Negocjowana między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską umowa TTIP budzi skrajne emocje – od całkowitej aprobaty po totalną negację. Jest przedstawiana jako historyczna szansa na osiągnięcie przez UE i USA dominującej pozycji w światowej gospodarce lub jako międzykontynentalna dyktatura wielkich korporacji. Co gorsza, zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy umowy posługują się argumentami, które często mają wydźwięk bardziej emocjonalny niż merytoryczny. W efekcie TTIP stanowi jedną wielką niewiadomą, a obie strony – hipotetycznie – mogą mieć rację.
Zanim jednak oddamy głos zwolennikom umowy i ich oponentom, przyjrzyjmy się faktom. Zdecydowanie warto poznać genezę tego porozumienia, przebieg negocjacji oraz ich zakres, a dopiero potem przeanalizować związane z nim korzyści oraz zagrożenia.
Czym jest TTIP?
TTIP (Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji) – to porozumienie handlowe negocjowane od 2013 roku między Komisją Europejską (reprezentującą państwa członkowskie UE) a rządem USA. Głównym celem rozmów jest utworzenie strefy wolnego handlu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską poprzez zniesienie barier w dostępie do rynków z korzyścią dla przedsiębiorstw po obydwu stronach Atlantyku.
TTIP jest umową wyjątkową – w tym znaczeniu, że ma charakter kompleksowy, obejmujący niemal wszystkie obszary gospodarki, a jej skutki będą odczuwalne nie tylko dla przedsiębiorców, lecz również dla zwykłych mieszkańców Unii.
Kontekst geopolityczny. Stwórzmy razem gospodarczą potęgę
Decyzja o rozpoczęciu rozmów UE-USA wynikała w dużej mierze z postępującego kryzysu gospodarczego – w 2008 r. nastąpił wyraźny spadek obrotów między Europą a Stanami, którego nie udało się odbudować aż do chwili obecnej. Co ważniejsze, kryzys pogłębił spadek znaczenia Unii i USA w handlu światowym przy jednoczesnej ekspansji Chin i tzw. gospodarek wschodzących (m.in. grupy BRICS, w skład której wchodzą Indie, Chiny, Rosja, RPA i Brazylia). Porównanie PKB według parytetu siły nabywczej wskazuje, że już w 2014 r. Chiny były większą gospodarką niż USA i powoli doganiały Unię.
Specjaliści szacują również, że łączny PKB państw BRICS (w cenach bieżących) na przełomie 2016 i 2017 r. będzie większy niż PKB Stanów Zjednoczonych.
Zagrożeniem dla dominującej pozycji Zachodu jest także negocjowana obecnie umowa handlowa obejmująca 14 krajów azjatyckich oraz Nową Zelandię i Australię. Regionalne Kompleksowe Partnerstwo Gospodarcze (RCEP) – w którego skład wchodzi pięć największych gospodarek w regionie Azji i Pacyfiku (Australia, Chiny, Indie, Japonia i Korea Płd.) – stworzy jeden z największych obszarów gospodarczych na świecie.
Nowe ugrupowanie obejmie około 3,5 miliarda konsumentów, czyli prawie połowę ludności świata. W 2014 roku na te kraje przypadało ponad 28% światowego eksportu (10,8 bilionów USD), 30% globalnego napływu inwestycji zagranicznych (366,3 mld USD), PKB na poziomie 22,7 bilionów USD (30% światowego PKB), PKB per capita w wysokości 6506 USD.
Jednym z celów RCEP jest stworzenie przeciwwagi dla jednolitego rynku europejskiego oraz renegocjacja niekorzystnych dla wielu państw dwustronnych umów ze Stanami Zjednoczonymi, jeżeli więc porozumienie wejdzie w życie, tandemowi USA – Unia wyrośnie kolejny groźny konkurent.
Tak więc dążenie do zawarcia Transatlantyckiego Partnerstwa w dziedzinie Handlu i Inwestycji jest uwarunkowane zarówno ekonomicznie, jak i politycznie. USA i UE – działając osobno – mogą więcej stracić niż zyskać, stąd postulat głębszej integracji obu tych obszarów i wzmocnienia ich pozycji wobec pozostałych krajów.
Jak przebiegają negocjacje?
Pierwsze próby rozmów w sprawie utworzenia strefy wolnego handlu między USA i Europą miały miejsce już w 1995 i 2007 r., jednak z uwagi na rozbieżności zdań (zwłaszcza w kwestiach rolnictwa) rozmowy nie przyniosły pożądanego skutku. Temat powrócił w 2011 r., kiedy to UE i USA powołały grupę roboczą ekspertów rządowych, pod przewodnictwem Komisarza UE ds. handlu oraz przedstawiciela USA ds. handlu. Członkowie grupy przeanalizowali zarówno potencjalne korzyści, jak i trudności, które mogłyby wyniknąć z przyjęcia umowy i zalecili podjęcie szczegółowych rokowań. W latach 2013-2016 odbyło się 15 rund negocjacyjnych, prowadzonych w imieniu UE i jej 28 państw członkowskich przez Komisję Europejską.
