27.01.2017
Aktualizacja: 28.08.2017

Kontrowersyjne posunięcie rządu. Czy zagranicznych adopcji w Polsce jest zbyt dużo? 

Rząd chce ograniczyć liczbę zagranicznych adopcji.
© zimmytws/fotolia

Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zamierza ograniczyć skalę zagranicznych adopcji. Od tej pory podmiotami odpowiedzialnymi za całą procedurę będą dwa katolickie ośrodki. 

Tym samym cofnięto finansowanie Krajowego Ośrodka Adopcyjnego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Uprawnienia stracił również Wojewódzki Ośrodek Adopcyjny przy Mazowieckim Centrum Polityki Społecznej.

Środki otrzyma za to diecezjalny ośrodek w Sosnowcu, który nigdy wcześniej nie zajmował się pośrednictwem w procesie zagranicznych adopcji. Utrzymano też wsparcie dla niepublicznego Katolickiego Ośrodka Adopcyjnego. Tym samym adopcje zagraniczne stają się domeną wyłącznie dwóch organizacji.

Rząd nie ukrywa, że jest to próba ograniczenia skali zjawiska.

Stworzymy takie warunki, żeby polskie dzieci były adoptowane przez polskie rodziny

– deklarowała niedawno Beata Szydło.

Kilkaset przypadków rocznie

Co roku dom za granicą odnajduje około 300 polskich dzieci. Jak twierdzi Barbara Passini, dyrektor KOA TPD (ośrodka, któremu cofnięto uprawnienia), co najmniej jedna trzecia z nich zawdzięcza to działalności jej organizacji.

Adopcje zagraniczne stanowią około 10% wszystkich adopcji w Polsce. Izabela Rutkowska z KOA zaznacza, że dotyczą one „tych dzieci, których nikt w Polsce nie chciał”. Powód? Najczęściej jest nim niepełnosprawność.

Liczba zagranicznych adopcji w latach 2003-2013.
Liczba zagranicznych adopcji w latach 2003-2013. Źródło: opracowanie własne na podstawie danych Departamentu Polityki Rodzinnej MPiPS. 

W placówkach opiekuńczo-wychowawczych przebywa około 20 tysięcy wychowanków. Ich szanse na znalezienie rodziny maleją wraz z wiekiem. Rodzice najchętniej przejmują opiekę nad małymi dziećmi – w 2014 roku blisko 35% adopcji dotyczyło dzieci wieku do 2 lat.

Na stronie Ministerstwa Rodziny czytamy, że „celem adopcji jest stworzenie zastępczego środowiska rodzinnego dla dziecka pozbawionego opieki swoich biologicznych rodziców”. Przy procedurze stosuje się m.in. przepisy ustawy o wspieraniu rodziny, Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego oraz  postanowienia wynikające z umów międzynarodowych (takich jak Konwencja o Prawach Dziecka ONZ czy tzw. konwencja strasburska).

Adopcja zagraniczna może zostać przeprowadzona tylko wtedy, gdy jest to jedyny sposób, by zapewnić dziecku odpowiednie środowisko rodzinne

– informuje resort.

Najczęściej do Włoch

W 2013 roku niemal dwie trzecie zagranicznych rodziców adopcyjnych stanowili Włosi. O wiele rzadziej dzieci trafiały do rodzin w Stanach Zjednoczonych, Hiszpanii, Francji, Szwecji, Holandii i  Niemczech.

Adopcje międzynarodowe w 2013 roku z uwzględnieniem kraju pochodzenia rodziców adopcyjnych.
Adopcje międzynarodowe w 2013 roku z uwzględnieniem kraju pochodzenia rodziców adopcyjnych. Źródło: opracowanie własne na podstawie danych Departamentu Polityki Rodzinnej MPiPS. 

Podobne proporcje utrzymują się co najmniej od 2003 roku. Sporadycznie rodzice adopcyjni pochodzili z Danii, Norwegii, Szwajcarii i Belgii.

