
W piątek poznaliśmy projekt dokumentu „Polityka energetyczna Polski do 2040 r.” (PEP2040), który ma określać strategię działania w tym zakresie na kolejne dwie dekady. Jaka jest szansa, że zaprezentowane założenia zmienią oblicze polskiej energetyki?
Opracowanie spójnej i konkretnej strategii dotyczącej polityki energetycznej resort energii obiecywał właściwie od samego początku funkcjonowania rządu Prawa i Sprawiedliwości. Teraz projekt został oficjalnie zaprezentowany i natychmiast skierowany do konsultacji społecznych, które mają potrwać do połowy stycznia przyszłego roku.
Będą zmiany w dokumencie
Na stronie internetowej rządu napisano, że dokument „stanowi odpowiedź na najważniejsze wyzwania stojące przed polską energetyką w najbliższych dziesięcioleciach oraz wyznacza kierunki rozwoju sektora energii z uwzględnieniem zadań niezbędnych do realizacji w perspektywie krótkookresowej”. Każde założenie zostało w dokumencie ocenione pod kątem 3 obszarów: bezpieczeństwo energetyczne, konkurencyjność gospodarki i ograniczenie wpływu sektora na środowisko.
Trzeba przyznać, że brzmi to bardzo poważnie. Z drugiej strony, na aktualny kształt projektu należy patrzeć z dużą ostrożnością. Raz, że do pierwszych korekt dojdzie zapewne już na etapie konsultacji; dwa, minister Krzysztof Tchórzewski zapowiedział, że dokument będzie podlegał regularnej rewizji (co 2 lata).
Na PEP2040 (do pobrania tutaj) nie warto więc patrzeć jak na bezwzględnie obowiązujący akt prawny, ale raczej jak na pewien zbiór założeń wytaczających określony kierunek rozwoju polskiej energetyki. Co w tym momencie jesteśmy w stanie z nich wyczytać? Jaka jest szansa, że spełnią się prognozy i założenia zawarte w projekcie?
Wzrost produkcji energii przy mniejszym udziale węgla
Zainstalowana moc produkcji energii netto ma się zwiększyć z obecnych 40 GW do 72,6 GW w 2040 r. Z kolei sama produkcja energii elektrycznej ma wzrosnąć z ok. 160 TWh do ponad 230 TWh.
Co bardzo istotne, zgodnie z założeniami wzrost produkcji energii odbędzie się przy jednoczesnym spadku udziału węgla kamiennego i brunatnego. I to, dodajmy, spadku dość drastycznym, gdyż aktualnie odpowiada on za 80% produkowanej w naszym kraju energii elektrycznej. Docelowo, w 2040 r., udział ten ma wynosić ok. 25%.
Co zamiast węgla?
Rosnące zapotrzebowanie na energię trzeba jednak jakoś zaspokoić – stąd założenie, by większe znaczenie i udział w miksie energetycznym miały inne źródła. Ministerstwo ocenia, że całkowity koszt przejścia z energetyki opartej na węglu do stanu prognozowanego w 2040 r. wyniesie ok. 400 mld zł.
Które ze źródeł energii mają zyskać na znaczeniu?
Źródła odnawialne: elektronie wiatrowe, fotowoltaika
Znacznie większy udział w miksie energetycznym mają w ciągu następnych 20 lat zyskać odnawialne źródła energii (OZE), szczególnie elektrownie wiatrowe oraz słoneczne. Rząd wyznaczył sobie cel, by do 2030 roku 21% zużywanej energii pochodziło właśnie ze źródeł odnawialnych. 10 lat później ma to być już ok. jedna trzecia.
Tych pierwszych dotyczy jednak zasadnicze założenie – rząd chce zdecydowanie postawić na morskie elektrownie wiatrowe kosztem lądowych. Jak wynika z założeń projektu, już za 10 lat udział wiatraków zlokalizowanych na lądzie w wytwarzaniu energii będzie praktycznie zerowy. Jak podkreślił minister Tchórzewski, stanowi to realizację obietnicy złożonej przez partię rządzącą przed wyborami.
Z kolei już dziś minimalny wkład w produkcję energii w skali całego kraju mają panele słoneczne (fotowoltaiczne). Ma się to jednak zmienić – rząd zapowiedział, że w najbliższych latach moc produkcji w przypadku elektrowni słonecznych zwiększy się w sumie o kilkanaście GW.
Prąd z elektrowni jądrowej od 2033 r.?
Około 40% nakładów związanych z transformacją polskiej energetyki (między 120 a 180 mld zł) ma zostać przeznaczone na budowę elektrowni jądrowych. Ten sektor należałoby stworzyć od zera, włączając w to wybór właściwej lokalizacji oraz wykwalifikowanie wystarczająco licznego zaplecza kadrowego.
W dyskusji o ewentualnej budowie elektrowni atomowych od lat pojawiają się liczne argumenty za i przeciw. Wątpliwości nie ma jednak obecny rząd:
Energetyka jądrowa wiąże się z wysokimi kosztami inwestycyjnymi, ale potem produkcja energii jest tania. Ważne też, że takie źródła nie generują kosztów związanych z polityką klimatyczną
– argumentował Tchórzewski.
