Podpisana przez prezydenta Rafała Trzaskowskiego Warszawska Deklaracja LGBT+ (Karta LGBT+) wywołała łatwą do przewidzenia reakcję. Dla jednych stanowi ona ważny element walki z dyskryminacją w stolicy, dla drugich – przejaw narzucania określonej ideologii.
Choć przyjęty dokument dotyczy tylko i wyłącznie Warszawy, to dyskusja wokół niego bardzo szybko przyjęła charakter ogólnopolski. Niewiele jest bowiem kwestii, które dzielą Polaków równie mocno jak prawa mniejszości seksualnych.
Czym jest Deklaracja LGBT+?
Zanim jednak przejdziemy do komentarzy i opinii, warto poznać fakty. Czym właściwie jest Deklaracja LGBT+ i jakie mogą być konsekwencje jej podpisania dla mieszkańców stolicy?
Dokument powstał z inicjatywy stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza oraz we współpracy z innymi podobnymi organizacjami. Na stronie stowarzyszenia w gronie podmiotów odpowiedzialnych za wypracowanie ostatecznego kształtu Karty LGBT+ wymieniono również sztab wyborczy Rafała Trzaskowskiego oraz urzędników stołecznego ratusza po zaprzysiężeniu nowego prezydenta.
Inicjatorzy nie ukrywają, że Warszawska Deklaracja LGBT+ ma stanowić „przykład dla innych miast w Polsce”:
[…] polityków i polityczki powstrzymują od takich deklaracji i działań przede wszystkim uprzedzenia, niewiedza lub strach, z którymi dumnie i nieustępliwie trzeba wejść w dyskusję. Chodzi o to, że fakt podpisania Deklaracji przez prezydenta Warszawy ma szansę zmieniać sytuację w całej Polsce.
Deklaracja nie ma charakteru aktu prawnego w pełnym rozumieniu. Samo stowarzyszenie określa go jako „uroczyste, polityczne zobowiązania prezydenta wobec warszawskiej społeczności LGBT+, jest rozpoznaniem obecności i najbardziej palących potrzeb społeczności”.
Co znajdziemy w Deklaracji?
Deklaracja, której pełny tekst znajdziecie tutaj, zawiera następujące elementy (przedstawiamy je w skrótowej formie na podstawie informacji zawartych na stronie stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza):
- „Hostel interwencyjny” w Warszawie, będący schronieniem dla osób LGBT+ wyrzuconych z domu lub obawiających się o swoje bezpieczeństwo.
- „Tęczowa pomoc miejska” dla doświadczających przemocy (wsparcie prawne i psychologiczne, system monitorowania przestępstw).
- Program „Latarnik” – dążenie do tego, by w każdej szkole była obecna przynajmniej jedna osoba z kadry, która udzieli pomocy uczniom prześladowanym z powodu orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej.
- Edukacja antydyskryminacyjna i seksualna zgodna ze standardami Światowej Organizacji Zdrowia WHO.
- „Nic o nas bez nas”, czyli wdrażanie punktów Deklaracji przy udziale przedstawicieli społeczności LGBT+.
- Objęcie Parady Równości patronatem prezydenta stolicy.
- Utworzenie Miejskiego Centrum Kulturowo-Społecznościowego LGBT+.
- Wolność artystyczna placówek kultury i wsparcie klubów sportowych skupiających mniejszości seksualne.
- Podpisanie i wdrożenie (na wzór Poznania, Łodzi i Częstochowy) Karty Różnorodności w Urzędzie m. st. Warszawy w celu przeciwdziałania mobbingowi i dyskryminacji w miejscu pracy.
- Współpraca miasta z pracodawcami przyjaznymi osobom LGBT+, promocja równego traktowania w miejscu zatrudnienia.
- Stosowanie klauzul antydyskryminacyjnych w umowach z kontrahentami miasta.
- Powołanie Pełnomocnika Prezydenta ds. Społeczności LGBT+.