Podstawą prawną działania Komisji Europejskiej jest mandat negocjacyjny udzielony KE przez rządy państw Unii, w tym również przez rząd polski. Mandat został zatwierdzony przez Radę UE 14 czerwca 2013 r.
Rokowania z USA nadzoruje komisarz ds. handlu, Cecilia Malmström. Komisarzowi towarzyszą zespoły negocjatorów i ekspertów z różnych działów, zajmujących się np. rolnictwem, zdrowiem publicznym, małymi i średnimi przedsiębiorstwami. Zespół korzysta podczas rokowań z wytycznych, jakie dostaje od rządów 28 państw członkowskich UE, które spotykają się na forum Rady. Podczas całego procesu negocjacyjnego Komisja konsultuje się z Radą i przekazuje sprawozdania Parlamentowi Europejskiemu.
Jawność negocjacji
Negocjacje – siłą rzeczy – wymagają zachowania pewnej dozy poufności. Jednak KE podkreśla, że wiele problemów stanowiących przedmiot rokowań było i jest nadal konsultowanych z różnymi środowiskami. Na poparcie swojej tezy przedstawia następujące argumenty:
- materiały zawierające propozycje złożone przez UE i USA są regularnie przekazywane członkom Parlamentu Europejskiego oraz przedstawicielom rządów państw UE, którzy mogą przedstawiać swoje opinie na temat wszystkich stanowisk negocjacyjnych UE i konkretnych propozycji;
- w 2014 r. powstała specjalna strona internetowa poświęcona TTIP, na której publikowane są unijne dokumenty negocjacyjne (należy jednak dodać, że nie wszystkie);
- została utworzona specjalna grupa doradcza ds. TTIP złożona z ekspertów współpracujących bezpośrednio z głównym negocjatorem. Eksperci reprezentują związki zawodowe, konsumentów, ekologów i przedsiębiorców;
- ponadto Komisja Europejska organizuje regularne spotkania z setkami osób reprezentujących organizacje pozarządowe, stowarzyszenia konsumentów, związki zawodowe i organizacje przedsiębiorców z całej Europy.
Na swojej stronie KE deklaruje, że w trakcie całego procesu negocjacji wysiłki na rzecz rozpowszechniania informacji o TTIP były większe niż w przypadku wszystkich innych umów handlowych w całej historii UE. Jednocześnie dyskretnie podkreśla, że o publikacji dokumentów związanych z TTIP decydują wyłącznie rządy krajów UE. Przykładem może być treść mandatu negocjacyjnego, w którym dane państwo upoważniało Komisję do podjęcia rokowań. KE wielokrotnie wzywała sygnatariuszy do podania mandatu do wiadomości publicznej, jednak rządy krajów UE zgodziły się na jego opublikowanie dopiero w październiku 2014 r.
Procedura zatwierdzenia umowy
Umowa TTIP jest objęta podwójną demokratyczną gwarancją – oznacza to, że może zostać podpisana tylko wtedy, gdy zostanie przyjęta zarówno przez rządy 28 państw członkowskich UE, jak i przez większość posłów w Parlamencie Europejskim. Wystarczy, że jedno z państw nie ratyfikuje TTIP, a umowa w ogóle nie wejdzie w życie.
Natomiast w USA przewidywana jest uproszczona procedura ratyfikacji przez Kongres. Podobnie jak Parlament Europejski, Kongres będzie mógł przyjąć lub odrzucić umowę w całości, bez możliwości zgłaszania poprawek.
Wdrożenie porozumienia odbędzie się dwuetapowo:
- część handlowa wejdzie w życie po jej podpisaniu i zatwierdzeniu przez Kongres USA oraz Radę Unii Europejskiej (za zgodą Parlamentu Europejskiego);
- umowa zacznie obowiązywać w pełni po jej ratyfikowaniu przez wszystkie strony: UE, wszystkie państwa członkowskie oraz Stany Zjednoczone (proces zakończy się prawdopodobnie ok. 2 lata po podpisaniu umowy). Wtedy też porozumienie będzie opublikowane w Dzienniku Ustaw UE.
Warto zwrócić uwagę, że umowa ma charakter bezterminowy, a po jej przyjęciu żadne z państw członkowskich nie będzie mogło na własną rękę jej aneksować. Nie został również podany do publicznej wiadomości tryb wypowiedzenia umowy przez państwo, które po przyjęciu TTIP dojdzie do wniosku, że wprowadzone regulacje są dla niego niekorzystne. Prawdopodobnie kraj, który będzie chciał zerwać porozumienie, będzie musiał opuścić Unię Europejską.
