Noc z piątku na sobotę z pewnością przejdzie do historii polskiego parlamentaryzmu. Konflikt między partią rządzącą a opozycją osiągnął temperaturę wrzenia. Czy spór o wolność mediów jest jego istotą, czy jedynie tłem?
Piątek, 16 grudnia. Ostatnie w tym roku, w dodatku kluczowe posiedzenie Sejmu, na które zaplanowano przyjęcie budżetu i tzw. ustawy dezubekizacyjnej.
Sprawy przybrały nieoczekiwany obrót wraz z wystąpieniem posła Michała Szczerby (PO), który skorzystał z kartki z napisem: „Wolne media w Sejmie”. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński upomniał Szczerbę zanim ten zdążył cokolwiek powiedzieć. Po słowach: „Panie Marszałku kochany! Muzyka łagodzi obyczaje…” Kuchciński wyłączył mikrofon i wykluczył posła z posiedzenia.
Po zarządzeniu przez marszałka krótkiej przerwy, posłowie opozycji w ramach protestu zajęli mównicę uniemożliwiając prowadzenie obrad.
Około godziny 20.00 marszałek podjął decyzję o przeniesieniu posiedzenia do Sali Kolumnowej. To całkowicie zaskoczyło posłów opozycji, z których część bezskutecznie próbowała dostać się do środka. Otwarte pozostało jedynie wejście główne, co utrudniało dotarcie do stołu, przy którym siedział marszałek Kuchciński.
PiS dopiął swego, uchwalając ustawę budżetową. Jak wynika z opublikowanych na stronie Sejmu protokołów, w głosowaniu wzięło udział 236 posłów. Ta liczba oznacza, że rządzącym udało się uzyskać wymagane do przegłosowania ustawy kworum.
Tymczasem przed budynkiem gromadził się coraz większy tłum przeciwników władzy. Napięcie wzrosło, gdy manifestujący utrudniali posłom PiS-u wyjazd z Wiejskiej. Demonstracje odbywały się zresztą w całej Polsce.
Dziennikarzom, nawet tym z ważną akredytacją, zabroniono w sobotę wstępu do budynku. Zakaz obowiązuje do odwołania.
Opozycja do dziś okupuje salę plenarną. Wczoraj z jej liderami spotkał się Andrzej Duda.
Arogancja władzy czy chuligaństwo opozycji?
Piątkowe wydarzenia podgrzały i tak już gorącą atmosferę w polskim parlamencie. W ostrych słowach na zachowanie opozycji zareagował Jarosław Kaczyński:
Dzisiaj [w piątek – red.] walka przybrała charakter swego rodzaju chuligaństwa parlamentarnego i to chuligaństwo musi być powstrzymane.
Według PAP na posiedzeniu klubu PiS-u Kaczyński zwrócił się do posłów partii rządzącej w słowach: „Nie ma możliwości cofnięcia się. Musimy dzisiaj wygrać.”
Liderzy opozycji mają oczywiście odmienny punkt widzenia. Ich zdaniem okupacja sali plenarnej jest uzasadnioną reakcją na arogancję rządzących oraz na zmianę regulaminu pracy dziennikarzy w sejmie.
Żądamy powrotu do możliwości normalnego funkcjonowania dziennikarzy parlamentarnych
– mówił na wspólnym briefingu PO, Nowoczesnej, PSL-u i klubu Kukiz’15 przewodniczący PO Grzegorz Schetyna.
Do sytuacji posła Szczerby odniósł się natomiast lider Nowoczesnej Ryszard Petru:
Pan marszałek Kuchciński uniemożliwił mu uczestnictwo w obradach Sejmu; w ten sposób można każdego posła wykluczyć z debaty, co jest nieakceptowalne.
O uspokojenie sytuacji zaapelował Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL:
Można jeszcze tę sytuację rozwiązać, zwołać Konwent Seniorów, przywrócić Michała Szczerbę, zastosować normalne warunki pracy mediów.
Zniesmaczeni zarówno zachowaniem reszty opozycji, jak i reakcją PiS-u byli posłowie klubu Kukiz’15:
Sytuacja w Sejmie przeraża nas. To jest wręcz cyrk. Nie wyobrażaliśmy sobie, że ludzie, których wybrał naród, mogą się zachowywać w ten sposób, uprawiając taką hucpę. (…) Zgadzamy się z postulatami. Sami złożyliśmy wniosek, by przerwać obrady, żeby uspokoić sytuację. Polakom należy się debata budżetowa i to na nią ludzie czekają. Chcielibyśmy również debaty na temat obecności mediów w Sejmie, skoro temat wywołuje takie emocje
– komentowała Agnieszka Ścigaj.
Nowy regulamin dla dziennikarzy
Choć bezpośrednią przyczyną awantury było wykluczenie z obrad posła Szczerby, to okupujący salę plenarną posłowie najgłośniej domagają się cofnięcia planowanych zmian w regulaminie dotyczącym pracy dziennikarzy w Sejmie, które miałyby zacząć obowiązywać z początkiem przyszłego roku.
Na czym miałyby polegać? Chodzi o maksymalne ograniczenie chaosu panującego w budynku. Na stronie Sejmu czytamy:
Codziennością są gonitwy za posłami po korytarzach sejmowych. Reporterzy wymuszają komentarz lub nagranie nawet w najbardziej niekomfortowych okolicznościach (np. przed drzwiami toalety).
