14.12.2017
Aktualizacja: 14.12.2017

Co oznacza zmiana na stanowisku szefa rządu? Morawiecki z wotum zaufania

Morawiecki premierem.
Fot. P. Tracz/KPRM

„Nowy premier, stary rząd” – tak najczęściej komentowano w mediach zamianę Beaty Szydło na Mateusza Morawieckiego. W chwili zaprzysiężenia „nowego” gabinetu stało się jasne, że zmiana – przynajmniej na ten moment – obejmie jedynie fotel premiera.

Co istotne, pomimo awansu Mateusz Morawiecki pozostanie szefem resortu rozwoju i finansów. Beata Szydło w nowym rządzie znalazła się jako wicepremier, ale bez teki (nie stanęła na czele ministerstwa). Poza tym nie doszło do żadnych przetasowań. Swoje stanowiska utrzymali ministrowie, o których przyszłości najczęściej spekulowano: Antoni Macierewicz, Witold Waszczykowski, Konstanty Radziwiłł, Anna Streżyńska czy Jan Szyszko.

We wtorek rząd Morawieckiego uzyskał wotum zaufania. Czy nowy szef rządu sprawi, że „dobra zmiana” obierze inny kurs?

„Złoty środek” w gospodarce

Politycy Prawa i Sprawiedliwości tłumaczyli nominację dla Morawieckiego, wskazując na jego kompetencje oraz zasługi jako ministra rozwoju i finansów. Priorytetem Morawieckiego było uszczelnienie systemu podatkowego oraz rozwój oparty na innowacjach i przyciąganiu zagranicznych inwestorów. Jak wskazuje w rozmowie z PAP główny ekonomista ING Banku Śląskiego Rafał Benecki, działania związane z pozyskiwaniem inwestycji były utrudnione z powodu niektórych posunięć polskiej dyplomacji. Awans Morawieckiego daje nadzieję na to, że oba obszary – kontakty gospodarcze z zagranicą oraz działania resortu spraw zagranicznych – będą ze sobą lepiej współgrały.

Benecki widzi jeszcze jeden plus wynikający z faktu połączenia funkcji szefa rządu ze stanowiskiem ministra finansów. Chodzi o politykę fiskalną i planowanie wydatków budżetowych, zwłaszcza tych na cele społeczne:

Lepiej jest, że premierem, a nie tylko wicepremierem, będzie w takich warunkach ktoś, kto odpowiadał za budżet i ma pełną świadomość niebezpieczeństw z tym związanych

– tłumaczy ekonomista.

Warto oddać głos samemu premierowi – tematy gospodarcze stanowiły bowiem ważny element jego expose. Morawiecki mówił o „wielkiej modernizacji Polski” oraz o „złotym środku” między państwem minimum, które „opuszcza swoich obywateli” a „ociężałym państwem biurokratycznym”. „Nie chcemy ani jednego, ani drugiego” – deklarował Morawiecki.

Z jego słów wynika, że nie należy się spodziewać znaczących zmian w dziedzinie polityki gospodarczej. Nowy rząd nie zrezygnuje ani z uszczelniania VAT, ani wspierania innowacyjności i inwestycji – choć możliwe, że połączenie funkcji premiera i ministra finansów usprawni te działania. Morawiecki potwierdził też chęć budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego („logistycznego centrum Europy”) oraz rozbudowy sieci dróg ekspresowych i autostrad. Nie zabrakło także typowej dla Prawa i Sprawiedliwości retoryki o pierwszeństwie polskiego kapitału przed kapitałem zagranicznym.

Wielu komentatorów twierdziło, że nominacja Morawieckiego na premiera może się okazać nie do przyjęcia dla części wyborców PiS-u i z tego powodu jest to dość ryzykowny ruch. W świadomości elektoratu Morawiecki ma uchodzić za gospodarczego liberała; przynajmniej w porównaniu z Beatą Szydło, która jest postrzegana jako osoba rozumiejąca potrzeby zwykłych ludzi. Morawiecki najwyraźniej postanowił uspokoić zdezorientowanych wyborców PiS-u, o czym świadczą słowa:

Dogmatyczni liberałowie mówią, że na rynku nie ma miejsca dla aktywności państwa. To błędny pogląd. Bez państwa i jego instytucji wolny rynek nie obroni się przed korupcją, przed wyłudzeniami podatków, przed monopolami, czy przed nieuczciwą konkurencję z zagranicy.

Polityka zagraniczna. Nowe otwarcie w relacjach z Brukselą?

Problemem rządu Beaty Szydło były napięte relacje z władzami UE i czołowych państw członkowskich, przede wszystkim Niemiec i Francji. Gdy dziennikarze próbowali dociec, dlaczego Morawiecki ma zastąpić tak chwaloną w Prawie i Sprawiedliwości Szydło, większość z nich wskazywało właśnie na kwestię polityki zagranicznej. Paweł Siennicki pisze w artykule dla serwisu Polskatimes.pl:

W tej sytuacji zmiana na stanowisku premiera na polityka znającego i rozumiejącego świat, jest wytrąceniem części argumentów zwolennikom karania Polski za wybór konserwatywnego rządu. Premier Morawiecki będzie miał realną szanse to przełamać, poprawić wizerunek Polski za granicą. Morawiecki kojarzony jest na świecie z sukcesem, bo akurat oceny polskiej gospodarki są świetne, a prognozy bardzo dobre.