Zakres umowy
Deklarowanym celem TTIP jest z jednej strony ograniczenie tradycyjnych barier handlowych między USA a Unią (umowa ma usunąć prawie wszystkie cła na wyroby gotowe i produkty rolnicze), z drugiej – zniesienie biurokratycznych przeszkód w wymianie usług i inwestycji. Zdaniem negocjatorów właśnie w tym obszarze tkwi niewykorzystany dotąd potencjał. Odmienne systemy regulacyjne i tzw. bariery pozataryfowe zwiększają bowiem koszt handlu i są znacznym utrudnieniem dla przedsiębiorców.
Przykłady barier pozataryfowych: normy techniczne, zasady sanitarne i fitosanitarne, ograniczenia ilościowe, konieczność uzyskania certyfikatów bądź licencji, skomplikowane procedury celne, formalności związane z wymogami bezpieczeństwa (np. skanowanie kontenerów), ograniczenia w zakresie inwestycji itp.
Ważnym elementem TTIP jest również wypracowanie spójnych regulacji prawnych w tych dziedzinach, które mają duży wpływ na prowadzenie wymiany gospodarczej. Tzw. trzeci filar negocjacji TTIP („Przepisy”) obejmuje takie zagadnienia, jak prawo własności intelektualnej, ochrona środowiska, zrównoważony rozwój, standardy pracy, mechanizmy rozwiązywania sporów między inwestorem a państwem, politykę konkurencji i inne.
Istotne jest to, że w opinii negocjatorów ustalanie wspólnych zasad handlu powinno się odbywać w sposób ciągły – w tym celu zaproponowano utworzenie tzw. Rady Współpracy Regulacyjnej (ang. Regulatory Cooperation Body), której zadaniem powinno być monitorowanie i pomoc we wdrażaniu postanowień TTIP oraz podejmowanie nowych inicjatyw na rzecz ściślejszej współpracy.
Warto zwrócić uwagę, że to właśnie poruszane w obrębie trzeciego filaru tematy są przedmiotem największych kontrowersji i podejrzeń. Wątpliwości budzi przede wszystkim działalność sądów arbitrażowych (ISDS), mających rozstrzygać spory między inwestorem a państwem. Wiele osób obawia się również, że TTIP wprowadzi niekorzystne zapisy w takich obszarach, jak ochrona danych osobowych oraz prawo własności intelektualnej.
Deklaracje oraz obietnice
Podstawowym celem TTIP jest pobudzenie wzrostu gospodarczego oraz zatrudnienia po obu stronach Atlantyku. Aby go osiągnąć, obie strony zamierzają znieść lub obniżyć taryfy celne i tym samym obniżyć koszty dla przedsiębiorstw prowadzących handel.
W zamyśle negocjatorów sektory wrażliwe, np. rolnictwo oraz niektóre gałęzie przemysłu, w początkowym okresie miałyby zostać objęte rozwiązaniami specjalnymi, takim jak:
- wprowadzanie kwot ilościowych, po przekroczeniu których handel będzie ponownie podlegał dotychczasowym stawkom celnym;
- wprowadzenie okresów przejściowych, aby firmy miały więcej czasu na dostosowanie się do handlu bezcłowego;
- wprowadzenie specjalnej klauzuli ochronnej przed nadmiernym importem; ma ona zabezpieczyć konkretny sektor przed przywozem towarów w takich ilościach, które mogłyby mu poważnie zagrozić.
Kominy taryfowe po stronie Unii Europejskiej | Kominy taryfowe po stronie USA |
samochody ciężarowe – 22 proc. | przetworzone produkty spożywcze (np. papierosy aż 350 proc.) |
niektóre rodzaje obuwia – 17 proc. | tekstylia – 40 proc. |
elektronikę – 14 proc. | wyroby skórzane i obuwie – 56 proc. |
odzież – 12 proc. | ubrania – 32 proc. |
Kolejnym czynnikiem, który ma pobudzić handel, jest zliberalizowanie dostępu do rynku usług (np. w USA liberalizacja ma objąć sektory dotychczas dla firm unijnych zamknięte, takie jak transport morski lub lotniczy). TTIP ma również umożliwić wzajemne uznawanie dyplomów i licencji zawodowych.
Komisja Europejska deklaruje, że usługi audiowizualne oraz usługi publiczne nie są przedmiotem negocjacji. Natomiast w przypadku sektora usług finansowych stronom nie udało się na razie wypracować wspólnego stanowiska.
Swobodny dostęp do rynku zamówień
Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji ma również otworzyć dla zagranicznych firm rynek zamówień publicznych. Zamierzonym celem negocjatorów z Unii jest uzyskanie dostępu do amerykańskich zamówień stanowych i przeciwdziałanie przepisom preferującym firmy krajowe. Ciekawostką może być fakt, że aż 13 stanów USA w ogóle nie dopuszcza zagranicznych przedsiębiorstw do zamówień publicznych (ograniczenia są stosowane nawet przez niektóre hrabstwa), ponadto tzw. ustawa „Buy American” z 1933 r. nakłada na federalne instytucje obowiązek kupowania niektórych kategorii produktów wyłącznie w firmach amerykańskich. Unia naciska, aby te niekorzystne dla europejskich firm przepisy zostały przez Amerykanów zmienione.