Jak przedstawia się plan rządu w zakresie energetyki jądrowej? Trzeba przyznać, że jest on dość ambitny. Pierwszy reaktor ma powstać do 2033 r., a każdy kolejny ma być uruchamiany co dwa lata i tak do 2043 roku. W sumie daje to 6 reaktorów, każdy o mocy od 1 do 1,5 GW. Elektrownie jądrowe odpowiadałyby wówczas za kilkanaście procent produkowanej w ciągu roku energii.
Gaz jako „paliwo przejściowe”
W kontekście niezależności energetycznej Polski w ostatnich latach na pierwszy plan wysuwała się sprawa gazu. Inwestowanie prawie 4 mld zł w gazoport w Świnoujściu oraz plany związane z Baltic Pipe argumentowano właśnie uniezależnieniem się od dostaw gazu z Rosji.
Dokument zakłada co prawda dalszą dywersyfikację dostaw gazu ziemnego, ale sekretarz stanu w KPRM Piotr Naimski nazwał gaz „paliwem przejściowym”:
Po pierwsze, jest to paliwo kopalne i emisyjne, a po drugie, gaz jest z importu. Nie chcemy się przesadnie uzależniać od surowca importowanego.
„Polityka energetyczna Polski do 2040 r.” w opinii ekspertów
Eksperci w dziedzinie energetyki mają wątpliwości co do założeń dokumentu i to zarówno natury ekonomicznej, jak i ekologicznej. Dla przykładu, Krzysztof Kubiszewski z Trigon DM nazwał dokument „fikcją ekonomiczną”.
Dr. Joanna Maćkowiak-Pandera z Forum Energii wskazuje komentarzu dla portalu Forsal, że wciąż „brakuje modelu finansowania, planu działania oraz lokalizacji” w obliczu odważnych deklaracji związanych z budową elektrowni jądrowych. „Jeżeli węgiel brunatny się już skończy, a elektrownia nie zostanie wybudowana, pojawi się duże ryzyko dla bezpieczeństwa energetycznego państwa” – podkreśla. Maćkowiak-Pandera chwali za to rząd za uwzględnienie w prognozowanym miksie energetyki solarnej, choć zaznacza, że jej rozwój „może być nieoszacowany”.
Z kolei Aleksander Śniegocki (WiseEuropa) jest zawiedziony planowanym odejściem od lądowej energetyki wiatrowej. Zwraca on uwagę, że to „najtańsza technologia produkcji energii elektrycznej w Polsce, którą na dodatek mogą w zdecydowanej większości dostarczyć inwestorzy prywatni”. Podobnie uważa Robert Maj, analityk Ipopema Securities, który rezygnację z farm wiatrowych określił jako „mało racjonalne”.
Suchej nitki na resorcie energii nie pozostawia Paweł Szypulski z Greenpeace Polska, który naturalnie kładzie nacisk na kwestie związane z klimatem:
Projekt […] kompromituje polski rząd jako gospodarza Szczytu Klimatycznego (COP24) w Katowicach i dowodzi, że minister Krzysztof Tchórzewski kompletnie nie rozumie zmian, jakie w szybkim tempie zachodzą obecnie w światowej energetyce. Projekt ignoruje zagrożenia i wyzwania wynikających z kryzysu klimatycznego.
Czy to ma w ogóle sens…?
Niezależnie od indywidualnych opinii dotyczących strategii energetycznej Polski, kluczowe pozostaje pytanie: czy ma ona jakąkolwiek szansę na realizację? Pomijając fakt, że zawarte w dokumencie założenia prawdopodobnie będą ulegały zmianom, to trudno przypuszczać, by kolejne rządy miały identyczną wizję rozwoju energetyki. W związku z tym ustalanie długofalowych strategii – choć cenne i pomocne dla pobudzenia debaty publicznej – z praktycznego punktu widzenia może się okazać bezużyteczne.
Naszym zdaniem niewiele wskazuje na to, by za kilkanaście lat ktokolwiek przejmował się dziś opracowanymi założeniami. Będziemy mieli wówczas do czynienia nie tylko z innymi uwarunkowaniami w energetyce, ale również – co bodaj najistotniejsze – z innym krajobrazem politycznym.
Czy uda się zrealizować plan transformacji polskiej energetyki zgodnie z założeniami PEP2040? Czy opracowywanie długoletnich strategii (nie tylko w tej dziedzinie) ma jakikolwiek sens?
Dodaj komentarz
1 Komentarz do "Jak zmieni się polska energetyka w ciągu najbliższych 20 lat? „Polityka energetyczna Polski do 2040 r.”"
Od lat 80. budują nam tą elektrownie i jakoś jeszcze nie powstała… a koszty szły (idą) w miliony; wydaje mi się, że powinny być takie gałęzie/sektory zainteresować Państwa, które odporne są na zmiany ekip/koncepcji rządzących polityków. Energetyka czy służba zdrowia, w mojej ocenie do nich należą…