
Na początku roku liczba aktywnych użytkowników Facebooka wynosiła 1,65 miliarda, z czego co najmniej miliard odwiedzał swój facebookowy profil codziennie. W miliardach należy też liczyć przychody pochodzące z reklam. Czy to oznacza, że największy portal społecznościowy na świecie ma się świetnie?
Nic bardziej mylnego. Ostatnio nasiliły się zarzuty skierowane pod adresem administratorów serwisu. Choć trudno przypuszczać, że z dnia na dzień liczba użytkowników Facebooka zacznie drastycznie spadać, to niektóre problemy mogą się okazać dla portalu poważnym ciosem wizerunkowym.
Kłamstwa i ich konsekwencje
Facebook ze względu na swój zasięg stanowi łakomy kąsek dla manipulatorów rozpowszechniających kłamliwe informacje. Administratorzy nie mają nad tym kontroli; gdyby nawet ją mieli i weryfikowali ich prawdziwość, natychmiast pojawiłyby się zarzuty o stosowanie cenzury.
Portal Buzzfeed przeanalizował wiadomości publikowane w związku z kampanią prezydencką w Stanach Zjednoczonych. Wśród nich znalazła się niezliczona ilość bzdur – co gorsza, udostępnianych i komentowanych miliony razy. Największą popularnością cieszył się zmyślony news o poparciu udzielonym Trumpowi przez papieża Franciszka. Informacji sprzyjających prezydentowi elektowi było zresztą znacznie więcej. Wśród nich warto wspomnieć o kłamstwach, jakoby Hillary Clinton miała wspierać finansowo Państwo Islamskie albo o rzekomym powiązaniu George’a Sorosa z produkcją urządzeń do głosowania. Wkrótce okazało się, że za publikowaniem podobnych treści w dużej mierze odpowiedzialni są nastolatkowie z Macedonii. Nie dbając o zgodność informacji z prawdą, potraktowali to jako sposób na zarobienie pieniędzy.
Popularność takich wiadomości zdecydowanie przewyższa poczytność gazet tradycyjnych. Trudno powiedzieć, dla ilu internatów wiadomości umieszczane na Facebooku są jedynym źródłem informacji. Istnieje bowiem uzasadniona obawa, że potok zmyślonych newsów mógł w pewnym stopniu wpłynąć na wynik wyborów w Stanach Zjednoczonych.
Zamknąć usta polskiej prawicy?
W Polsce było ostatnio głośno o blokowaniu profili związanych z organizacjami narodowymi. Chodzi o Młodzież Wszechpolską, Obóz Narodowo-Radykalny, Ruch Narodowy oraz facebookową stronę Marszu Niepodległości. Decyzja administratorów spotkała się z ostrą krytyką polityków prawicy i sympatyków wyżej wspomnianych organizacji:
Mogą być tam strony, które obrażają Kościół katolicki, wulgarne, nawiązujące do ideologii komunistycznej, natomiast nie może być polskich haseł patriotycznych? Coś tutaj jest nie w porządku i na to absolutnie nie można się zgodzić
– mówił w radiowej Jedynce wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, iż przedstawicielką Facebooka w Europie Środkowo-Wschodniej jest Sylwia de Weydenthal – szybko okazało się, iż popiera ona działania Komitetu Obrony Demokracji oraz aktywnie uczestniczy w organizowanych przez jego działaczy marszach. Nie ma jednak żadnych dowodów na to, że miała ona jakikolwiek wpływ na zablokowanie profili. Wręcz przeciwnie – Facebook poinformował, że weryfikacją zgłoszeń z Polski (które może wysłać dowolny użytkownik) zajmuje się głównie oddział w Dublinie.
Wiceszef Facebooka w regionie EMEA Richard Allan oświadczył również, iż powodem blokady było podejrzenie o propagowanie mowy nienawiści (m.in. poprzez umieszczanie symbolu Falangi).
Nasze standardy ograniczania mowy nienawiści są zgodne z polskimi i unijnymi regulacjami, które zawierają podobne zakazy dotyczące ataków na mniejszości
– tłumaczy.
Wirusy facebookowe
Zaangażowanie Facebooka w bieżącą politykę (świadome lub nie) nie jest jedyną skazą na wizerunku portalu. Kolejnym zagrożeniem czekającym na jego użytkowników są wirusy.
Ostatni zaatakował w tamtym tygodniu. Rozprzestrzeniał się za pomocą plików rzekomo przesłanych przez znajomych, których nazwa sugerowała, że są zawierają one zdjęcia. Pobranie takiego pliku wiązało się z ryzykiem blokady zawartości dysku twardego poprzez jego zaszyfrowanie.
Wcześniejsze wirusy były równie złośliwe: instalowały na komputerze złośliwe oprogramowanie, kradły zdjęcia a nawet… uśmiercały użytkowników. Na szczęście nie dosłownie: profile niektórych osób uzyskały status „in memoriam”, nadawany po uzyskaniu przez Facebooka informacji o śmierci użytkownika. Ofiarą takiego „żartu” padł zresztą sam Zuckerberg.
Choć trudno winić administrację Facebooka za ataki hakerów, to na pewno nie zachęcają one kolejnych użytkowników do korzystania z serwisu. Kolejne afery mogą skończyć się odejściem części z nich. Być może zwiększy się popyt na inne, konkurencyjne portale społecznościowe?
Wredny monopolista?
Należy zaznaczyć, że Facebook jest przede wszystkim firmą prywatną – oznacza to, że kwestia zarządzania profilami i podejmowanie decyzji o ich ewentualnej blokadzie lub usunięciu leży wyłącznie w gestii administratorów portalu. Facebook zdominował rynek portali społecznościowych i w tym sensie możemy go nazwać „monopolistą” (lub przynajmniej „dominatorem”). Swoją pozycję zbudował jednak w oparciu o zasady uczciwej konkurencji i trudno zarzucać jego administracji, że podobnie jak każde inne przedsiębiorstwo prowadzi swoją wewnętrzną politykę. Tym bardziej, że prowadzi ją w zgodzie z powszechnie dostępnym regulaminem.
Zarzuty wobec portalu mają związek z tym, że ze względu na swój zasięg stał się on przestrzenią debaty publicznej. Również partie polityczne i organizacje społeczne komunikują się za jego pośrednictwem ze społeczeństwem. Zatem Facebook, choć jest inicjatywą prywatną, wkroczył na dobre do życia publicznego i ma na nie niebagatelny wpływ.
Czy dostrzegacie inne zagrożenia wynikające z korzystania z Facebooka?
Czy uważacie, że Facebook słusznie zablokował profile polskich narodowców?
Dodaj komentarz
2 komentarzy do "Facebook ma kłopoty? Kilka „kamyczków do ogródka” Zuckerberga"
Facebook miał prawo zablokować te profile. Kiedy wchodzimy na terytorium innego państwa, to musimy liczyć się z tym, że panuje tam inne prawo niż u nas. Gdyby ludzie czytali regulamin Facebooka, to wiedzieliby mniej więcej, że korzystając z tego portalu musimy przestrzegać pewnych przepisów. Narodowcy złamali prawo Facebooka i spotkali się z tym, że ich strony zostały usunięte.
Dzięki za komentarz. A czy Twoim zdaniem „państwo” powinno w jakiś sposób walczyć (lub może – upominać/piętnować) monopole prywatne?
Taką formą monopoli może być obecnie właśnie wspomniany Facebook, ale też Google (YouTube, wyszukiwarka). Czy istnieje coś takiego, jak kwestia użyteczności publicznej, czyli pewnych standardów, które powinny mieć priorytet nawet ponad własnością prywatną?