Bariery pozataryfowe do likwidacji
TTIP ma również zlikwidować lub złagodzić bariery pozataryfowe, które często w przypadku małych i średnich przedsiębiorstw stanowią znacznie większe utrudnienie w wejściu na zagraniczny rynek niż wysokie taryfy celne.
Zniesienie barier pozataryfowych wymaga przyjęcia wspólnych regulacji. Stany Zjednoczone i Unia z jednej strony więc prowadzą rozmowy na temat stworzenia ogólnych ram współpracy regulacyjnej (teraz i w przyszłości), z drugiej strony – biorą pod lupę przepisy obowiązujące w siedmiu sektorach gospodarki i w tych obszarach chcą wypracować wspólne rozwiązania.
Jak na razie próby ujednolicenia europejskich i amerykańskich standardów nie doprowadziły do zadowalających rozstrzygnięć – okazało się, że systemy regulacyjne USA i UE są tak różne, że nie da się stworzyć wspólnej płaszczyzny i łatwiej będzie osiągnąć zamierzone cele poprzez tzw. wzajemne uznawanie standardów (przy czym nie będzie to możliwe we wszystkich dziedzinach).
Strategiczne surowce energetyczne
Kolejną korzyścią, którą ma przynieść umowa, jest liberalizacja handlu surowcami, zwłaszcza energetycznymi. Unii Europejskiej – uzależnionej od surowców pochodzących spoza jej obszaru – mocno zależy na dywersyfikacji dostaw energii. Obecnie aż 30% gazu i 35% ropy pochodzi z Rosji, co oznacza bardzo dużą zależność energetyczną. Liberalizacja ma ułatwić eksport amerykańskiego gazu i ropy naftowej do Europy, a tym samym zmniejszyć zależność UE od dominującego rosyjskiego dostawcy.
Ułatwienia w handlu żywnością
W opinii negocjatorów TTIP ma również pobudzić handel rolny, przy czym cel ten można osiągnąć dwojako:
- poprzez ograniczenie barier celnych w tzw. wrażliwych sektorach, w których cła są obecnie dużo wyższe niż przeciętnie;
- ujednolicenie odmiennych regulacji sanitarnych i fitosanitarnych.
Rozmowy prowadzone w tym obszarze są o tyle trudne, że obie strony stosują różne przepisy dotyczące bezpieczeństwa żywności i w różny sposób podchodzą do tzw. norm ostrożnościowych. W UE producenci żywności muszą przeprowadzać badania swoich wyrobów i udowodnić przed wprowadzeniem produktu na rynek, że dany produkt jest całkowicie bezpieczny. W USA takiego obowiązku nie ma, gdyż obowiązuje tam zasada dowodu naukowego. Dopiero gdy uda się wykazać bez cienia wątpliwości, że dany wyrób jest szkodliwy, władze mogą nakazać wycofanie go ze sprzedaży.
Obecnie największe rozbieżności dotyczą takich kwestii, jak import i obrót żywnością zmodyfikowaną genetycznie (GMO) i wprowadzenie na rynek EU amerykańskiej wołowiny poddanej zabiegom hormonalnym, drobiu odkażanego chlorem oraz wieprzowiny zawierającej raktopaminę.
Warto podkreślić, iż we wszystkich swoich oficjalnych dokumentach Komisja Europejska zapewnia, że rygorystyczne unijne standardy dotyczące bezpieczeństwa żywności, ochrony życia i zdrowia ludzi, dobrostanu zwierząt oraz środowiska naturalnego zostaną zachowane, a negocjacje nie będą prowadzone według schematu wzajemnych ustępstw w dyskusyjnych obszarach (np. przez szersze otwarcie rynku Unii na GMO w zamian za wpuszczenie do USA unijnej wołowiny).
Lepsza ochrona dla inwestorów
Negocjatorzy porozumienia uważają również, że do usprawniania dwustronnego handlu konieczny jest sprawiedliwy system ochrony inwestycji. Urzeczywistnieniu tej idei miałyby służyć sądy inwestycyjne (ang. Investor-to-State Dispute Settlement – ISDS), rozstrzygające spory między przedsiębiorstwem a państwem. Sądy arbitrażowe mają zagwarantować, że firmy (niezależnie od ich wielkości) będą lepiej chronione przed nieuzasadnionym czy nieuprawnionym działaniem państwa, na terenie którego znajduje się inwestycja – np. nie pozostaną bez pomocy w sytuacjach, w których sądy krajowe nie mogą rozwiązać sporu lub kiedy zachodzi podejrzenie, że wydane przez nie wyroki mogą być stronnicze.
