tzw. mowy nienawiści tendencyjnie przytoczono jedynie wypowiedzi przedstawicieli jednej strony politycznego i ideologicznego konfliktu.

Z kolei dziennikarz związany z „Gazetą Wyborczą” niemal wprost oświadczył, że odpowiedzialność za tragedię ponosi obóz rządzący. Jego redakcyjny kolega zasugerował natomiast, że Stefana W. do popełnienia zbrodni skłonił przekaz nadawany w telewizji publicznej (rzekomo jako jedynej, którą mogą oglądać osadzeni w zakładach karnych). Spekulacje te natychmiast zdementowali funkcjonariusze Służby Więziennej, którzy zapewnili, że więźniowie mają dostęp również do kanałów komercyjnych.

Politycy (na razie) zdają egzamin z szacunku

Interesujący, a przy tym budujący jest fakt, że (poza paroma wyjątkami) w tych niełatwych okolicznościach należytą delikatnością i wyczuciem wykazują się do tej pory sami politycy – i to zarówno rządu, jak i opozycji.

Świadczy o tym prezydencka inicjatywa ponadpartyjnego marszu przeciw przemocy, a następnie wspólna decyzja, by takiego marszu jednak nie organizować. Chodziło o uszanowanie woli rodziny prezydenta Adamowicza, by nie upolityczniać jego śmierci. Póki co wola ta wydaje się być respektowana przez wszystkie znaczące ugrupowania polityczne. Z uznaniem spotkała się też deklaracja Prawa i Sprawiedliwości o niewystawieniu własnego kandydata w wyborach uzupełniających w Gdańsku.

Przypadki podsycania atmosfery niechęci i oskarżeń to na szczęście margines – dominuje raczej wstrzemięźliwość w osądach i atakowaniu politycznych oponentów. Wypada jedynie życzyć sobie, by tak już pozostało. Pytanie, jak duża jest na to szansa…

Jakie są Wasze przemyślenia na temat reakcji po dramacie w Gdańsku? Czy „mowę nienawiści” da się zwalczyć odpowiednimi przepisami i ich bezwzględnym egzekwowaniem?

Dodaj komentarz

4 komentarzy do "Jak walczyć z tzw. mową nienawiści? Reakcje po tragedii w Gdańsku i propozycje zmian"