Utrata tożsamości narodowej

Motywy Ministerstwa Rodziny są jasne. Celem ograniczenia liczby adopcji międzynarodowych jest pozostanie jak największej liczby dzieci w Polsce:

Adopcje międzynarodowe pozbawiają każdego roku ok. 280-300 dzieci możliwości dorastania w kraju ojczystym. Adoptowane dzieci wychowywane poza granicami kraju bardzo szybko tracą związki z kulturą i językiem polskim i jedynie od wrażliwości nowych rodziców zależy, jak silnie i jak długo podtrzymywana będzie więź emocjonalną z Polską

– napisano w oświadczeniu.

Resort twierdzi, że adopcja zagraniczna często wiąże się z rozdzieleniem rodzeństwa. Nie przyjmuje również do wiadomości argumentu, że za granicę trafiają dzieci, które w Polsce były „niechciane” ze względu na niepełnosprawność.

Kiedy przyjrzeliśmy się szczegółowo, jak do tej pory odbywały się zagraniczne adopcje okazało się, że nie jest wcale tak, że wysyłane za granicę dzieci są bardzo chore

– tłumaczy minister Elżbieta Rafalska.

Według wyliczeń Ministerstwa jedynie 20% dzieci, które trafiają pod opiekę rodzin za granicą, posiada orzeczenie o niepełnosprawności.

Resort wyciąga błędne wnioski?

Izabela Rutkowska z KOA w rozmowie z portalem Wyborcza.pl zarzuca Ministerstwu demagogię i manipulowanie faktami:

Nie wszystkie chore dzieci mają odpowiednie orzeczenia. Np. dziecko z padaczką bez orzeczenia jest dla ministerstwa dzieckiem zdrowym.

Odnosi się także do zarzutów o rozdzielanie rodzeństwa:

Jeżeli rodzeństwo jest rozdzielane, dzieje się to już na etapie adopcji krajowej. A ministerstwo nie wie, co dalej, bo nie ma odpowiednich uregulowań prawnych. My akurat współpracujemy z organizacjami zagranicznymi, które przekazują nam dane o dalszych losach dzieci.

Wystarczą programy socjalne

Rząd uparcie stawia jednak na swoim. Zwraca uwagę na fakt, że przy sprawnie działającym systemie pieczy zastępczej można sobie pozwolić na ograniczenie skali międzynarodowych adopcji:

Polska, na tle innych krajów europejskich, posiada dobry system pieczy zastępczej, w ramach którego dzieci w 75 proc przypadków trafiają do form rodzinnej pieczy zastępczej. […] Zatem nawet jeśli nie znajdzie się w Polsce rodzina adopcyjna gotowa przysposobić dziecko, często można zapewnić dziecku możliwość wychowania w rodzinie zastępczej.

Ministerstwo dodaje, że polityka socjalna rządu sprzyja zwiększaniu szans na znalezienie rodziny adopcyjnej w Polsce, a nawet na powrót dzieci do swoich biologicznych rodzin. Pomocny w tym zakresie ma być program „Rodzina 500+” oraz poszerzanie zakresu usług społecznych i zdrowotnych dla rodzin z dziećmi.

Czy liczba zagranicznych adopcji w Polsce jest na tyle duża, by musiał interweniować rząd?

Dodaj komentarz

2 komentarzy do "Kontrowersyjne posunięcie rządu. Czy zagranicznych adopcji w Polsce jest zbyt dużo? "

avatar
Sortuj wg:   najnowszy | najstarszy | oceniany
Julia
Gość

Czy nie najważniejsze jest dobro dziecka? Wtórnym chyba powinno być czy: ciepło rodzinne, miłość i opiekę zapewni rodzina z Polski, czy z zagranicy. Czy to nie zawiść państwa – lepszy nieszczęśliwy Polak niż szczęśliwy Niemiec?

maestro
Gość

A czy nie przeszkadzałoby Pani, że takie dziecko może trafić do pary LGBT? Wiadomo przecież, że zachód ma w tej sprawie bardziej liberalne przepisy.

Są statystyki, które pokazują, że dzieci wychowywane przez pary homoseksualne: częściej myślą o samobójstwie, częściej są molestowane seksualnie i częściej same uważają się za homoseksualistów – w porównaniu z dziećmi wychowywanymi przez pary heteroseksualne.

wpDiscuz