Zmiany miałyby obejmować zorganizowanie Centrum Medialnego w sąsiedztwie budynku oraz zezwalanie na przeprowadzanie relacji „na żywo” wyłącznie z pierwszego piętra. Z sali plenarnej mają zniknąć kamery telewizyjne. Zarówno w przypadku posiedzeń Sejmu jak i komisji sejmowych dostępny będzie jedynie obraz z kamer przemysłowych. Co to oznacza? W relacjach z obrad Sejmu nie zobaczymy już obrazków, do których jesteśmy przyzwyczajeni: gestów polityków, uśmiechów, zbliżeń na twarze, które uatrakcyjniały przekaz.
Zmiana regulaminu zakłada konieczność wyznaczenia przez redakcje dwóch Stałych Korespondentów. Otrzymają oni przepustki, które będą ważne przez cały okres trwania kadencji. Celem tej konkretnej zmiany jest próba wprowadzenia równości między redakcjami:
[Obecny regulamin – red.] dyskryminuje znaczną część redakcji, co ma związek z możliwościami technicznymi i osobowymi, ponieważ duże koncerny medialne są w stanie obsługiwać prace Parlamentu nawet w 20-30 osób
– czytamy na stronie.
Opozycji to nie przekonuje. Zresztą same redakcje (z wyjątkiem mediów publicznych i części prawicowych) również nie wierzą w dobre intencje pomysłodawców zmian.
Już wkrótce w Państwa imieniu nie będziemy mogli postawić przed kamerą marszałka Senatu i zapytać, dlaczego przyznał sobie 33 tysiące złotych nagrody, a marszałka Marka Kuchcińskiego dlaczego przyznał wicemarszałkom Sejmu po kilkanaście tysięcy złotych premii. Nie będziemy mogli przycisnąć ministrów, którzy chcieli przyznania przywilejów podatkowych przez podniesienie kwoty wolnej. (…) PiS zamyka Sejm teraz, żeby uniknąć trudnych pytań. Za trzy lata opozycja, jeśli wygra, nie będzie pewnie lepsza. Żadna władza nie lubi patrzenia na ręce
– uzasadnia swoje obawy Tomasz Machała z Wirtualnej Polski.
Zakończyć awanturę i rozpocząć debatę
Od dłuższego czasu mamy w Polsce do czynienia z niezwykle ostrym konfliktem politycznym. Co gorsza: trudno ocenić, czy obserwujemy jego kulminację czy jedynie wstęp do jego jeszcze większego zaostrzenia.
Należy się chyba pogodzić z faktem, że nie ma już nadziei na dialog między rządzącymi a opozycją. Obserwujemy klasyczną wojnę na wyczerpanie, gdzie celem nie jest kompromis, a zniszczenie „tych drugich”.
Problem nie byłby tak poważny, gdyby ograniczał się on do bezwzględnej walki „na górze”. Niestety, podziały polityczne coraz częściej obserwujemy nie tylko w Sejmie, ale także na ulicy. Działalność polityków sprzyja ostatnio ciągłemu podgrzewaniu atmosfery i dzieleniu społeczeństwa, a nie rzeczowej dyskusji opartej na merytorycznych argumentach.
Oceniając jednoznacznie, kto w całym tym sporze ma rację, przyczynilibyśmy się w jakimś stopniu do pogłębienia wspomnianego podziału. Rzecz w tym, by porzucić myślenie w kategoriach „my – oni” i przywrócić debacie publicznej jej istotę, jaką jest pokojowe poszukiwanie optymalnych rozwiązań.
Pora na zmiany?
Politycy robią dziś wokół siebie sporo hałasu, z którego niewiele wynika. Ani o krok nie zbliżyliśmy się do kompromisu w sprawie nowego regulaminu dotyczącego dziennikarzy. Cała ta awantura nie rozwiązała żadnego problemu, a jedynie pogłębiła już istniejące.
Być może w Sejmie nie zapanuje powaga, dopóki nie będziemy świadkami zmiany pokoleniowej w polityce. Kto wie, może napływ „świeżej krwi” jest jedynym sposobem na nowy początek? Wydaje się bowiem, że obecni polscy politycy mają konflikt wpisany w swoje DNA.
Co do jednego wszyscy powinniśmy się zgodzić: parlament powinien być miejscem dyskusji szanujących się nawzajem ludzi, charakteryzujących się wysoką kulturą osobistą i gruntownym przygotowaniem merytorycznym. Wydarzenia ostatnich kilku dni pokazały, jak bardzo nasze oczekiwania odbiegają od rzeczywistości.
Czy potrzebne są zmiany w regulaminie dotyczącym pracy dziennikarzy w Sejmie?
Czy reakcja opozycji na posunięcia partii rządzącej jest właściwa?
Dodaj komentarz
1 Komentarz do "Sejmowy pat. O co naprawdę chodzi w sporze na linii PiS – opozycja?"
Politycy aby zaistnieć robią zadymę,a nie pracują.Boją się jeżeli nie będzie o nich głośno to ich nie wybiorą na następną kadencję i skończy się dopływ gotówki za nic.A starych polityków trzeba wysłać na emeryturę niech się zajmą wnukami.Ciekawe jeszcze kto wyskoczy z kapelusza jak ten „lider”KOD-u kto mu płaci za te zadymy?