Przeprowadzone przez Komisję Europejską w 2014 r. konsultacje społeczne w sprawie ISDS pokazały, że pomysł ten budzi wiele zastrzeżeń. Powołaniu ISDS sprzeciwiły się liczne organizacje pozarządowe, a nawet niektóre państwa członkowskie. W odpowiedzi KE przygotowała zestaw propozycji uwzględniający wątpliwości podnoszone przez oponentów i zaproponowała następujące ulepszenia:
- zagwarantowanie państwom–sygnatariuszom TTIP prawa do stanowienia regulacji w interesie publicznym;
- poprawę procedur powoływania i funkcjonowania sądów arbitrażowych (m.in. stworzenie stałej listy arbitrów, by uniknąć podejrzeń o stronniczość, określenie wymogów stawianych arbitrom, możliwość interwencji stron trzecich, jeśli uznają, że mają w tym interes);
- stworzenie mechanizmu apelacyjnego (ograniczenie błędów w wyrokach arbitrażowych, zapewnienie spójności interpretacji przepisów TTIP);
- ustalenie precyzyjnych relacji między postępowaniem przed sądami krajowymi a arbitrażem (m.in. zakaz wnoszenia równoległych pozwów, czyli konieczność wyboru tylko jednej ścieżki rozwiązania sporu: krajowej lub arbitrażowej);
- zwiększenie przejrzystość ISDS, np. przez publikację postępowań.
Ponadto w przypadku kwestii prawnych dotyczących prawa krajowego trybunał inwestycyjny musiałby przestrzegać wykładni prawa dokonanej przez sądy danego państwa.
Lista wątpliwości
Choć politycy niemal jednogłośnie przekonują o zaletach negocjowanego porozumienia, przeciętni obywatele mają sporo wątpliwości. Wiele zapisów TTIP jest mocno kontrowersyjnych, a skutki niektórych decyzji odczuje całe społeczeństwo – nie tylko przedsiębiorcy.
Wśród argumentów podważających zasadność umowy pojawiają się zarówno zarzuty bazujące na emocjach, jak i całkiem racjonalne głosy sprzeciwu. Co ciekawe, TTIP ma liczne grono przeciwników nie tylko w Europie, lecz również… w Stanach Zjednoczonych. Warto więc przytoczyć najczęściej powtarzane krytyczne opinie – tym bardziej, że dobrze oddają one nastroje społeczne – nie oceniając przy tym ich merytorycznej wartości i nie wnikając w to, na ile są one słuszne.
W lipcu 2014 grupa 148 organizacji pozarządowych z całej Europy przekazała KE wniosek o rejestrację inicjatywy obywatelskiej „Stop TTIP”. Chociaż wniosek został odrzucony z powodów formalnych, inicjatywa nie zakończyła działania – obecnie popiera ją ok. 500 podmiotów (w tym ponad 50 z Polski).
Czego boją się obywatele UE?
Kontrowersyjny proces negocjacyjny
Chociaż KE zapewnia, że sporne kwestie są konsultowane ze społeczeństwem i uwzględniane podczas negocjacji, oponentom TTIP trudno uwierzyć w szczerość tych deklaracji. Uważają oni, że rokowania odbywają się za zamkniętymi drzwiami, a dostęp do istotnych ustaleń mają tylko politycy (europarlamentarzyści i przedstawiciele rządów). Podkreślają również, że władze poszczególnych państw nie prowadzą rzetelnej kampanii informacyjnej, ograniczając się do rozpowszechniania promocyjno-propagandowych broszurek.
Na stronach KE prezentowane jest tylko oficjalne stanowisko, przedstawiające TTIP w optymistycznych barwach, nie ma natomiast raportów, które byłyby sprzeczne z głoszonymi poglądami. Tymczasem takie raporty powstały, a ich wnioski są alarmujące. Przykładem może być sprawozdanie przygotowane przez Jeronimo Capaldo dla Global Development And Environment Institute (prognozujące utratę 600 tys. miejsc pracy w Europie w wyniku TTIP) lub raport Austrian Foundation for Develompent Research krytycznie oceniający metodologię i interpretację zestawień, które służą Komisji Europejskiej do promowania umowy.
Ponadto opinia publiczna ma dostęp do starannie wyselekcjonowanych dokumentów, tak naprawdę nie ma więc pojęcia, jakie ustalenia są podejmowane za zamkniętymi drzwiami. Zwolennicy umowy pomiędzy UE a USA bronią prawa do poufności negocjacji handlowych, jednak przeciwnicy odbierają tajność rozmów jako na zamach na demokratyczną debatę.
Gdyby była to zwykła umowa handlowa, to poufność negocjacji nie wywoływałaby wielkich kontrowersji. Jeśli negocjowane byłyby wyłącznie stawki celne, a umowa dotyczyłaby wybranych gałęzi gospodarki, to brak dostępu do informacji byłby problemem tylko dla nielicznych grup. Jednak TTIP ma obejmować swoim zakresem bezpośrednio lub pośrednio większość gospodarki, a więc w konsekwencji wpływać na całe społeczeństwo. Tymczasem tajność negocjacji wyklucza obywateli z demokratycznej kontroli nad decyzjami podejmowanymi przez polityków.