Deklaracja LGBT+. Reakcje
Podpisanie dokumentu miało miejsce 3 tygodnie temu. Co więcej, poparcie dla postulatów Rafał Trzaskowski zapowiadał jeszcze przed wygraną w wyborach na prezydenta Warszawy. Dlaczego więc temat, który znany był już wcześniej, tak naprawdę zdominował debatę publiczną dopiero na przestrzeni ostatnich kilku dni?
Powodem było jego wykorzystanie w politycznej walce partii rządzącej z opozycją. W sobotę Jarosław Kaczyński mówił na konwencji PiS-u w Jasionce o stosowaniu „pewnej specyficznej socjotechniki” opartej na „bardzo wczesnej seksualizacji dzieci”. Nawiązał tym samym do standardów WHO, które – zgodnie z Deklaracją – miałyby być fundamentem edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej.
Prezydent Trzaskowski chce przeprowadzić eksperyment na dzieciach w Warszawie. Na to nie godzą się rodzice. My tych rodziców słuchamy. Nie można w żaden sposób narzucać takich ideologii, eksperymentów, bo to rodzic decyduje
– mówiła z kolei w Polsat News rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska.
Wątek „edukacyjny” jest zresztą najczęściej przywoływany wśród przeciwników dokumentu. Zwolennicy tłumaczą natomiast, że zarówno program „Latarnik” w szkołach, jak i zajęcia z zakresu edukacji antydyskryminacyjnej nie będą przez samorząd narzucane ani placówkom, ani uczniom. „Samorząd nie może wymusić ich [zajęć – red.] obligatoryjności, o tym decyduje Ministerstwo Edukacji” – zauważa w rozmowie z portalem Noizz Oktawiusz Chrzanowski, członek zarządu stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza. W podobnym tonie wypowiedział się na antenie Polskiego Radia wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej: „Edukacja w tym zakresie prowadzona jest według programu MEN, nikt żadnej rewolucji robić nie będzie”.
O budzących wątpliwości standardach WHO Trzaskowski napisał nawet w oświadczeniu:
Standardy WHO to nie program lekcji – opisują one etapy rozwojowe dziecka zgodnie z wiedzą medyczną. Są zaleceniem dla rodziców, pedagogów i specjalistów, stosowanym w większości rozwiniętych państw świata.
Skierowanie uwagi opinii publicznej na kwestię rzekomej „seksualizacji” dzieci zdecydowanie zepchnęło na dalszy plan dyskusję o pozostałych założeniach Deklaracji LGBT+. W związku z tym pytamy Was:
Jakie jest Wasze podejście do postanowień Deklaracji LGBT+? Czy widzicie potrzebę przyjmowania podobnych założeń w innych miastach Polski?
Dodaj komentarz
1 Komentarz do "Deklaracja LGBT+ budzi emocje. Czym jest dokument podpisany przez prezydenta stolicy?"
Walka z dyskryminacją jest zawsze ok, pod warunkiem że nie przeobrazi się w walkę o szczególne traktowanie. Własne centrum kultury, specjalny pełnomocnik, wsparcie władz przy organizowaniu marszów – czy to przypadkiem nie jest prosta droga do utworzenia grupy uprzywilejowanej?
PIS jak to PIS znalazł sobie wydumany problem, a mnie niepokoi inna kwestia, a mianowicie te klauzule antydyskryminacyjne. To co, trzeba teraz być otwarcie pro LGBT by wygrać przetarg albo dostać zlecenie od miasta? W deklaracji jest jasno napisane „Miasto stołeczne Warszawa może być źródłem dobrych praktyk i wpływać na budowanie dobrych praktyk w wielu sektorach gospodarki. Jednym z takich działań będzie stosowanie klauzul antydyskryminacyjnych, których naruszenie będzie mogło skutkować sankcjami”. Brzmi to groźnie i może się niestety skończyć dyskryminacją, ale w drugą strone. Co to za chory pomysł, by stosunek do mniejszości seksualnych traktować jako punkt w umowie??