Nowy premier kilkukrotnie w czasie swojego expose zahaczył o wątek europejski – raz nawet w dość emocjonalny sposób:

Kochana Europo! Polski kawałek na pewno doskonale pasuje do europejskich puzzli, ale nie wolno go umieszczać niewłaściwą stroną albo wbijać na siłę. Zniszczy się wtedy i całość obrazka i ten nasz kawałek.

Nie jest to może retoryka, która znacząco odbiega od tej charakterystycznej dla rządu pod kierownictwem Beaty Szydło; jednak treść expose zdaje się potwierdzać, że w zmianie na stanowisku premiera Prawo i Sprawiedliwość widzi szansę na ocieplenie relacji z Brukselą.

„Rząd kontynuacji”. Polityka społeczna wciąż ważna

Z kolei niewiele wskazuje na to, że wybór Morawieckiego spowoduje zwrot czy choćby wyhamowanie obecnego kursu polityki społecznej. Zdania z expose o sprawiedliwości społecznej, solidarności, służbie zdrowia, wspieraniu rodzin i budowaniu mieszkań równie dobrze mogłyby paść z ust Beaty Szydło.

Były deklaracje o podniesieniu wydatków na służbę zdrowia, dążeniu do równości szans dla kobiet i mężczyzn i budowie kolejnych mieszkań w ramach programu „Mieszkanie plus”. Morawiecki przypomniał o programie „500 plus” oraz o roli programów społecznych w zmniejszaniu nierówności. To odpowiedź na obawy (a w przypadku niektórych – nadzieje), że polityka socjalna rządu będzie odtąd prowadzona z nieco mniejszym rozmachem. Sam Morawiecki powiedział wprost, że rząd będzie kontynuował dotychczasową strategię wspierania rodzin:

Rząd, na którego czele staję, jest ten sam, kierunek działania jest ten sam i drogowskazy i wartości również są te same, jest więc rządem kontynuacji, który będzie realizował politykę wspierania polskich rodzin. Rozwój i sprawy społeczne to jedno i to samo. Kwitnąca gospodarka jest warunkiem prowadzenia szczodrej polityki społecznej. Tak jak teraz. Dlatego będziemy kontynuowali nasze programy społeczne, co więcej, będziemy je wzmacniali i rozwijali.

Zmiana wyłącznie wizerunkowa?

Ani treść expose, ani tym bardziej skład „nowego” rządu nie wskazują na to, by czekała nas rewolucja w sposobie sprawowania przez partię rządzącą władzy. Gotową odpowiedź na pytanie „po co PiS-owi zmiana premiera?” mają specjaliści od wizerunku.

W branży motoryzacyjnej taki zabieg określa się jako facelifting. Aby utrzymać zainteresowanie danym modelem odświeża się go powierzchownie, a więc tylko wizerunkowo. Technicznie wszystko zostaje takie samo – stare podzespoły, silnik, układ kierowniczy. Zmienia się front […]. Tak, by grupa docelowa miała wrażenie, że to nowszy model

– ocenił w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Adam Łaszyn, prezes agencji Alert Media Communications.

Opozycja nie ma wątpliwości, że wywołanie lawiny spekulacji i komentarzy na temat zmiany premiera miało zepchnąć na dalszy plan kwestię głosowań nad kluczowymi ustawami dotyczącymi sądownictwa. „Gdy wszyscy zajmują się tragedią Beaty Szydło, namaszczeniem Morawieckiego i wnikaniem w umysł prezesa, w Sejmie konają ordynacja wyborcza i #WolneSądy. Dokładnie o to chodziło Kaczyńskiemu” – pisał na Twitterze Grzegorz Schetyna.

Roszady w rządzie już w styczniu

Z nieoficjalnych informacji podawanych na chwilę przed odebraniem przysięgi od nowego rządu wynikało, że z posadą pożegna się co najmniej kilku ministrów. Fakt, że skład rządu pozostał niezmieniony (z wyjątkiem Beaty Szydło jako wicepremiera), był sporym zaskoczeniem. Prezes PiS-u Jarosław Kaczyński zdradził jednak w TVP, że „dosyć głębokie” zmiany nastąpią już w styczniu.

„Gazeta Wyborcza” twierdzi, że jeszcze wcześniej z rządem pożegnają się: szefowa kancelarii Beata Kempa, szefowa gabinetu Elżbieta Witek oraz szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk. Jeśli chodzi o zmiany w samych resortach, to – zdaniem „Wyborczej” – całkowicie zniknąć ma Ministerstwo Cyfryzacji z minister Streżyńską na czele. Pierwszym w kolejce do dymisji ma być szef MSZ Witold Waszczykowski. Kandydatem do jego zastąpienia jest Krzysztof Szczerski, obecny szef gabinetu prezydenta. Wkrótce się okaże, ile w tych doniesieniach prawdy i w jakim stopniu rząd Morawieckiego będziemy mogli określić jako „nowy”.

Jaki, Waszym zdaniem, jest cel zmiany na stanowisku premiera? Czy – wbrew deklaracjom o „rządzie kontynuacji” – czeka nas zwrot w którejkolwiek z dziedzin polityki (gospodarczej, zagranicznej, społecznej)?

Dodaj komentarz

Bądź pierwszy!

avatar
wpDiscuz