Marcin Wojtalik z Instytutu Globalnej Odpowiedzialności
Wszystko to sprawia, że przeciętni mieszkańcy Unii czują się wykluczeni z procesu decyzyjnego i mają wrażenie, że elity rządzące ponad ich głowami ubijają własne, ciemne interesy.
Umowa, której nie da się wypowiedzieć?
W przypadku TTIP mamy do czynienia z bezterminową umową, którą rządy poszczególnych państw muszą w całości przyjąć lub odrzucić. Tymczasem nie mogą istnieć zobowiązania wieczyste – tj. bezterminowe o charakterze ciągłym, które zobowiązują strony na zawsze i nigdy nie wygasają. Strony umowy muszą mieć prawo do jej wypowiedzenia lub wprowadzenia swoich aneksów. Na razie nie mamy jednak żadnych informacji, jak to prawo miałoby działać w praktyce. Nie wiemy też nic o sposobach rozstrzygania sporów wynikających z umowy, skutkach odstąpienia od umowy czy środkach ochrony prawnej przysługującej stronom w razie jej naruszenia.
Grozi nam dyktat wielkich korporacji
Zdaniem oponentów zapisy TTIP są korzystne dla dużych firm i korporacji, a małe przedsiębiorstwa niewiele na umowie skorzystają. Przeciwnicy porozumienia na poparcie swojej tezy wskazują na sądy arbitrażowe, które mają teoretycznie chronić interesy wszystkich graczy na rynku, niezależnie od ich wielkości. Jednak według szacunków organizacji pozarządowych postępowanie sądowe ma kosztować średnio ok. 6 mln euro, co dla małych i średnich firm może być zbyt dużym wydatkiem. Ze swojej strony KE zapewnia, że będzie to mniejsza kwota, jednak nie podaje jej wysokości.
Adwersarze TTIP dodają także, że nie powstał żaden sygnowany przez Komisję Europejską raport omawiający zagrożenia płynące z wzmożonej konkurencji dużych firm z USA na rynku EU.
Stanowcze „nie” dla ISDS
W opinii krytyków mechanizm ISDS jest niepotrzebny – nie ma potrzeby tworzenia równoległego systemu prawnego i powoływania specjalnych sądów chroniących interesy inwestorów.
Fundamentalna zasada prawa demokratycznego jest taka, że prawo stosuje się tak samo wobec wszystkich, uważamy, że niepotrzebne jest specjalne prawo po to, by chronić kapitał inwestorów.
Dietmar Köster, niemiecki europoseł
Jego stanowisko podzielają tysiące mieszkańców UE.
Przedmiotem krytyki jest również nieprzejrzystość arbitrażu, nieprecyzyjnie sformułowane definicje, brak procedur odwoławczych oraz brak przepisów zapewniających niezawisłość trybunału.
W konsultacjach dotyczących ISDS wzięło w udział ok. 150 tys. uczestników. Zdecydowaną większość odpowiedzi w ramach konsultacji przysłano z Wielkiej Brytanii (34,8 proc.), Austrii (22,6 proc.) oraz Niemiec (21,8 proc.). Z Francji, Belgii, Holandii i Hiszpanii skierowano po kilka procent odpowiedzi. Z pozostałych państw UE spłynęło łącznie 3 proc. opinii. Aż 97% uczestników głosowało przeciwko mechanizmowi ISDS w TTIP.
Dodatkowo pod adresem ISDS wysuwane są następujące zarzuty:
- trybunały prowadzone przez prywatne korporacje prawnicze będą działały bez kontroli państw – powstanie złożona z urzędników niedemokratyczna instytucja, która de facto nie będzie odpowiadała przed nikim;
- mechanizm sądów arbitrażowych zrzuca odpowiedzialność za ryzyko inwestycyjne na rządy i ogranicza ich możliwości w stanowieniu prawa. Jego wprowadzenie pozwoli zagranicznym inwestorom na wysuwanie roszczeń nie tylko wtedy, gdy faktycznie ponieśli oni stratę np. z tytułu niewywiązywania się przez dane państwo z podpisanej umowy, lecz również wtedy, gdy wprowadzone przez dany kraj regulacje doprowadzą firmę do „pośredniego wywłaszczenia” z przyszłych zysków. W praktyce więc inwestorzy będą mogli pozywać państwo również wówczas, gdy dany kraj ustanowi przepisy generujące jakiekolwiek koszty dla handlu (np. dotyczące ochrony środowiska czy praw pracowniczych). To zaś może doprowadzić do ubezwłasnowolnienia krajowych ustawodawców w takich obszarach, jak prawa socjalne i pracownicze, ochrona konsumentów lub ochrona środowiska;
- ISDS faworyzuje prywatnych inwestorów również dlatego, że nie nakłada na nich żadnych obowiązków. Firmy wchodzące na unijny rynek powinny być zobligowane do przestrzegania praw człowieka i ochrony środowiska, stworzenia konkretnej liczby miejsc pracy oraz wdrażania strategii zrównoważonego rozwoju;
- potencjalnie TTIP może też zablokować promowanie i dotowanie nowych technologii ze środków publicznych, gdy będzie to sprzeczne z interesem firm aktualnie działających w danej branży.