avatar
Sortuj wg:   najnowszy | najstarszy | oceniany
karolina krupa
Gość

nie, to ograniczy wolnosc slowa, trzeba szukac innych rozwiazan

Piotr
Gość

Pani Karolino, użyła Pani słownego wytrychu – sformułowania „wolność słowa”. I o tym, tak myślę, warto rozmawiać. Wolność debaty prowadzonej z kulturą, poszanowaniem prawa i godności innych – jak najbardziej tak. Ale wie Pani doskonale, że od wielu lat z czymś takim nie mamy (generalnie) do czynienia. Internet zapewnia, niestety, zbyt dużą anonimowość tym wszystkim, którzy wcale nie mają ochoty na wypowiedź merytoryczną, ale ŚWIADOMIE chcą dolać przy każdej możliwej okazji przysłowiowej oliwy do ognia i „publikują” komentarze typu „ZAJE….Ć / WIESZAĆ / WYPĘDZIĆ Z POLSKI….” (a dalej to już wedle upodobań politycznych, religijnych lub antyreligijnych, LGBT albo antyhomo…). Wypowiedzi z gruntu rzeczy obrzydliwe i mające zyskać poklask u ludzi, którzy (ponoć) myślą podobnie. Internetowa anonimowość daje ich autorom bezkarność, gdyż dochodzenie, kto stoi za takim pseudo-postem, jest z reguły niewykonalne.
Jeśli coś możemy i, moim zdaniem wręcz powinniśmy, to ZMUSIĆ właścicieli portali internetowych do nadzoru, co dzieje się na ich podwórku. Oczywiście właściciele portali internetowych i wszystkich innych mediów będą bronić się przepisem, że nie ponoszą odpowiedzialności za treści publikowane przez osoby trzecie nie będące ich pracownikami, ale można pójść następującym tropem:
– prawo zabrania (skutecznie czy nie – bez znaczenia) publikowania treści podżegających do nienawiści, przemocy i zawierających obraźliwe dla innych treści;
– skoro ich publikowanie jest prawem zabronione, właściciel danego portalu, radia, gazety czy stacji telewizyjnej ponosi odpowiedzialność za narzucenie takich reguł gry użytkownikom, aby ci byli zmuszeni do przestrzegania prawa (Przestrzegasz? Upublicznimy twój głos! Nie przestrzegasz? Nie ma u nas miejsca dla ciebie).
Jest to zatem kwestia nie tyle ustanowienia nowego prawa, a jedynie skodyfikowania jego interpretacji. Często bowiem ma się (i zapewne w jakiejś mierze jest to zgodne z prawdą) wrażenie, że niektóre portale wręcz podsycają atmosferę – pełno w nich „komentarzy” określonych „kierunkowo”, jednostronnych, a „dyskusja” polega jedynie na dorzucaniu inwektyw i podsycaniu agresji = nienawiści!
Po prostu potrzebujemy skutecznego prawa. Publikujesz takie treści – koniec twojej działalności w mediach. Za agresywny (opublikowany jednakże za zgoda właściciela) wpis – zamknięcie! Likwidacja! Wyrokiem sądu, ale wydanym w BŁYSKAWICZNIE SZYBKIEJ procedurze. Pierwszy taki „strzał”, a reszta przypomni sobie o swoich obowiązkach, i to bardzo szybko.
Pozdrawiam, Piotr

Szymon
Gość

Na tym polega wolność słowa Piotrze. Możesz mówić co tylko chcesz, kiedy tylko chcesz. Nie wolno Ci kłamać na temat innych, a jak ktoś jest obrażony twoimi słowami to może Cię pozwać. Zwróciłeś uwagę na sformułowanie wytrych, a sam go użyłeś. Kto definiuje mowę nienawiści? Jakie są jej granice?

Piotr
Gość

Witam.
No właśnie, kto definiuje, czym jest MOWA NIENAWIŚCI? Mam przykre wrażenie, że nikt. Nie jesteśmy, jako społeczeństwo, zdolni do skutecznej reakcji na otaczające nas wulgaryzmy, na pełne agresji postawy łamiących prawo kierowców… A przecież ci ostatni, częstokroć pod wpływem alkoholu, po prostu zabijają. Ale w naszej wielkoduszności nazywamy to wypadkiem że skutkiem śmiertelnym, nie nazywamy tego MORDERSTWEM!
Tak samo ludzi, którzy w mowie czy na przeróżnych internetowych forach używają wulgaryzmów nie nazywamy CHAMAMi, bo nie wypada?
Takich akurat prawo chroni – według prawa to byłoby znieważenie. Dlatego uważam, że wpierw trzeba zmienić prawo. Przywrócić szacunek dla.kultury języka. Myślę, że należałoby zacząć od świata polityki. Zostałeś skazany za obrazę? Za wulgaryzm w wypowiedzi? Za nawoływanie do wypiera….nią kogoś tam z urzędu? Tracisz prawo pełnienia funkcji.radnego, posła, senatora, urzędnika publicznego. Bez zawieszenia i na długo,, tak na dwie kadencje. Wiem, że taki przepis byłby okrutnym toporem, ale mówią, że ryba psuje się od głowy. Skoro zbiorowa glowa naszego państwa wymaga oczyszczenia, domagajmy się tego! Tylko ludzie wolni od agresji będą potrafili ustanowić prawo przeciw agresji oraz dać mu skuteczne narzędzia. Wtedy mielibyśmy w mediach walkę na argumenty, nie na inwektywy, obraźliwe gęsty i zwykłe chamstwo.
Gdzie są granice mowy nienawiści? Wszędzie tam, gdzie przekroczone zostały zasady dobrego wychowania i kultury. Niestety, bardzo trudno je zdefiniować. Nawet jeśli ma się 60+…

Pozdrawiam, Piotr

wpDiscuz