Po co nam Rada Współpracy Regulacyjnej?
Przeciwnicy TTIP uważają również, że Rada stanie się kolejnym narzędziem ograniczającym państwa w stanowienia przepisów, które mogłyby zagrozić wielkiemu kapitałowi. Dzięki tej instytucji KE będzie mogła w przyszłości przeforsować rozwiązania, które obecnie nie są aprobowane – np. zmiany w prawie własności intelektualnej, regulacjach chroniących dane osobowe czy normach bezpieczeństwa żywności. Negocjatorzy stworzyli furtkę legislacyjną, którą za parę lat – bez rozgłosu, niejako „tylnymi drzwiami” – wprowadzą rozwiązania, na których zależy Amerykanom. W efekcie:
- UE zaleje gorsza jakościowo żywność, a producenci rolni podzielą los meksykańskich rolników (NAFTA doprowadziła do bankructwa wiele małych gospodarstw rolnych, a w całym sektorze liczba miejsc pracy spadła o ok. 1,6 mln);
- nasze dane osobowe nie będą w ogóle chronione, a amerykańskie firmy będą mogły je swobodnie wykorzystywać;
- czeka nas powtórka z ACTA – zostanie wprowadzone cenzura i sankcje karne w środowisku cyfrowym.
Słabsze kraje na przegranej pozycji?
Choć umowa TTIP jest negocjowana w imieniu wszystkich państw członkowskich Unii – jednak UE nie jest monolitem. W jej obrębie ścierały i ścierają nadal interesy państw silniejszych i słabszych. Warto więc zadać sobie pytanie, czy idea całkowicie wolnego handlu będzie dla tych ostatnich korzystna?
Zdaniem M. Wojtalika z Instytutu Globalnej Odpowiedzialności – niekoniecznie. Na poparcie swojej tezy ekspert przywołuje raport austriackiej fundacji na rzecz badań w zakresie rozwoju, z którego wynika, że wśród krajów UE, które miałyby skorzystać na TTIP, Polska jest na szóstym miejscu… od końca. Na porozumieniu najwięcej zyskają takie kraje, jak Niemcy, Francja, Szwecja, Holandia i Irlandia. – W przypadku Polski ewentualne korzyści, jeśli będą istniały, będą drobne – stwierdza Wojtalik. – To wpływ 0,5 proc. PKB w kilkunastoletniej perspektywie.
TTIP zmierza do tego, aby tak ukształtować relacje, aby podstawowe reguły ustalały kraje wysokorozwinięte.
prof. Leokadia Oręziak ze Szkoły Głównej Handlowej
Badania prowadzone nad skutkami wprowadzenia umowy handlowej między Meksykiem a USA i Kanadą (NAFTA), wykazały, że kraje konkurujące tanią siłą roboczą niewiele zyskują na tego typu porozumieniach.
W Meksyku ekspansja amerykańskich produktów rolnych zniszczyła drobnych indywidualnych farmerów niezdolnych do rywalizacji z olbrzymimi farmami-fabrykami stosującymi silne środki owadobójcze. Pracę na roli straciło 1,6 mln Meksykanów. Farmerzy zostali zmuszeni do szukania zatrudnienia w nowej przygranicznej strefie przemysłowej, gdzie powstało 3 tys. zakładów – zwanych maquiladoras – produkujących na potrzeby amerykańskich korporacji. Część zgodziła się na niskie stawki i trudne warunki pracy, inni przedostali się na amerykańską stronę. W ciągu 9 lat od podpisania umowy liczba nielegalnych imigrantów z Meksyku wzrosła dwukrotnie.
Eksperci podkreślają również, że po przyjęciu TTIP wiele krajów może mieć problemy z przestawianiem gospodarki na bardziej innowacyjne tory. Ponadto rządy państw będą musiały się uporać z problemem bezrobocia wśród nisko wykwalifikowanych pracowników i bankrutujących producentów rolnych.
Warto w tym miejscu jeszcze raz przywołać wyniki badań oceniających skutki NAFTA – ujawniły one, że skutki porozumienia mogą być dotkliwe nie tylko dla mieszkańców słabszych krajów. W Stanach Zjednoczonych NAFTA pozbawiła pracy ponad 750 tysięcy osób, których nie zdołały wchłonąć inne gałęzie przemysłu. W wyniku przeniesienia zakładów do Meksyku zatrudnienie straciły setki tysięcy Amerykanów, głównie przy produkcji pojazdów mechanicznych, wyrobów tekstylnych, komputerów i urządzeń elektrycznych z zakładów mieszczących się w Kalifornii, Nowym Jorku, Michigan i Teksasie. Po obu stronach granicy przegranymi stali się więc nisko opłacani robotnicy, a beneficjentami – duże korporacje.
Czego boją się mieszkańcy Stanów Zjednoczonych?
Wbrew pozorom, nie tylko mieszkańcy Unii obawiają się skutków Transatlantyckiego Partnerstwa w dziedzinie Handlu i Inwestycji – wątpliwości wobec umowy narastają również po drugiej stronie Atlantyku. Pojawiają się głosy, że rosnący import z krajów EU w połączeniu z jeszcze wyższym importem z krajów azjatyckich może być poważnym zagrożeniem dla rodzimych wytwórców. Krytycy TTIP twierdzą również, że:
- przesuwanie produkcji do krajów UE doprowadzi do utraty wielu miejsc pracy i wzrostu bezrobocia (dojdzie więc do powtórki sytuacji, która miała miejsce po wprowadzeniu NAFTA, jednak tym razem skala zjawiska może być znacznie większa);
- USA będzie musiało przyjąć niekorzystne dla siebie regulacje, chociażby w kwestii zrównoważonego rozwoju, dobrostanu zwierząt, ochrony danych osobowych itp.;
- rynek amerykański zaleje dobra jakościowo a przy tym tania żywność europejska, co przełoży się na mniejsze zyski producentów rolnych;
- otwarcie rynku zamówień publicznych dla firm zagranicznych spowoduje niekorzystne skutki w wielu branżach i sektorach (zwłaszcza budowlanym);
- zwiększony eksport LNG może doprowadzić do wzrostu cen gazu w Ameryce (obecnie jest on trzykrotnie tańszy niż w Europie).
Podsumowanie
Obecnie nasza wiedza o TTIP ma charakter wyrywkowy i bardziej opiera się na domysłach przeciwników (oraz deklaracjach zwolenników) niż na twardych liczbach i faktach. Politycy zapewniają, że TTIP przyniesie Europie wiele korzyści – zwiększy dochód narodowy Unii o 0,5 proc. (120 mld euro), pozwoli na stworzenie 2 mln nowych miejsc pracy i wzrost o 1,5–2 proc. średniej pensji, a także zapewni bezpieczeństwo energetyczne.
Te argumenty nie przekonują jednak oponentów, którzy widzą w porozumieniu nie tyle sojusz handlowy i geopolityczny, co sojusz wielkich korporacji. W ich opinii TTIP jest zagrożeniem dla demokracji i suwerenności państw-sygnatariuszy oraz oznacza niekorzystne zmiany w takich aspektach życia społecznego, jak prawa pracownicze i związkowe, usługi publiczne, systemy zabezpieczeń socjalnych, służba zdrowia, standardy żywnościowe i normy ekologiczne, dobra wspólne i prawo do prywatności.
Tak więc pytanie „USA i Unia kontra reszta świata czy wielkie korporacje kontra zwykli obywatele?” pozostaje otwarte. Jako że umowa jest nadal przedmiotem negocjacji, ostateczny kształt postanowień poznamy w przyszłości.
Jesteśmy ciekawi, co sądzicie o związanych z TTIP szansach i zagrożeniach i jak oceniacie skutki, jakie umowa przyniesie Polsce.
Czy TTIP poprawi sytuację polskich przedsiębiorców oraz producentów rolnych?
Czy polski rząd powinien skonsultować ze społeczeństwem decyzję o podpisaniu TTIP (np. na drodze referendum)?
Czy faktycznie grozi nam dyktat amerykańskich korporacji?
Źródła:
Zachowanie różnorodności handlu i usług na rynku wewnętrznym – Polska Izba Handlu,
Robimy co możemy, ale nic nie możemy – polityk o przejrzystości TTIP
Negocjacje umowy o wolnym handlu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską (transatlantyckie partnerstwo Handlowo-inwestycyjne) – Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Warszawa 2015
Wszechstronne Regionalne Partnerstwo Ekonomiczne (RCEP) jako przykład nowego trendu w regionalizmie – Krystyna Żołądkiewicz
The Trans-Atlantic Trade and Investment Partnership: European Disintegration, Unemployment and Instability – Jeronimo Capaldo
ÖFSE – Austrian Foundation for Development Research – Austrian Foundation for Development Research
TTIP – szansa dla europejskiej gospodarki czy zamach na demokrację?, M. Kurył, 2014 r. (artykuł)
TTIP większym zagrożeniem dla Europy niż terroryzm, Redakcja Eudaimon.pl, 2016 r. (artykuł)
Dodaj komentarz
Bądź pierwszy!